czwartek, 23 stycznia 2014

Macierzyńskie mity

Dzisiaj jest ten dzień, gdy mi się ulewa. Przelewa. 
Wszystko wkurza, zimno i gołą stopą w klocek lego bądź ciepły jeszcze koci rzyg. 

Dlatego muszę to napisać - macierzyństwo jest przereklamowane.
A tak, to już chyba pisałam.
No ale mity. Mitów macierzyńskich jest milion... I zupełnie nie rozumiem dlaczego nikt ich nie obala...

1) niemowlęta pięknie pachną

Otóż pięknie pachnie ciasto drożdżowe, skoszona trawa, curry z baraniny, powietrze po burzy i niektórzy mężczyźni.  Małe kotki pięknie pachną. Smażony boczek. Nowe buty. Wysprzątany samochód.
Dzieci śmierdzą.
Jasne, jak zamarynuje się je zaraz po kąpieli w oliwce, talku i czystej pidżamie, to pachną. Pachną tymi właśnie rzeczami - oliwką, talkiem, mydłem i praniem. Ale już za 5 minut, po pierwszym rzygu, czy zsikaniu się w pieluchę, egzemplarz znów jedzie. I to ostro. Ktoś, kto uważa zapach połowicznie przetrawionego mleka, musu jabłkowego lub delikatnych ziemniaczków z młodą marchewką i indykiem (nadal mówimy o częściowym strawieniu) za najprzyjemniejszy zapach na świecie, jest chory!
A tak właśnie pachną niemowlęta - rzygulce, sikulce i kupsztale. Wymieszane z wonią słodkich kosmetyków dla dzieci. Bleh!!!


2) poród nie należy do przyjemności, ale gdy tylko położą ci dziecko na brzuchu, o wszystkim zapomnisz

A grzyba zapomnisz!!! Ja od pięciu miesięcy boję się zasnąć, bo co jakiś czas śni mi się porodówka i te 'magiczne' chwile... To jest traumatyczne przeżycie, gigantyczny wysiłek, zamieszanie, pożar w burdelu i totalny brak kontroli nad czymkolwiek ze strony głównej zainteresowanej.
Tego się nie zapomina. Można z tym żyć, jasne. Można nawet lubić rodzić dzieci, ale tego się nie zapomina...


3) czas przy dziecku mija jak szalony

Bzdura! Odkąd siedzę w domu z dzieckiem nudzę się jak nigdy w życiu. Aaaale na nic nie mam czasu. Karmienie, usypianie, pranie, ogarnianie chaosu, przebieranie, kąpanie, zabawianie, spacerowanie, pilnowanie... Doba nagle ma 427 godzin, które wypełnia jedynie dziecko. Jesteś non stop zajęta i urobiona po łokcie, a na koniec dnia możesz tylko powiedzieć, że przetrwałaś kolejny dzień... Zero namacalnych efektów pracy. 

4) stracisz figurę, ale po ciąży szybko ją odzyskasz przy odrobinie dobrej woli

Jasne. Jeśli jesteś patyczakiem i podczas ciąży wyhodujesz sobie tylko małą piłkę na brzuchu, pewnie w dwa tygodnie po porodzie wrócisz do normalnych ciuchów. Natomiast średnia pociążowa jest jakby inna. Bo nawet jeśli nie przybrałaś 20kg, to zostaje temat cycków... Nie mieszczą się w żadną bluzkę, czy sukienkę, którą miałaś. Są ogromne i wcale niefajne. 
Do tego nagle się okazuje, że 90% tego co posiadałaś przed ciążą absolutnie nie nadaje się do użytku, gdy siedzisz w domu z niemowlakiem. Sukienki, marynarki, biżuteria, obcasy, spódnice, pończochy, małe torebki, apaszki, eleganckie bluzki... Wszystko to raz że nie pasuje, a dwa że przy dziecku nie założysz. Bo zarzyga, podrze, niewygodnie, rozerwie ci uszy, itd. Możesz te rzeczy, większość swoich rzeczy, spakować i wypieprzyć na strych z nadzieją, że za kilka lat się w nie zmieścisz i nadal będą na czasie...

Oczywiście musisz w czymś chodzić, więc odkrywasz tłumioną przez lata miłość do rozciągniętych dresów, t-shirtów w maskujące wojskowe wzory i buty wciągajki - bez sznurowadeł, czy innych zapinań. Matka jest zawsze w trybie bojowym i musi być zdolna przejść z opcji spanie w opcję manewry w lesie przy -15 stopniach w trzy minuty!

No niby można iść do sklepu i kupić nowe wygodne dżinsy i bluzy. Kłopot jest jednak taki, że przez pierwsze kilkanaście lat życia dziecka, nie ma na to specjalnie czasu...


5) macierzyństwo służy kobietom - promienieją i rozkwitają po urodzeniu dziecka

No może. Może ja po prostu tych matek nie znam... Bo te co znam, w tym ja sama, to po urodzeniu dziecka niestety nie odmłodniały...
Łysiejesz. Tak, włosy wypadają garściami... Podziękuj huśtawce hormonalnej.
Szarzejesz na twarzy. Dzieciak wysysa z ciebie wszystko co najlepsze. I to już zanim go urodzisz. Podkrada witaminy i minerały. A po porodzie dochodzi jeszcze zmęczenie cudownym aktem powicia potomstwa, nieprzespane noce, wieczne zabieganie i zero czasu dla siebie.

Młode matki wyglądają dobrze tylko, gdy opuszczają jaskinię. A opuszczają ją wyłącznie w ważnych sprawach i to rzadko. Wtedy nakładają puder szpachelką, malują podkrążone oko i wciskają się w modelującą bieliznę. I wtedy owszem, czują się dobrze, a przynajmniej lepiej. Zerwane ze smyczy codzienności i służby ku chwale dzieciątka...

10 komentarzy:

  1. A poczekaj, jak trochę odrośnie od podłogi i zacznie pyskować. Wtedy to dopiero masz ochotę wysłać dziecka na księżyc.

    Gdzieś z dzieciństwa, trochę z otoczenia obecnego- tkwi we mnie drzazga Matki Polki. Jakby kobieta, idealnie równo 9 mcy po zamążpójściu musi stać się Idealną Żoną, Przyszłą Matką Inkubującą, Matką Idealnego Dziecka ( z Idealnym Porodem w tle), Matką Polką Poświęcającą Się w Imię... i tak dalej. A ja, noż cholera, nienawidzę szufladkowania, tym bardziej, im bardziej ktoś stara się wepchnąć mnie w pewne ramki i odgórne schematy. I ta maluteńka drzazga, ta- "musisz być idealna we wszystkim, co robisz, twój dom musi być idealny, musisz zawsze perfekcyjnie wyglądać". A ja, kiedy córcie moje najmilsze budzą mnie o szóstej, kurwa, rano- wcale nie mam ochoty szpachlować twarzy, układać włosów, szukać czystej bluzki. Nie mam ochoty codziennie gotować dwudaniowych, odżywczych obiadów dla dziatek i męża. Nie mam ochoty wychodzić na spacer, kiedy jest -4 na termometrze. No nie mam i już. Ale MUSZĘ, bo Matka Polka zawsze robi to, co należy.

    A wiesz, co jest najgorsze? Że to my, kobiety, robimy to innym kobietom. Bo jak hipotetyczna znajoma zapyta- a jak to jest być matką, jak to jest rodzić- to ile procent z nas powie, że to MEGA chujowizna? No może 1. Na sto. I chociaż miałoby się ochotę wylać z siebie wiadro żalu- nie zrobisz tego. Zaciśniesz zęby i powiesz, że jest super. Że pociecha. I że polecasz. A ona, ta hipotetyczna znajoma, uwierzy.
    Koło życia, ehehehehe.

    Bogowie, ale się rozpisałam! Nie czytam nawet, bo obawiam się, że bez żadnego sensu. Ale cóż, dziatki śpią, a ja się zalewam wódką.

    Pozdrowienia, Paskuda. (idealna mama idealnych dzieciątek, hahahaha)

    OdpowiedzUsuń
  2. hihihi zgadzam się z przedmówczynią :-)
    Tylko niestety im starsze dziecię to bardziej pyskate i musisz się bardzo, bardzo ale to bardzo wysilać, żeby cos takiego przegadać. Czasem mam ochotę mojego 10latka wysłać w najdalsze czeluście kosmosu bez biletu powrotnego a w międzyczasie przeprowadzać się non stop, żeby nie zajarzył aktualnego adresu pobytu rodzicielki.
    Wytrzymasz ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie, Paskuda, kto o tym tak powie? I chwała Ci Jola za to, że to robisz. Ja swoją wewnętrzną Matkę Polkę zadusiłam poduszką zanim jeszcze wzięła głębszy oddech żeby mi wygłaszać górnolotne przemowy. Jakaś akcja społeczna by się przydała. Może wtedy przestałybyśmy zbiorowo "musieć" kosztem własnego ja. Napisałaby Ci jeszcze Jola "poczekaj aż toto podrośnie do nastu" ale nie będę dobijać, moje zdanie na temat tego wynalazku znasz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezuuuuuuuu, nie przerażaj mnie..... Rodzę w maju :(

    OdpowiedzUsuń
  5. wlasnie. najwazniejsze to sie nienapinac i sobie odpuscic /polecam takze podczas porodu/ - uniknie sie frustracji.
    robic najlepiej jak sie moze*
    matka wystarczajao dobra

    * jak nie moze wystepuje w getrach i je na obiad czekolade pozorujac kosmetyczne dzialania okolodomowe...

    roro

    OdpowiedzUsuń
  6. Magiczne chwile to powinno się mieć z kawą w reklamie na święta :)
    Ale serio, to ja niektórych rzeczy nie pamiętam z porodu....No, dziecko pamiętam.

    To wszystko święta prawda, zgadzam się...
    ale już niedługo, za 4-5 lat, wszystko zostanie wynagrodzone milionami rysunków z "kocham mamusię", milionami całusków, wszystkim co zechcemy. Ja np.uwielbiam, że mam z kim chodzić na spacer, może to prozaiczne, ale mnie cieszy ...

    OdpowiedzUsuń
  7. No to dorzucę coś od siebie :)
    Ad. 1. Niemowlęta pachną. Każdy jakoś pachnie. Poczucie piękna jest względne.
    Ad. 2. Pewnie, o ile Ci położą dziecko na brzuchu. Ja skończyłam naturalny poród CC i tuż po zabiegu widziałam maluszka tylko kilka chwil.
    Ad. 3. Oj tak. I jeszcze Cię pytają, co Ty właściwie robiłaś przez cały dzień, że jesteś zmęczona? W końcu opieka nad dzieckiem to tylko zabawa!
    Ad. 4. Życzliwi zaraz Ci powiedzą, że chcieć to móc i widać za mało się starasz, jesteś kiepsko zorganizowana albo za mało Ci zależy.
    Ad. 5. Moje macierzyństwo zaczęło mi służyć bardzo powolutku dopiero jak maluch skończył rok. Wszystko więc przed Tobą! Głowa do góry!

    Łączę i solidaryzuję się w bólu!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham Panią za ten tekst, czyli nie jestem sama! Zgadzam się z wszystkimi punktami. Właśnie ryczy mi takie jedno bobo na podłodze a ja mam dzień w stylu nieuczesanym właśnie...

    OdpowiedzUsuń
  9. Wszystko to najprawdziwsza prawda! Ale co, zabijesz po tylu męczarniach? Ja pamiętam jak do mnie doszło po urodzeniu córki- O rany, jestem na nia skazana do końca życia! Ale z czasem jest lepiej, moja na dniach kończy 18 lat i naprawdę nie wiem kiedy to zleciało:-)))

    OdpowiedzUsuń
  10. prawie się zgadzam :) ale:
    - uwielbiam zapach dzieci, zwłaszcza z lekką nutą rzygowin :) naprawdę nie wiem dlaczego? to mnie wzrusza i rozczula
    - pa urodzeniu dziecka w magiczny sposób odnalazłam swoją kobiecość i zaczęłam wyglądać świetnie i to nie są moje subiektywne odczucia tylko opinie z zewnątrz
    ale cała reszta to święta prawda i niestety pierwszy rok czułam się tak do bani, że nawet nie chcę wspominać

    OdpowiedzUsuń