Mi w 2015 los zafundował rachunek sumienia na wielu płaszczyznach.
Straciłam rodziców. To sprawiło, że jedyną wartością, niepodważalną i nadrzędną, stała się dla mnie rodzina. Tylko, że trzonu tej rodziny już nie ma...
Później, chociaż w zasadzie równocześnie, straciłam cały majątek rodziców. Temat nie jest na bloga, ale podzielę się z Wami jedną, ważną lekcją, którą sprzedał mi los. Kasa jest, albo jej nie ma. Nie można od niej uzależniać niczego, niczego na niej budować... W kilka dni z dorobku całego życia rodziców, który przecież był budowany na zasadzie "to wszystko dla dzieci, przecież dla siebie niczego nie potrzebuję i dla siebie bym się tak nie zarzynał", zostało mi tylko kilka osobistych rzeczy po rodzicach. Całe to budowanie "dla dzieci" nie miało najmniejszego sensu. Po co to wszystko było, no po co??
Po nic.
Myślę, że żyli by inaczej, gdyby wiedzieli, że nic po ich ciężkiej, wieloletniej pracy i staraniach nie zostanie.
Pomyślcie, czy Wy byście żyli inaczej z taką świadomością, ze świadomością bezsensowności finału całego show.
Wierzcie mi, to nie jest frazes, pieniądze są absolutnie bez znaczenia. Chociaż jasne, przyjemniej się płacze nad swoim losem we własnym Bentley'u niż w Maluchu ;-)
A cztery miesiące później zostałam bez faceta, dla którego zmieniłam całe swoje życie, dla którego zrezygnowałam z tych kawałków jolki, które lubiłam...
No i to już jest chichot losu, powracająca zła karma (za młodu ususzyłam na śmierć setki pijawek, to może być to), albo nieprawdopodobna kumulacja zła.
Oraz kolejna lekcja. Niczego, prócz śmierci, podatków i siebie, nie można być pewnym. Niczego. A jak myślisz, że jest źle, to radzę przygotować się na kolejny cios. Bo niczego nie można być pewnym.
Tak.
Więc sądzę, że byłam na dnie, w piekle.
Diabłów i smoły nie widziałam, ale rzeczywiście czego się nie dotkniesz, to cuchnie, boli, a ciemność pożera serce. I wątrobę.
A potem, ponieważ nie umiem tkwić w rozpaczy, ponieważ jestem matką, ponieważ tak mnie nauczyli rodzice, wzięłam dupę w troki i zaczęłam działać. I pozwoliłam sobie pomóc.
I tutaj dostałam kolejną lekcję. Gdy jesteś gotowy i na to pozwolisz, ludzie ci pomogą.
Mi pomogli nieprawdopodobnie. Dziękuję!
Tak.
Więc sądzę, że byłam na dnie, w piekle.
Diabłów i smoły nie widziałam, ale rzeczywiście czego się nie dotkniesz, to cuchnie, boli, a ciemność pożera serce. I wątrobę.
A potem, ponieważ nie umiem tkwić w rozpaczy, ponieważ jestem matką, ponieważ tak mnie nauczyli rodzice, wzięłam dupę w troki i zaczęłam działać. I pozwoliłam sobie pomóc.
I tutaj dostałam kolejną lekcję. Gdy jesteś gotowy i na to pozwolisz, ludzie ci pomogą.
Mi pomogli nieprawdopodobnie. Dziękuję!
Ktoś mnie wysłuchał. Sąsiadka. Zna mnie z "cześć" rzuconego zza płotu i z Blogusa, bo była moją czytaczką zanim tutaj przyjechałam, czujecie? W zasadzie przez mój pobyt na Śląsku nie rozmawiałyśmy, a na koniec bardzo mi pomogła i wsparła. Dziękuję Ci Ewa.
Ktoś mnie wypchnął do psychologa, załatwił namiar, zorganizował. Niby nic takiego, ale dopiero po rozmowie ze specjalistą, zrozumiałam na jakiej planecie żyję, co się ze mną dzieje, co się stało w moim związku.
Ktoś zapytał, jak się czuję, a ja powiedziałam prawdę. PRAWDĘ. I zostałam zrozumiana.
Potem posypały się oferty pomocy. Gdybym tylko wiedziała, jak skorzystać z większości z nich, pewnie byłabym już w zupełnie innym miejscu. Ale nie wiedziałam i nie wiem, bo mózg mam zajęty innymi rzeczami. Ale dałam sobie pomóc z szukaniem pracy. To jest niesamowite ile osób aktywnie mi pomogło! To tak cholernie budujące. Naprawdę.
No i moje przyjaciółki. I rodzina. I koty. Koty też, serio. One czują co się ze mną dzieje i zadeptują mnie i zamrukują na śmierć ;-)
W zasadzie, dostaję tylko dobro. Od wszystkich.
I chcę Wam powiedzieć jedno - nie bójcie się ciemności, bo sami nie wiecie, ile osób będzie Wam chciało pomóc w razie problemów. Ja na ten przykład będę chciała, więc śmiało proście.
Bo z bloga też dostałam tylko dobro.
Ostatnią najlepszością okazała się Magda, czytaczka. Mieszka w Paryżu. Pojechałam tam z przyjaciółkami na weekend, żeby zrobić restart systemu Jolki. A Magda pokazała nam prawdziwy Paryż i przysięgam, że było wspaniale, jakbyśmy się znały od zawsze. Było tak, jak zawsze jest z moimi czytaczami. Prawdziwie, intensywnie i bosko. Bo gdyż jesteście wspaniali.
Zaczynam na nowo.
Mieszkanie mam, za chwilę się wprowadzam. Z kotami i dzieckiem, na legalu.
Praca jest. Jeszcze niczego nie podpisałam, ale dzieje się na tyle dużo, że w perspektywie kilku miesięcy znajdę coś, co będzie zadowalać i mnie i pracodawcę.
Reszta się ułoży. Bo jak to mawiał Szwejk - jeszcze tak nie było, żeby jakoś nie było.
A nową drogę życia zaczynam ze skarbami z Paryża :-)
Podziwiam! Po takich ciosach od losu masz w sobie tyle siły! Ja wiem ze ty dasz sobie brawurowo rade:)) i zawsze dopinguje, trzymam kciuki i ciepło o was mysle:))))
OdpowiedzUsuńPs. Teraz ty jestes trzonem rodziny dla Bruna!:)
Dzięki Kochana :-*
UsuńTaaak. .. nieszczęścia chodzą stadami! Jestem pewna, że to Twoje stado pogalopowało już w piz... jolanda jesteś moim guru, masz w sobie tyle siły i motywacji!!! A może zajmiesz się coachingiem ???
OdpowiedzUsuńZajmę się wszystkim, co da mi i komuś radość ;) Gdybyś kiedyś potrzebowała, to służę uszami, radą i wywrotką energii!
UsuńTyle o nas wiemy, ile nas sprawdzono...
OdpowiedzUsuńZ jednej strony współczuję, z drugiej podziwiam, z trzeciej wiem, że dasz radę. Również dlatego, że masz dobrych ludzi wokół. I zawdzięczasz to sobie.
Ludzi mam wspaniałych dookoła. Myślę, że każdy ma, tylko nie każdy (na szczęście) musiał to sprawdzać ;)
UsuńDziękuję!
Taaak. .. nieszczęścia chodzą stadami! Jestem pewna, że to Twoje stado pogalopowało już w piz... jolanda jesteś moim guru, masz w sobie tyle siły i motywacji!!! A może zajmiesz się coachingiem ???
OdpowiedzUsuńuuuuffff. Jak dobrze, że u Ciebie jest już dobrze :)
OdpowiedzUsuńPowtarzam się, ale po prostu wiedziałam, że ogarniesz wszystko, bo jesteś nieprawdopodobnie dzielna i wgl.
Duża buźka i mnóstwo uścisków!
Dziękuję:)
UsuńDo "dobrze" to jeszcze daleko, ale już jest "lepiej", a to znaczy że dno zaliczone ;)
Oj Joluś przytulam. I zdecydowanie jesteś Feniksica. (może to pomysł na nową nazwę bloga?)
OdpowiedzUsuńOkoliczności może niesprzyjające, ale lekcje same pokazujące co jest najważniejsze, bo po drugiej stronie dna, cała masa wyciągniętych pomocnych rąk, podejrzewam, że pełnych wina, pand i arbuzów.
A ja byś potrzebowała jeszcze gdzieś o pracę popytać to daj znać.
Buziaki i niech koty cię depczą z miłości
Dziękuję :) Feniksica, to brzmi jak mój nowy nick ;))))
UsuńJak mi się otwarte rekrutacje zakończą porażką, to będę szukać aktywnie, a wtedy nie zawaham się uruchomić wszelkich kontaktów :) Całusy!
Dobrze cie Rodzice nauczyli - i dobrze bo syn patrzy!
OdpowiedzUsuńgartuluje praco-mieszkanio-butow...
z majatkiem jakis zadziwiajacy skandal - tu bym chyba padla jednak jako spokojna acz bezrobotna dziedziczka sparbow i smieci...
Bo życie jest dziwniejsze niż fikcja...
UsuńJoluś, dzielnie, z daleka, Pomorza wspieram, zajęta swoimi problemami, co to na głowę się zrzuciły, ale cicho wspieram...zastanawiając się, jak to jest, że na innych tyle spada...jakąż oni winę popełnili i jeśli, to ile wcieleń wstecz. A przecież dobrym życiem, w zgodzie ze wszystkimi- czego chlubnym potwierdzeniem są fajni ludzie koło Ciebie - winno się niby złe karmy z poprzednich wcieleń wygładzać.
OdpowiedzUsuńNapiszę o sobie, może humor Ci się polepszy, że u innych tez się pieprzy.
Sama od lat - na szczęście. Dziecko ledwie co słyszy, a resztki słuchu wspierane coraz mocniejszymi aparatami - drgają w kosteczkach słuchowych coraz słabiej. Ma 16 lat. W lipcu wycięli mnie dziada - na szczęście łagodnego. W listopadzie rezonans u Młodej - 3 niezależne od siebie choroby - podejrzenie nowotworu u 16 latki, która jeszcze nic, na jajniku, wielkości 4,5 cm. Podwójna dyskopatia kręgosłupa - tylko do zaleczania, nie do cofnięcia. Potworne bóle nogi - dziecko na ketonalu. Podejrzenie co najmniej guza, bo cos na rtg wyszło. Leki p.bólowe nie pomagają. Do kompletu sądy z jej ojcem, który twierdzi, że choroby wymyślam, który - będąc na miejscu, jakieś 500 m od szkoły - nie zajechał, by zobaczyć Córkę, o której wiedział, że nieciekawe diagnozy. A jak sie już do niej odezwał - po 4 (!!!) dniach - tylko po to, by jej nawymyślać. Że jest donosicielem i kłamie. Bo przegrał rozprawę o alimenty. Wreszcie, bo 2 poprzednie rozprawy o OBNIŻENIE alimentów składał on - uznał, że niepełnosprawne dziecko jeść nie musi.
W niedzielę kolejny szpital i rezonans....i noga, na którą Córka już prawie nie stąpa - i szkoła, liceum, które musi zaliczać, bo nie ma, że boli, a jej zależy.
Do kompletu MUSZĘ pracować, by cokolwiek zarobić,wyjazdy do lekarzy, prywatnie często, badania na markery nowotworowe, dojazdy do szpitala kosztują.
I wiesz, dlaczego o tym piszę...bo masz kochanego Brunka, dla którego wszystko i cieszyć się, znajdować te małe zaczepki, które trzymają przy życiu, by trzymały i nie puściły.
Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, co przechodziłaś, i co w głowie się działo w tym roku u Ciebie, a jestem wierna Twoją czytaczką od początku blogusa. Nie użalam się i absolutnie to nie zarzut, wyrzut, czy potepięnie - absolutnie nie. Tylko....w całym źle, które stało się Twoim udziałem, a o które absolutnie nie prosiłaś, a którego ja bym nie udźwignęła osobiście - jesteś Ty z dobrymi jednak perspektywami, z cudnym fajnym i oby zdrowym Brunkiem i z bliskimi Ci osobami, które nie zastąpią tych najbliższych, ale na pewno odkorkują winko i powiedzą: "Jolka, weź się zajolkuj na fulla, bo tak Ci najładniej:)" I...trzymam za Ciebie kciuki i bardzo wspieram...a i ślij dobrą myśl do mojej Córki, by...było lepiej.
I jak nie dotarłam na Śląsk....to kiedyś może w Wawie - bo już kawa za nami, z 10 coś lat temu:) To na pochybel wszystkiemu, co złe...warto wychylić coś więcej. Buziaki i z cicha, zajęta moją Jędzulką, wspieram i dodaję otuchy...teraz możesz mieć już tylko lepiej. Ps. Trzeba nie mieć rozumu, by nie chcieć być z KIMŚ takim, jak Jolka.
Kamilko, to strasznie smutne co piszesz. Okrpnosci :-( i tak, masz racje, mam prawie wszystko, bo mam zdrowego dzieciaka i sama tez mam sile i mozliwosci do pracy. Reszta sie nie liczy.
UsuńKawa w Warszawie. Juz nie w biurowcu, zapraszam do siebie, kotow i decybela ;-)
Jolindo, cieszę się że już lepiej i mocno trzymam kciuki żeby się całkiem poukładało. Ja z własnego doświadczenia wiem że zło może się okazać dobrem, chociaż swego czasu byłam w rozpaczy...
OdpowiedzUsuńPrzytulam mocno.
Dziekuje. Ja tez juz sie skupiam na pozytywach tej paskudnej sytuacji. Wracam do Waw, a to duuuuzy plus :-)
UsuńGeneralnie zawsze staram się pamiętać, że nieważne jak jest źle to da się to przetrzymać, że gdzieś tam jest to światełko w tunelu, że obok są wspaniali, bliscy ludzie... Tylko czasami o tym zapominam i świat mi się wali, tak jak dzisiaj, więc dziękuję za ten wpis i za przypomnienie, że będzie lepiej. Bardzo tego dzisiaj potrzebowałam...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Gdańska
Ewa
Bardzo prosze, polecam sie ;-)
UsuńCiesze sie, naprawde, ze moja pisanina pomaga nie tylko mnie :-)
No nie! Ja zwykle daję sobie radę z jednym problemem, a jak już jest drugi czy kolejny to wymiękam:) Ściskam mocno!
OdpowiedzUsuńkwk
Dziex :-)
UsuńPodziwiam Cię, jesteś SuperJolkiem. Nie mam pojęcia skąd Ty bierzesz tą siłę, trzymaj się moją Kochana Jolu :******
OdpowiedzUsuńJak to skad? Od Was - przyjaciol, bliskich, czytaczy. Bez ludzi bylabym pograzona w rozpaczy kulka miesa :-(
UsuńDziekuje! :-*
"Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie" i nie koniecznie są nimi Ci, których za nich mieliśmy. Coś niestety o tym wiem... Jakby co wal jak w dym na warszawską Wolę.
OdpowiedzUsuńDziekuje :-*
Usuńtylko bez kotów, bardzo proszę, bo uczulona jestem :)
Usuńno to rzeczywiście się narobiło wiele złego :(
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki za wychodzenie na prostą! trzymaj się kobieto
Dzięki! Wyjdę na prostą. Za kolejnym zakrętem ;)
UsuńPrzeczytałam Twój wpis z uśmiechem, bo taki pozytywny i tyle energii z niego emanuje. Cieszę się ogromnie, że pozbierałaś się, że dajesz radę, że jesteś pełna optymizmu i nadziei. I wierzę, że będzie dobrze i lepiej, niż było. Masz wsparcie życzliwych ludzi, masz synusia, masz młodość i zdrowie. Tylko czekać, kiedy życie rzuci Ci w ramiona fajnego faceta, a jak nie rzuci, albo Ty go nie zechcesz - będzie pięknie i tak! :)
OdpowiedzUsuńTacy pozytywni ludzie, jak Ty, bardzo dobrze na mnie działają. Dzięki :) xx
:-* dziękuję też!
UsuńJola kciukasy trzymam ! Usłyszałam kiedyś, że optymiści i pesymiści żyją tak samo długo, z tą różnicą, że optymiści o wiele przyjemniej. Kto, jak kto, ale Nasza Jolka to Optymistka :) Nigdy nie wiemy ile jesteśmy w stanie znieść, do czasu gdy nas to spotka... sztuką jest brać się w końcu pod bary i do przodu. Jola, uściski z innego końca Polski, jakby Cię tu kiedyś zawiało, to wal jak w dym ;)
OdpowiedzUsuń:-* Dziękuję!
UsuńPodziwiałam Cię czytając blogusa ( niedawno, kiedy był uwolniony) i podziwiam teraz. Dwie Jolki, każda inna i obie prawdziwe, nieudawane i mocne. Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
UsuńTo, przez co teraz przechodzisz, przechodzi tysiące kobiet w naszym kraju - z tym wyjątkiem, że zostają same z dziećmi, do tego bez środków do życia, bo ojciec ich dzieci nie jest Holendrem, który zapewni godne alimenty na dziecko. Taki lajf. Kibicuję Tobie, ale wiem też, że można być w trudniejszych sytuacjach, zupełnie bez środków do życia i bez perspektyw przeprowadzki, bo na to tez trzeba mieć pieniądze.
OdpowiedzUsuńCo to za durna gadka? Bedziesz tu teraz przeprowadzac gradacje nieszczesc ? Kazdy ma swoje.a skad Ty wiesz co I ile Jolka ma I co jej dal Holender ? Ja bez niczego sie wyprowadzilam , zawalczylam o socjalne mieszkanie, przeprowadzka 5 razy w ciagu ostatniego roku. Nie bede z kims tkwic tylko zeby miec wygody materialne - a do tego glownie chyba pijesz ? Jesli sie chce, to sie zrobi, niewazne jak ciezko by bylo. Zamiast zazdroscic Joli, ze ma latwiej ( a skad to wiesz ? ) pomoz tym, ktorzy maja gorzej I nie marnuj czasu na durne komentarze.
UsuńOby góra,na którą udało Ci się wdrapać była ogromna i życzę Ci , abyś nigdy już nie musiała ponownie jej zdobywać.Jeśli kiedyś bedziesz przypadkiem na Kujawach-zimne piwo na tarasie zawsze jest,zapraszam.Agata.
OdpowiedzUsuńDziękuję! :-*
UsuńCo nas nie zabije to nas wzmocni...czy jakos tak;)
OdpowiedzUsuńNo dupny rok mialas, dobrze, ze sie konczy, nastepny musi byc zajebisty i juz.
Dasz rade, bo jakby i nie. Najwazniejsze, to sie nie zatracic i soba, a jak sie zgubilo, to do siebie wrocic.
Gdybys kiedys i jakos przez FFM, to daj znac:)Wina i szpilek u nas pod dostatkiem:) I od niedawna (od tygodnia;) mamy tez dwa koty:)
Tessa
Zajebisty, dupny, ... Ot nowa polska inteligencja.
UsuńI mniej sfrustrowanych troli na blogu jeszcze Ci zycze,choc bez nich byloby nudniej;)
UsuńTessa
Tessa, dziękuję. Ja myślę, że my się musimy kiedyś spotkać :) Tylko niech wyjdę na prostą, albo chociaż pół ;)
UsuńCałusy!
Chetnie:) Najlepiej na prostej, czego Ci zycze, ale po krzywej tez mozesz do mnie trafic;)
OdpowiedzUsuńHej Jolobobku :) wszyscy w szoku itd, a ja mowie - tylko krowa nie zmienia pogladow I nie walczy o siebie ! ROK temu zostawilam mojego " meza" , bo mnie nudzil I wkurzal. Po fakcie dowiedzialam sie, ze tez I zdradzal. Kobieca intuicja I upor nie znaja granic ! Uwazam, ze tkwienie w czyms co nie ma sensu, a jest tzw chwilowa zapchajdziura bo wydaje nam sie ze juz wypada, ze moze zycie jakie nam odpowiada, to juz w tym wieku nie przystoi itd - dupadupadupatam,! Tez wrocilam do ksiazek, udalo mi sie zdobyc socjalne mieszkanie ( w UK latwiej) , corka mi dorasta a ja zyje sobie po swojemu. Chodze na randki a nikt mi nie chrapie I nie pyta: kiedy obiad ? Zawalczylas o siebie I to jeszcze w tak trudnym czasie, nalezy CI sie medal dziewczyno. A wpadnijze tez do Londynu znow, to pojdziemy z Brunonem w fajne miejsce. Tez mam dwa koty , wiec wiesz :) trzymajcie sie kochani I wiatru w zagle !
OdpowiedzUsuńPlan na Londyn jest, bede dawac znaki, aaale to za chwile, jak kurz opadnie ;-)
UsuńCalusy, dziekuje!
To super, to ja CI maila wysle , zeby kontakt byl. Jagniecina z sosem mietowym czeka, heheheh
OdpowiedzUsuńCzesc Jolka, mialas ostatnio takie ciezkie przejscia, jestes zawsze milo widziana w poludniowym Dublinie. Pozdrawiam, czytalam Blogusa od poczatku. Daria
OdpowiedzUsuńDziekuje! :-* wisze Ci wino za to czytanie. Mam nadzieje skorzystac z zaproszenia :-) calusy!!
UsuńSzkoda że to już koniec. Lubiłem czytać tego bloga
OdpowiedzUsuńZapraszam tutaj: http://bloguspospolitus.pl/
Usuń