Jak się tutaj przeprowadzałam z Waw, to pracowałam w wydawnictwie. Szczęśliwie przez mój dział przechodziła cała masa nagród, więc kartonów i gazet do pakowania był bezmiar. Nie użyłam ani jednego śmieciowego worka chyba! Duma mnie rozpierała, taka dojrzała przeprowadzka, nie? ;)No teraz nie było tak różowo.
Bo normalnie pakowanie to jest trudna sztuka, która zaczyna się od żebrania o kartony, których każdy normalnie ma miliony, tylko akurat nie wtedy, kiedy potrzebujesz.
Więc idziesz do marketu budowlanego i za zupełnie normalny karton płacisz jakąś kosmiczną kwotę. A że potrzebujesz ich 300, albo i 500, to sprawa się nie kalkuluje... Więc staczasz się i idziesz na śmietnik hipermarketu. Albo centrum handlowego. I jak ostatni menel, grzebiesz w śmieciach. Są to śmieci kartnowo-styropianowo-papierowe, ale jednak... Mój wizerunek luksusowej Jolki jakoś nie współgrał z wiszeniem na krawędzi kontenera.
W ogóle to musiało świetnie wyglądać. Na tył centrum handlowego podjeżdża czarny, luksusowy jak na czołg samochód. Wysiada lasia i przewiesza się przez śmietnik. A że rąsie mam tak samo krótkie, jak nózie, to jedno i drugie machało celem dosięgnięcia głębi śmietnika...
Wspaniale!
A potem się okazuje, że tych pierdyliard pozyskanych kartonów, to owszem jest dużo, ale akurat tyle, żeby wystarczyło na książki.
A gdzie świeczki, jelenie, BUTY, torebki, szaliki, zabawki, przyprawy, garnki, kieliszki, karafki, wazony, talerze, garnki, dokumenty, WSZYSTKO?
A potem się okazuje, że tych pierdyliard pozyskanych kartonów, to owszem jest dużo, ale akurat tyle, żeby wystarczyło na książki.
A gdzie świeczki, jelenie, BUTY, torebki, szaliki, zabawki, przyprawy, garnki, kieliszki, karafki, wazony, talerze, garnki, dokumenty, WSZYSTKO?
Tak.
Także od jutra znów będę warszawianką.
Sama nie wiem, czy bardziej się cieszę, czy bardziej mi smutno...
Coś się kończy, coś się zaczyna.
Do przeczytania w innym świecie. Blogu. Dam znać gdzie.
Pa, pa Śląsk!
Będę tęsknić...
pa! czekamy na cynk!
OdpowiedzUsuńno szkoda, ze se chlopak niepoharcuje z kretami ale z ato moze trotuary pod hulajnoge lepsiejsze;-)
Wierzyc sie nie chce jak moze sie zycie czlowieka zmienic w przeciagu jednego roku. Podziwiam i zycze duzo sily i szczescia wtym nowym zyciu,
OdpowiedzUsuńNie ma co podziwiac. Ale faktycznie, ostatni rok zmienil prawie wszystko...
UsuńDziekuje, wzajemnie!
Przeczytalam hurtem 3 wpisy i po pierwsze zasmucila mnie wiadomosc o stracie calego dorobku rodzicow. Sama mam podobne poglady aby cos zostalo dla dzieci i moze sie stac ze nie zostanie nic. Po drugie przepieknie opisalas wakacje w Wenecji. Mam nadzieje ze rzezba przetrwa jeszcze duzo. Nie wiem jak mozna spalic pianino !!! A pakowanie wole od rozpakowania, bo wtedy dopiero robi sie balagan. Ale najwazniejsze ze juz to za Toba. Duzo szczescia w nowym mieszkaniu i samych dobrych ludzi po drodze. Dzielna jestes nieslychanie :)) przesylam pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńDziekuje!
UsuńA pianino spalilismy, bo nie dalo sie go juz nastroic. A nie byl to antyk. A w bloku trzymanie dwoch pianin sie jakos nikomu w glowie nie miescilo ;-)
worów szczęścia życzę!
OdpowiedzUsuńDzieki!
UsuńJak czegoś nie wiesz to mnie pytaj :) Ja wiem wszystko :) Więc odpowiadam - CIESZYĆ SIĘ :)
OdpowiedzUsuńCałusy!
:-*
UsuńWitaj w nowym domu :)
OdpowiedzUsuńWitaj :-) dzieki!
UsuńPowodzenia Jolka! Teraz moze byc tylko lepiej. Sciskam, trzymam kciuki I prosze odezwij sie do nas jeszcze.
OdpowiedzUsuńNulki
Dziekuje, odezwe sie na bank. Blogowanie to moje najstarsze hobby ;-)
UsuńWszystkiego dobrego w nowym rozdziale życia, sprawnego urządzania się i do napisania
OdpowiedzUsuńEwa
Dziekuje, bede dawac znaki :-)
UsuńJa też czekam na nowe wieści, ale będzie emocji, nowy dom, nowa praca, pewnie też nowi ludzie, nowe doświadczenia Brunona :)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się i powodzenia!
I do zobaczenia ;)
Ewa
Dzieki :-*
UsuńSzerokiej drogi, Jola!
OdpowiedzUsuń:-* dziekuje!
UsuńWillanowa?? No bo chyba nie Białołęka?;) znów będziemy widziały to samo na niebie- np sterowce ;) jak zasiedlisz ponownie południe Warszawy. ;)
OdpowiedzUsuńTak, Wilanow :-€
UsuńCzytam Cie po cichu, jeszcze od czasow blogusa. To moj pierwszy komentarz. Od Twoich ostatnich wpisów, tych strasznych życiowych przewrotów, nie ma chyba dnia zebym o Tobie nie myślała. Jeszcze bedzie dobrze. Musi być! Zycze Ci najszczerzej jak umiem najprawdziwszego szczęścia i spokoju, pokoju. I wierze ze to jest mozliwe. Wirtualnie i po cichu, ale jakos dziwacznie ale jestem z Toba. I troche podziwiam Twoja siłę i odwagę. Pisz do nas nadal! Honorata
OdpowiedzUsuńNo to witaj, oficjalnie! ;-)
UsuńDziekuje. Bede pisac i dawac znaki :-*
Sie rozpisalam i mi zezarlo;) Ja sie przeprowadzalam tak ze 25-30 ra6y;Nie kazdy karton lepszy od worka:) Te grube sa dobre na wszystko niegniecace: posciel,swetry,bielizna i tpd Sztangi na kolkach niezastapione, jako srodik transportu, tymczasowe szafy lub garderoba dla gosci...
OdpowiedzUsuńDobre kartony przeprowadzkowe sprzedaje IKEA lub poczta.
POWODZENIA
TESSA
Dzieki!! :-)
UsuńCzesc Jolu, od pazdziernika zeszlego roku przeprowadzalam sie 4 razy. Najpierw do malenkiego studia, gdzie spalam z Mloda na jednym lozku ( 6 nocy), potem na wypizdziejewie dolnym , ale za to w 2 sypialniowej niemalze altanie ( takie okna byly, ze jak u dziadka w altanie),Mimo wszystko prawie przy rzece :) a potem to juz apartment lux w wiezowcu a pod nim Tory kolejowe, 8 Pietro, pizgalo jak na Uralu. No I te wszystkie przeprowadzki byly po to, aby dostac ostatecznie to moje dwupoziomowe mieszkanie, gdzie teraz koty jak slonie lataja w gore I na dol, ja mam widok na ratusz, okno w salonie mamy na pol nieba panorame I fajnie jest. Nawet sama remontowalam ! Dopiero niedawno rozpakowalam ostatnie dwa kartony. W jednym byla ksiazka o tantrycznym masazu, hehehe. Gdybym pomyslala w styczniu 2010 ze bede w Londynie, w swoim mieszkaniu, spotykajac po drodze tylu dobrych ludzi , majac wymarzona peace I wymarzone koty, a corka wymarzona szkole, to bym sie popukala w czolo. Nie marzyc, tylko dzialac ! Po kroczku, musi sie udac. Wam tez bedzie dobrze , jestem pewna. Szybkiego rozpakowywania, mam nadzieje, ze Brunon I kotki za bardzo nie beda rozrabiac miedzy kartonami. Nie zapomnij o lampce wina na nowym jak tylko siadziesz :) j
OdpowiedzUsuńJak milo sie czyta takie pozytywne historie! Super, gratuluje!!! :-)
UsuńCalusy!
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńJolka, uśmiech :D właśnie teraz Cię ściskam ! Po tylu latach jesteś jak rodzina, przyjaciel, chociaź w sumie nigdy się nie widziałyśmy. Całusy :*
OdpowiedzUsuńNo teraz to ja mam rodzine glownie w sieci :-) :-*
UsuńAle jaka duża ta rodzina! I do tego ta z sieci może być tą w realu :D kto wie. Dużo szczerych i życzliwych ludzi Jola życzę. ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w Warszawie, twoja wirtualna rodzina trzyma kciuki:)
OdpowiedzUsuńCzekam Jolka u mnie tez w h..j zmian, prawie jak u Ciebie. Mam nadzieje ze obu wyjdzie nam to na dobre. Daj znac jaki bedzie nowy blog to Ci kiedys opowiem. Buziaki
OdpowiedzUsuńDam znać. Jak tyko ogarnę temat :) Będzie dobrze, wiadomo!
UsuńWitaj! Zaczęłam czytać Cię jakieś 8 lat temu za czasów blogusa. Potem była dłuższa przerwa (bo ja też z antydzieciowej zmieniłam się świadomie i dobrowolnie w posiadaczkę 22-miesięcznego wyjca Gustawa ;) i jakby czas na "internetowanie" mocno się zawęził ;)) i parę miesięcy temu totalnie przypadkowo znalazłam odsłonę śląską Jolindy :)
OdpowiedzUsuńJest to mój pierwszy w życiu komentarz na jakimkolwiek blogu, ale po Twoich ostatnich perturbacjach życiowych nie mogłam nie wysłać Ci wirtualnych uścisków! Jolka myślę o Tobie i życzę Ci z całego serca, żeby ułożyło Ci się życie na nowo i po tej okropnej burzy wyszło słońce i tęcza :)
Jesteś fantastyczną babką i kto ma dać radę jak nie Ty!?! :)
POWODZENIA!
Agata
Dziękuję Ci serdecznie! Wspaniale, że czytasz mnie tak długo, naprawdę :)
UsuńCałusy dla Gustawa i do przeczytania na nowym blogu! :)
Jola, wspaniałości na nowej drodze życia. Trzymaj się, a ja trzymam kciuki za Ciebie i Brunona. Będzie pięknie, będzie wspaniale! Buziaki :*
OdpowiedzUsuńdzięki :-*
UsuńI ja czekam na adres nowego bloga, i ja!
OdpowiedzUsuńBędę dawać znaki :)
UsuńWszystkiego najlepszego Jolindo na nowej drodze życia.
OdpowiedzUsuńDla mnie zawsze byłaś i będziesz Jolką-Której -Zawsze -Się-Wszystko-Udaje!
Z niecierpliwością czekam na nowy adres.
Ag.
Spokojnych Świąt!
Dżol, podrzucaj Bruna, jeden czy dwoje dwulatków - ogarnę! Tylko kotów już nie podrzucaj, moje dwa wystarczą :P
OdpowiedzUsuńA Ty tańcz, głupia, tańcz, swoim życiem się baw! - i odbierz Bru po weekendzie :)
Uściski i dzyń-dzyń pełnym kieliszkiem :*
:-*
UsuńTrzymam kciuki i czekam na nowy adres z ut€sknieniem
OdpowiedzUsuńPracuje nad tematem :-)
UsuńJolku droga! dawno do ciebie nie zaglądałam. Wcześniej w osłupienie wprowadziło mnie, to że jesteś na śląsku z Decybelem i Holendrem pośród kretów vel kotów zamiast czarnego ścierściucha i po cichu zastanawiałam się ile tam wytrzymasz, mając nadzieję, że może faktycznie znalazłaś to twoje miejsce w życiu. A tu wpadam po dłuższej przerwie i pierdut Wa-wa. Jedyną stałą jest zmiana! Szkoda, że zmiana w takich dupiastych okolicznościach. Są takie farmazony, że każda zmiana na lepsze i że co cie nie zabije to cie wzmocni, ale ja_pier_dziu mam wrażenie, że ty to musisz być z jakiej stali czy coś... muszę cię zmartwić macierzyństwo zmienia każdą "jolkę" ale to nie znaczy, że zabija :)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się kochana i nie daj się
Twoja znajoma z dawnych blogolat KIKA
Bardzo cię pozdrawiam
Dziekuje bardzo! I do przeczytania w nowym miejscu :-)
UsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku życzy nieustająca wielbicielka Jolindy. Pozdrawiam i trzymam kciuki za powodzenie! :-)) kokola
OdpowiedzUsuńWszystkich Was zapraszam tutaj: http://bloguspospolitus.pl/
OdpowiedzUsuńWeźcie też znajomych, rodzinę i popcorn ;)
Śląsk to miejsce w którym ludzie dorastaja na kluskach, a na głowie noszą kapuchę. Uciekaj czem prędzej bo Cię zjedzą!!! :)
OdpowiedzUsuń