Ale dla mnie życie na wsi to finansowy koszmar jest. Nie to, że zęby w ścianę i liczenie ileż to miesiąca zostało do następnego zastrzyku gotówki, ale każdy jeden rachunek przyprawia mnie o opad szczęki.
Prądu żremy ogrom. Ale jak go nie zżerać, gdy ciemno tu jak w Średniowieczu? No to mamy lampy w ogrodzie, dookoła domu, przy furtce i bramie. Żrą prąd bardzo zacnie. Lampek i lampideł w domu też więcej niż w mieszkaniu, bo metraż domu jednorodzinego zwykle jest większy niż mieszkania w bloku.
Woda. No niby w mieście też się trzeba kąpać, ale tutaj, z okazji ciągłego kontaktu z czarnoziemem, kominkiem, śmietnikiem, kosiarką, itd. nieustannie czuję się zakurzona. Myję więc jolkę, a licznik szaleje. Latem dochodzi przyjemność podlewania ogrodu...
A każdy prysznic, czy spuszczenie wody to przyspieszenie zawezwania szambiarzy. Za darmo nie przyjeżdżają ;-)
Ale wszystko to, to jest małe miki. Bo duże miki to jest kurna ogrzewanie.
Nie będę nawet pisać, ile już utopiliśmy kasy w renowację istniejącej w zakupionym przez nas domu instalację. Piec, pompa, termostaty, przeglądy, drobne naprawy. Masakra... Ogrzewanie jest na gaz, gazu w drodze brak, a więc mamy wkopany w ogrodzie ogromny zbiornik na gaz.
Sam pomysł mieszkania tuż obok czegoś takiego jest dosyć straszny, ale prawdziwie upiorne to są rachunki za napełnienie gazem tego cuda.
Po ostatnim dowozie, gdy pan wystawił mi fakturę na 8 tysi, prawie nakryłam się nogami. No ale spooooko, przecież zgodnie z tym, co mówił poprzedni właściciel, zbiornik trzeba napełniać raz-dwa razy do roku. I to przy dużej rodzinie.
Oczywiście.
Jeśli lubi się mieszkać w lodówce, to może...
Nam gazu wystarczyło na 3.5 miesiąca... :-/
A potem, czyli właśnie dzisiaj, gaz się skończył. I to boli. Boli, gdy szczękasz zębami, gdyż akurat po raz pierwszy tej zimy szczypnął mróz i za oknem jest -10... Boli, gdyż nie ma ciepłej wody, a dziecię raczyło zakupsztalić się od brody po pięty. Boli, bo trzeba czekać na dostawę gazu dwa dni.
Tak, tak, jest usługa dowozu ekspresowego gazu. Płatna jedynie 870zł, gdy nie mieszka się tuż pod hurtownią, rozlewnią, czy jak tam się nazywa to miejsce, gdzie jest trzymany gaz w hurcie. Jest taka usługa, tyle że zimą, szczególnie przy mrozach, nie da się jej zamówić, gdyż wszystkie samochody są zajęte dostawami... Ha ha.
Brak gazu równa się zimny parkiet, a to oznacza możliwość jego wylecenia w kosmos, gdyż z podłogówką i parkietem trzeba ostrożnie jak z jajkiem. Także... przy dobrych wiatrach mamy szansę na kolejny remont podłóg. Żeby nudno nie było.
Dobrze chociaż, że ciśnienie mam wysokie przez to wszystko. Przynajmniej mi ręce nie grabieją...