Nie pierwszy raz w życiu mam tę (nie)przyjemność. Niby część zasadzek już znam, niby wiem z czym się to je. Ale nadal czuję się jak dziecko we mgle...
Gdy kilka lat temu sprzedawałam swoje mieszkanie, pławiłam się w koszmarze pośredników, kupców, negocjacji i rozczarowań przez dobrych kilka miesięcy. A telefon dzwonił nawet grubo ponad rok po zamknięciu tematu i wycofaniu wszelkich ogłoszeń.
To jest koszmar.
Tak normalnie, to jest koszmar.
Bo to co ja sobie tutaj zafundowałam, a w zasadzie mi zafundowano, to jest level expert w taplaniu się w gównie.
Znacie ten rysunek?
To jestem ja.
Samotna matka. Z małym dzieckiem. Bez pracy. Z dwoma kotami.
Na rynku nieruchomości jestem obecnie człowiekiem najniższej kategorii. Dzieci rysują po ścianach i plamią kanapy. Matki z dzieckiem nie wyrzucisz, nawet jeśli nie płaci czynszu. Nie ma pracy, to z czego będzie płacić?!? A koty wiadomo - śmierdzą, drapią i zawierają demony.
Hahaha... żebyście widzieli minę pośredników, z którymi bez żadnego pomyślunku z mojej strony, chciałam być szczera i mówiłam im jak jest.
Taaaak. Jest fajnie :-)
Bolało, ale wydaje się, że coś znalazłam. Tarasu z lądowiskiem dla helikopterów, jaki miałam w moim byłym mieszkaniu, nie będzie. Saren też się raczej nie spodziewam. Ale za to Jeleń na rykowisku pewnie się znajdzie na upartego ;)
Tylko wiadomo - dopóki nie dostanę kluczy i się nie wprowadzę, niczego pewna być nie mogę.
W zasadzie to obecnie co do niczego nie mam pewności. Jestem tylko ledwo-ledwo pewna, że to ja piszę ten tekst i że ta dziwna twarz w lustrze jest moja...
Eeeeeeh.
Szukanie mieszkania to jest prawdziwy koszmar.
Myślę, że tu jest nisza dla moich start-upowych przyjaciół. Uwaga, darmowy consulting zapodaję. Brakuje serwisu, gdzie ogłoszenia będą AKTUALNE, przejrzyste, usystematyzowane i prawdziwe. Ileż to ja się pięknych mieszkań w sieci nie naoglądałam! Szkoda tylko, że mniej więcej połowa była nieaktualna, druga połowa nie zareagowała na moją prośbę o kontakt. A wybierać musiałam z czegoś zupełnie innego, co zostało mi jakoby "przy okazji" zaprezentowane.
Stay tuned, to pewnie jeszcze nie koniec przygód Jolki Wędrowniczki.
Że też to zawsze u mnie musi się dziać... Z drugiej strony, ktoś życzliwy podsumował to co się u mnie dzieje, że wszystkie te zawirowania są mi potrzebne. Zbieram przecież materiał na książkę ;-)
"Samotna matka z dzieckiem" nieco zatrważa... coś się stało ZNOWU?
OdpowiedzUsuńiza
heh. Podziwiam Twoją elegancką powściągliwość w nie-opisywaniu szczegółów, ale.... faktycznie wieje grozą z enigmatycznych sformułowań typu "do niczego nie mam pewności" czy powyższa " samotna matka". Kurczę. Dzielna z Ciebie dziewczyna - i rób, jak czujesz. Będzie ok.
OdpowiedzUsuńNieustające buziaki! :)
Właśnie. Też mnie te słowa zaintrygowały.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z przedmówcami, o co kaman 😉
OdpowiedzUsuńNie wiem co się stalo ale jesteś najdzielniejszą osobą, jaka znam. Chociaz tylko wirtualnie. Nieustająco kibicuję. 2015 ty chuju.dagmara
OdpowiedzUsuńJoluś, a opowiadałam Ci jak to kiedyś chciałam mamie kota podarować? takiego wiesz, ze schroniska....
OdpowiedzUsuńDzwonię do schroniska i mówię, że moja osobista rodzicielka marzy o tym, żeby sierścia przygarnąć. Na to głos z drugiej strony pyta "a czy osoba miała kiedyś kota?" To ja zgodnie z prawdą - "Panie, jeszcze niedawno miała 3 sztuki, jednego uprała i się wykończył na zapalenie płuc czy tam innych oskrzeli, drugiego przez przypadek psy zjadły, a trzeci poszedł gdzieś w pizdu i nie możemy go namierzyć :)"
Więc tak Joluś, z tą prawdą to uważaj,
Finał był taki, że kota dostałyśmy.... ale jak zadzwoniłam z innego numeru telefonu. Wybrałyśmy go z mamą bo jako jedyny darł ryja tak, że go w sąsiednim województwie było słychać. Dostał na imię WRZASKU :)
Anja Angelina
A szukanie mieszkania to delikatnie rzecz ujmując to - chujnia z grzybnią :)
UsuńTakże ten - kciukensy trzymane som ;)
Anja Angelina
oj stara:-(
OdpowiedzUsuńale jara! powodzenia...trzymam kcuki
Koty zawierają demony, no proszę, czego to ja się dowiaduję...
OdpowiedzUsuńnoż kurde..! samotna matka?!
OdpowiedzUsuńGwoli ścisłosci: nie ma czegoś takiego jak "samotny rodzic (matka/ojciec)". No przecież Decybel nigdy na moment samotności Ci nie pozwoli, stale będzie "siedział" na Tobie. Z małym dzieckiem chyba nie można być samotnym.... Pozdrawiam, trzymam kciuki "za" i czekam na książkę. Andrzej
OdpowiedzUsuńto jest bardzo sluszna prawda.
Usuńpadles powstan.
zwiazek na cale zycie willing or not a przynajmniej najblizsze 15 lat jak nic;-)
p.s. nastepny blog proponuje od razu nazwac 'NaEtapie' - nie bedzie potem ambarasu. posylam wraz z pedrakami good vibez!
Aż mi się wierzyć nie chce! Ściskam:)
OdpowiedzUsuńkwk
Nie samotna matka - tylko jeśli już to SAMODZIELNA ...
OdpowiedzUsuńPowodzenia Jola, dasz radę, z biegiem czasu wszystko się ułoży! :)
Nawet po najgorszej burzy z piorunami wychodzi słońce. Będzie dobrze!
duża buźka.
Koty zostaw na Śląsku, nie są przyzwyczajone do stolycy... ulach
OdpowiedzUsuńKoty to akurat oba rodzone w waw :-) poziom zycia im spadnie, ale co zrobic... Lajf ;-)
Usuńkurczę, przyznam, że jestem w szoku. Sama miałam parę niespodziewanych akcji w życiu (między innymi ja z kolei ponad 10 lat temu wyprowadziłam się z Gliwic, z powodów osobistych, do Warszawy, zaczęłam Cię wtedy czytać (bloguspospolitus) i aż mi się buzia uśmiechała, że z kolei Ty teraz na moim Śląsku (okolice Raciborza?)). Ale przyznam, że jestem w szoku, bo jeszcze w październiku czytam pisany z Twoim wspaniałym humorem post o Holendrze u lekarza, by już w listopadzie czytać o samotnym macierzyństwie i szukaniu mieszkania w Warszawie! Jeśli to oznacza rozstanie z Holendrem na wieki, to oby z jak najmniejszą szkodą dla Brunona. Ale pewnie sama to wiesz...
OdpowiedzUsuńEwa
ups. to sa jakies niedobre wiadmosci. myslalam, ze warszawa/wilanow jest wspolnym planem. mam nadzieje, ze sie trzymacie, ze moze sie to jeszcze jakos znow niespodziewanie zmieni. na lepsze!
OdpowiedzUsuńlylowa
Juz czekam jak za kilka wpisow bedziesz pszedszkole ogrniac w wawie i w nowych korpo szpilkach popylac na mordorze
OdpowiedzUsuńJuz czekam jak za kilka wpisow bedziesz pszedszkole ogrniac w wawie i w nowych korpo szpilkach popylac na mordorze
OdpowiedzUsuńTaki nagły zwrot akcji? Może nas wkręcasz? Bo aż trudno uwierzyć.
OdpowiedzUsuńŻe radę sobie dasz, w to nie wątpię. Ale czemu chcesz wynająć mieszkanie, a nie kupić? Zakładam, że pieniądze nie są problemem, bo nie były dotąd, a Holender (cokolwiek się stało) pewnie się dołoży, w sumie łaski nie robi.No, chyba, że Twoja wina, to nie wiem.
Trzymam kciuki za jak najmniej bolesne przejście do nowego etapu!