środa, 2 kwietnia 2014

Wsi spokojna, wsi wesoła

Czy ja już wspominałam, jaką bujdą jest określenie 'sielskie, wiejskie życie'?

Kupiliśmy dom. Nie taki stary, jakoś 7 letni chyba. Wyremontowaliśmy wszystko, co się dało, ale niektórych rzeczy się nie dało, albo uznaliśmy, że nie będziemy ich zmieniać, bo sumarycznie taniej i szybciej byłoby postawić nowy dom. A na to, przez zbliżający się poród decybela nie mieliśmy czasu i ochoty.
No więc zostały okna (aha, zimą zachowują się jakby ich nie było i ogrzewamy ogród, latem tworzą za to gustowną szklarenkę), dach (nie moge się doczekać obfitych opadów śniegu), ściany, itd. No i instalacje, a przynajmniej ich większość.

Pisałam już o ogrzewaniu. Fachowców było wielu. Każdy następny narzekał na poprzedniego. Części wymieniliśmy masę, rozwiązanie techniczne zostało unowocześnione o kilka tysięcy złotych, a całościowo przez pół roku mieszkania wydaliśmy już ponad 20 tysięcy wyłącznie na ten cel. 
Działa oczywiście jak chce i nikt nie ogarnia dlaczego.
A kto użera się z fachowcami? No ja. Gdyż język (chociaż ja ledwo rozumiem, gdy 'godajo' do mnie) oraz gdyż tutaj fachowcy pracują do 15-tej, a Holender do hmm zawszej. 
Hahahaśmiechprzezłzy.

Wczoraj mieliśmy kolejny odcinek z serii 'życie na wsi boli'. Otóż pod piecem utworzyła się gigantyczna kałuża. Kapało. A jakby nie powinno. Zawezwałam fachowca.
Musiałam brzmieć poważnie, albo maniakalnie, bo już po 30 minutach był na miejscu. Zbrodni. Przyszłej. Albowiem słowo daję jeszcze kilka takich przygód i któryś z tych partaczy zginie z mojej ręki.
Przyjechał, załamał ręce, ponarzekał na poprzednich fachowców (chociaż to on był ostatnim, który przy piecu grzebał) i poprzednich właścicieli i orzekł, że cośtam w boilerze się zepsuło, ciśnienie jest za wysokie i najprawdopodobniej miesza nam się woda pitna z wodą z instalacji grzewczej, czyli z tą która powinna grzecznie płynąć w rurkach w podłodze i w kaloryferach.
Bosko.
I wtedy sobie uzmysłowiłam, że ta pieprzona woda miesza się tak od kilku dni. Gdyż od kilku dni jest żółtawa i od kilku dni dawała pretekst Holendrowi do psioczenia na Polskę. Że on podatki i rachunki w PL płaci i co?!? I nawet czystej wody w kranie nie ma! I że to jest trzeci świat i że tutaj nie da się żyć.
Uspokajałam go, że pewnie jakiś remont robią i że tak bywa. Oraz siedem razy odmawiałam udania się do gminy z oficjalną skargą...

No a teraz już wiem, dlaczego woda była żółta.
Nie wiem tylko jak wpłynęło picie wody z kaloryferów przez moje półroczne dziecko na stan jego zdrowia...

Szfaaak!
Ten dom nas wykończy! Jeśli jakimś cudem nie finansowo, to psychicznie i zdrowotnie... :-/

Ktoś może chce kupić ładny, wyremontowany dom na Śląsku z dużym ogrodem i gruntami rolnymi?


12 komentarzy:

  1. az mi sie slabo zrobilo... moj Felek od wody mial sepse:((( uwazaj i obserwuj Mlodego. Jakby nagle mial goraczke to od razu lec do szpitala. Nie czekaj na nic. nie chce cie straszyc ale badz uwazna zebys nie musiala przechodzic tego co my..

    I pisz czesciej z tej wsi! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pił tylko przegotowaną. Ale. Nadal. Mam ochotę bombę pod ten dom podłożyć :-/

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, serdeczne wyrazy współczucia…. Rzeczywiście niestety tak jest - dom to kłopot i jak nie urok to przemarsz wojsk albo inna zaraza (tak mawiała moja babcia). A jeśli idzie o wodę, to co Was nie zabije, to Was wzmocni. Skoro żyjecie, znaczy będziecie silniejsi :-)
    Pozdr,
    Andrzej

    OdpowiedzUsuń
  4. My jesteśmy w trakcie kupna domu duuużo starszego od Waszego :D Ogromny dom, 360 m2, dla nas - dwojga tylko. Uparliśmy się, jak dzikie osły, że ten i żaden inny. Ale w sumie Twoje problemy, wybacz pliz, to miód na moje serce, bo skoro dom 6-letni daje takie problemy, to równie dobrze mogę mieć dom 60-letni ;) A życie na wsi wciąż jeszcze wydaje mi się sielskie w porównaniu z piekłem miejskiego blokowiska :) Być może zmienię zdanie, jak juz na wsi pomieszkam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, nie zazdroszczę tego, co Cię czeka ;-) ale jak bardzo Cie na wies ciagnie, to pewnie bilans bedzie na plus. Trzymam kciuki :-)

      Usuń
  5. Dzięki za kciuki, przydadzą się! :) Bardzo mnie/nas ciągnie. Ale oczywiście nie po to, by orać :) Nie zamierzam nawet warzyw żadnych uprawiać, choć mąż się odgraża, że koperek, chrzan i szczaw musimy swój mieć. Poza tym ta wieś połączona jest z miastem, Inter Marche kilkaset metrów od domu, a do centrum miasta 3 km. Pewnie, że się trochę boję. Najbardziej kosztów ogrzewania. I nocowania :D Szczególnie, że często sama jestem miesiącami. Dom niby na odludziu nie stoi, ale na samą myśl, że mam w nim sama zostać na noc, skóra mi cierpnie ;) Psa chcemy, owczarka niemieckiego, szkolonego, ale zanim to nastapi, to jednak trochę czasu minie... Ale i tak nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam jeszcze, że to dziwne, że ten dom tak chcemy. Oglądaliśmy tyle domów piękniejszych, nowszych, całkiem nowych, ładniej połozonych (np. nad jeziorem) a zauroczył nas ten akurat. Chyba wielkością nas wziął :D

      Usuń
    2. Po prostu na Was czekal :-) ale skoro tak, to moze bedzie dla Was laskawszy niz ten moj dla mnie ;-)

      Usuń
    3. Oby :) Bo nie ukrywam, że trochę się go boję, czy - żeby lepiej brzmiało dla mnie samej - budzi we mnie respekt :)

      A czym Wy kierowaliście się wybierając Wasz dom?

      Usuń
  6. Coś, co nas nie odrzuca i jest na sprzedaż ;-) tutaj nie było wielkiego wyboru niestety...

    OdpowiedzUsuń
  7. Jolka spokojnie Dziecko się uodporniło a kocioł na pewno ma system anty legionella jakiej marki masz ten kocioł może pomogę!

    OdpowiedzUsuń
  8. Z kotłem sprawa już załatwiona, dziecko żyje, a ja muszę sobie nowy temat do narzekania znaleźć ;-)

    OdpowiedzUsuń