Siorbię trzecie espresso. Jestem jak zombie na plaży. Wkurzona, nieprzytomna, absolutnie poza strefą komfortu, która kończy się na skraju łóżka. Ciśnienie rozsadza mi już czaszkę, ale nadal jestem w niedospaniowym letargu.
I właśnie wtedy, wtedy noszkurwa, gdy wreszcie udaje mi się zwalczyć ziewanie i marzenia o zapadnięciu w sen zimowy mimo środka lata, wtedy co?! Otóż wtedy Szanowny Decybel zwija się w kulkę, przytula, słodko ciamka poziewnie i zasypia...
Argh....!!!
Ale ale. To nie koniec. Ponieważ Diableństwo ma faze sklejenia, muszę, MUSZĘ-gdyż-natychmiast-ryk, tkwić z gadem w łóżku. Niespać w łóżku.
Co za ironia, bo gdyż 10min temu chciałam zabijać za możliwość zalogowania się w wyrku.
Czy jest jakiś odkofeinizator na rynku? :-/
ciężko jest mi współczuć z uśmiechem na buzi ;)
OdpowiedzUsuńOjtam ojtam ;-)
OdpowiedzUsuń