Każdy kraj czymś się wyróżnia - ilością przestępstw, spożyciem wódki, zaludnieniem, wyludnieniem, zamiłowaniem do budowania wielkich obiektów, czy jedzenia oliwy z oliwek nawet z deserem.
A Holandia na pierwszy rzut oka jest taka więcej nijaka. Wszystko jest ładnie zorganizowane, wysprzątane i ogarnięte. Zasady chociaż nie zawsze oczywiste, są jasne i przestrzegane. Krowy, rowery, plaskatość.
Ale są takie rzeczy, które zadziwiają.
No bo co innego można powiedzieć o zwyczaju spożywania musu jabłkowego z daniem mięsnym? Tak z boku, jak my przegryzamy ogórka kiszonego. Zadziwiające!
Albo dlaczego mimo że narkotyki są tutaj ogólnodostępne nie widziałam jeszcze nikogo pod ich wpływem, a na holenderskich imprezach, na których byłam tylko Francuzi palili trawę?
No i jak można jeść frytki z majonezem, zieloną fasolkę z gałką muszkatołową oraz uważać coś, co przed usmażeniem wygląda jak psia kupa, a po usmażeniu tak smakuje, za narodowy przysmak? Mówię o frikandel rzecz jasna...
Albo dlaczego w związku z tym, że sklepy są otwarte pół soboty, muszą być zamknięte przez pół poniedziałku?
O, albo piwo. Taki niby piwny kraj, ale jak zamowisz piwo w knajpie, to dostaniesz 0.25l. Duże piwo trzeba zamawiać specjalnie i zazwyczaj dostępne jest tylko z nalewaka.
No i why o why po angielsku Holender to Dutch, a język to nie holenderski, a niderlandzki, co w tłumaczeniu jest także dutch'em.
Holendrzy mają podobno największe spożycie kawy. To nie dziwi biorąc pod uwagę ciągłą zmianę pogody - deszcz normalny, silne opady, mżawka, siąpienie, zacinanie. Generalnie wieczna woda połączona z wiatrem i nieśmiałym słońcem. Bez kofeiny ten naród by zginął, to pewne. Tylko dlaczego ta ich kawa smakuje błotem? Jest nawet gorsza niż amerykańska lura... I ta kropla mleka. Serio, kropla. Smaku nie zmienia, a kolor staje się tylko bardziej mętny. Mniam ;-)
Ciekawe jest też podejście do zwierzątek domowych. Koty i psy są tutaj dla lamerów. Jeśli jesteś miłośnikiem zwierząt masz 12 owiec trzech różnych ras, 4 kozy, dwa konie wyścigowe, dwa takie wielkie włochate, które w razie kłótni z sąsiadem mogą staranować jego dom i ze trzy kucyki, żeby dzieci mogły im pleść warkocze. Króliki, kury, kaczki i gęsi oczywiście też są obecne, ale drobnica się nie liczy.
Holendrzy grają namiętnie w hokeja. Przy czym nazywają hokejem hokej na trawie. A regularny hokej jest tutaj hokejem na lodzie i nikomu nie udało mi się wytłumaczyć, że przecież jest odwrotnie, że prawdziwy hokej to ten krwawy sport na lodowisku, a nie ten z zielonymi od trawy skarpetami.
Poza dużymi miastami ludzie pozdrawiają się na ulicy. Wszyscy ludzie, nie tylko znajomi. Nawet kobiety z PMSem i panowie z kryzysem wieku średniego.
Krótkie hej, palec w górze i tyle. Tylko tyle, a atmosfera jakby inna.
No i nigdzie nie widziałam tulipanów w ogródkach. A to już chyba szczyt wszystkiego w tym płaskim kraju ;-)