środa, 4 lutego 2015

Nie ma sprawiedliwości

Szanowni Państwo, Drodzy Czytacze,
Spieszę donieść, że po długiej i wyczerpującej chorobie, wróciłam do żywych :-)

Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek czuła się tak źle. Noo, może po porodzie, ale kurna, wtedy mi rozpruli pół brzucha, więc jakby rozumiałam co się dzieje. A teraz było po prostu fatalnie, mimo że lekarze zgodnie twierdzili, że to tylko taki kaszel, wie pani, ogóle osłabienie organizmu... O, zemdlała pani? No tak, tak.. to się zdarza, proszę na siebie uważać.

Tutaj mała wtrącka:

Serdecznie dziękuję moim nowym, śląskim przyjaciołom za pomoc :-) Oraz ich mamom! Oraz chłopakom ich mam! ;-) Poczułam się... hmm.. jak w społeczności, której mogę zaufać, w której w sumie zupełnie obcy mi ludzie chcą i faktycznie pomagają. Poczułam się po raz pierwszy u siebie. Tutaj, na Śląsku.
Serdeczności! :-*

Koniec wtrącki.

A zatem wróciłam, ale nie byłabym sobą, gdybym nie ponarzekała, mimo że czuję się świetnie.
Bo kurna nie ma sprawiedliwości...
Nie ma.
Bo gdyby była, to jak wytłumaczyć głodne dzieci, mordy, wojny, ceny dobrego wina w Polsce, czy to, że Wałbrzych nie jest najbardziej urokliwym miejscem na świecie? Oraz to, że ja z moimi sarnami, ogrodem i slow lifem wiodę życie wymarzone przez większość moich warszawskich znajomych. A Wy, szczury korporacyjne, jesteście na moim cholernym miejscu??
Nie ma.
Nie ma też sprawiedliwości, ponieważ normalne kobiety, czyli te suche wydry, które tylko wkurzają mnie narzekaniem, że po urodzeniu dwójki dzieci z ledwością mieszczą się w rozmiarze 36, jak są chore, to tracą apetyt. Jedzą prawie nic, albo mgiełkę z sałaty i wody i chudną o dwa rozmiary w dwa tygodnie.
Ja jak byłam chora i straciłam powonienie i zmysł smaku, to żarłam wszystko. W dużych ilościach. Zachowywałam się niczym młody bóbr, który musi machać zębami non stop, inaczej wrosną mu w przeciwległe wargi. No kurna non stop musiałam jeść! I to wcale niekoniecznie dlatego, że jakoś strasznie głodna byłam. Nie. To mój głupi mózg nie mógł znaleźć ukojenia w jedzeniu, bo nie czułam żadnych smaków, więc kazał mi żreć non stop, bo a nóż. Wszystko smakowało jak papier, ale miałam imperatyw wewnętrzny, żeby wpieprzać. Ogórki kiszone, śledzie, curry, wędzone małże, koncentrat pomidorowy, miód, chrzan... Wszystko, co ma wyrazisty smak. DUŻO.

Więc mimo totalnego wycieńczenia chorobą, mimo braku smaku i w zasadzie apetytu (bo nie byłam przecież głodna), myślę, że przytyłam jakieś 27 kg.
Tak. Doskonale.
A po trzech tygodniach wreszcie odzyskałam smak.
I co?
I kurna to samo! Czyli zupełnie jak narkoman na głodzie, znów żarłam wszystko i duuuużo. Bo tak cholernie dobrze smakowało. Wiecie, jak smakuje chleb, gdy przez trzy tygodnie jesz tekturę?? Jak obłędna jest oliwa? Nawet po wypiciu szklanki? Jak nieprawdopodobnie smaczny jest łosoś wędzony, awokado, pomidory? Jak słona jest sól i jak bardzo mam ochotę się w niej wytarzać?
Oraz jak dobre są lody piernikowe po tym, jak przez ostatnie tygodnie smakowały jak mokry piasek?

No.
Więc myślę, że w tydzień zrobię dodatkowe 19 kg. Bo w sumie dlaczego nie...
Przecież nie ma sprawiedliwości.

18 komentarzy:

  1. o. a ja sądziłam, że to tylko ja mam coś nie tak, bo jak mnie bierze choroba to też na okrągło musze coś żuć.I to niestety nie gumę do żucia.
    Tak, że ten...Łączę się w bólu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Czyli jest nas wiecej. Niesprawiedliwie tyjacych nawet w czasie choroby. Szfak :-/

      Usuń
  2. JoloKulkę też będziemy kochać, nawet mocniej bo a nóż będziesz grubsza ode mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo - no to jestem normalna - też wpieprzam, ile widzę, niezależnie od tego, czy jestem zdrowa, czy nie. Bo 'taakie dobre albo 'nie może się zmarnować... :) Aktualnie spożywam kanapki pozostawione bezpańsko przez domowy personel - mniam.
    A co do bezlitośnie zwiększających się gabarytów własnych - zawsze mogę założyć dres mężona, a wiosna/lato jeszcze daleko :)
    pozdrawiam, Ilona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mój facet jest za chudy, żadne jego ciuchy pewnie by na mnie nie pasowały ;)

      Usuń
  4. Przyjedz na zakupy ciuchowe do Niemiec:) Wprawdzie bez polotu, ale solidne i bardzo przyjazna dla ego rozmiarowka:) Nawet ja sie mieszcze w 36 i to bez problemu;)
    Jak jestem chora, to jesc nie bardzo, ale primo, ja baaaaardzo rzadko jestem chora, raz na 2-3 lata, wiec jako dieta do kitu, a poza tym wtedy nie moge sie ruszac. A jak sie nie ruszam, to tyje. Nawet zywiac sie mgielka z salaty (dobre, kupuje;)
    Tessa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdecydowanie lubię niemiecką rozmiarówkę, a francuską omijam z daleka. Wstrętne chude żabojady ;)

      Usuń
    2. to ponizej bylam, ja Jarzabek, czyli Tessa;)
      Jak mnie rozlozylo rok temu (kolezanka mi wirusa sprzedala;), to robilam pozniej profilaktycznie nalewke z miodu, cytryny i imbiru i to dodawalam codziennie do herbaty. teraz tez biore profilaktycznie i odpukac, mimo, ze w firmie co 2 osoba juz na zwolnieniu,albo chyrla i kaszle, mnie nie bierze. Wieczorkiem dobrze jeszcze rumu dodac;)

      Usuń
    3. haha, ten rum może mnie przekonać! ;)

      Usuń
  5. Chude i niewymiarowe;) Juz wole wloskie i hiszpanskie, bo jak sie przymknie oko na rozmiar, to przynajmniej cycki i dupa wchodza. We francuskich nie ma miejsca na cycki i dupe, na biodra tez nie ma, tylko na chude nogi;)

    OdpowiedzUsuń
  6. a może to na jakieś mrozy i mega opady śniegu idzie? tylko jeszcze nie wiemy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję, że ta reklama profesjonalnego cateringu dietetycznego, która ukazuje się na dole to tylko złośliwy figiel losu...

    OdpowiedzUsuń
  8. A może Brunon będzie miał rodz..... :D

    OdpowiedzUsuń