piątek, 11 kwietnia 2014

Wszystkie dzieci nasze są

Lubię ludzi. Niektórzy uważają mnie nawet za hiper socjalną, ale to nieprawda. Lubię ludzi, tak jak lubi się sól, czy chilli - dawkowanych. I najlepiej, żebym mogła mieć wpływ na częstotliwość i wielkość dawek.
I mimo, że znajomi pukali się w głowę, gdy pakowałam swoje warszawskie życie do kartonów i jechałam na dzikie, bezludne południe, wcale na co dzień nie brakuje mi ludzi.
Brakuje mi wychodzenia z domu do ludzi, ale to inna sprawa.

Nigdy nie zaczepiam ludzi na ulicy ot tak, żeby pogadać, albo ponarzekać. Sąsiadów znam i zawsze znałam tylko z widzenia i dzień dobry.
Aaaale. 
Jak ma się dziecko, to nagle masa ludzi, która nigdy normalnie by się do mnie nie odezwała, zaczyna odczuwać nieposkromioną chęć wchodzenia ze mną w interakcję.
Trochę się tego spodziewałam nauczona doświadczeniem z psich spacerów. Psiarz do psiarza zagada, jasne. Tworzą się nawet psie obozy - pudle vs. blabladory. Zbierający gówna vs. udający, że nie widzą. Itd. 
Ale psie rozmowy, o ile po jakimś czasie znajomości nie przerodzą się w zwyczajną ludzką znajomość, dotyczą wyłącznie psów i są prowadzone wyłącznie przez psiarzy.

Do zagadania, gdy masz ze sobą dziecko, garną się niestety nie tylko dzieciaci. Każdy ma jakieś zdanie dotyczące tego, czy MOJE dziecko powinno jeść pomidora w restauracji, mieć kurtkę zapiętą lub nie, ciumkać skórkę od chleba, czy bawić się na trawie w marcu w tym wieku!
Wszystko to da się zbyć uśmiechem, żartem, milczeniem, albo przejściem na angielski. Większość ludzi odpuszcza sobie pouczanie cudzoziemców, bo wiadomo że to głupki. Tylko my w PL hodujemy dzieci poprawnie, jasna sprawa.
Są jednak takie sytuacje, kiedy angielski, czy ignorowanie zaczepek nie działają, a nie ma dokąd uciec. 
Kolejki.
Poczekalnie.
Samolot...

I wtedy się zaczyna:
- Popatrz Józuś, to małe całkiem jak nasz Antek, co?
- Nooo...
- Ależ ma śliczne pucki! I oczy takie okrągłe, na pół twarzy! I jak to patrzy, takie to mądre od małego! A gu gu! A ti ti! Byziu byziu byziu mały urwisie! 
Tutaj zaczyna się dotykanie dziecka po twarzy, całowanie rączek i gilgotanie w stopy. Mnie ciśnienie skacze i mam ochotę zneutralizować kobitę laserem. No ale przecież nie mogę, gdyż jest miła, tak? Może nawet ciut za miła i ciut za bardzo się spoufala z moim dzieckiem. 
Może widzę jej twarz całą w okropnym pudrze nakładanym szpachelką. Po ciemku. W pudrze, który właśnie wciera w twarz mojego dziecka szepcąc mu jakieś gugupierdy do ucha.
Może jej ręce pokryte kurzajkami i brudem to nie jest to, co chciałabym by miało kontakt z twarzą mojego dziecka.
Może Józuś cuchnący petami i wódką nie powinien targać mu włosów, nawet jeśli bardzo tęskni za swoim wnukiem?

Tylko jak grzecznie powiedzieć 'spierdalaj kobieto/dziadzie, to nie jest zabawka'?

A naprawdę często mam na to ochotę...

To jest naprawdę okropne. Nie dotykamy się wzajemnie z obcymi, prawda? Ale dziecko to już każdy chce pomacać. I nikt, NIKT NIGDY, nie zapytał mnie, czy może.

Odbiło mi, zdziczałam bez ludzi i stałam się zaborczą kwoką, która chce zadziobać potencjalnych wrogów, czy może też uważacie, że dziecko to mały człowiek i nawet tiutiająca, ale obca babcia nie ma prawa go ot tak dotykać?

15 komentarzy:

  1. Nie, nie zdziczałaś na wsi. ja nie mieszkam na wsi i też nie toleruję dotykania swoich dzieci. I wydaje mi się to zupełnie naturalne, że matki chcą chronić swoje dzieci.
    Dlatego nigdy nie miałam problemu z mówieniem obcym, żeby tego nie robili. Niech sami siebie dotykają! a jak ktoś był wyjątkowo nachalny, potrafiłam robić im to samo - złapać babę za policzek, niech zobaczy, czy to jest miłe! I mam gdzieś, czy ktoś się na mnie obrazi, czy uniesie. ważne, że zabierze łapy od mojego dziecka ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jola, napisalas, ze dziecko to czlowiek. Zmienilas sie na tej wsi, zmienilas :)

    PP

    OdpowiedzUsuń
  3. ja tam szału dostaję, jak ludzie z łapami do mojego psa lecą, a co dopiero z dzieckiem będzie... fakt, pies ładny, ale kurde, znajda, bo ja wiem, czy im tych łap przy samej.... yyy... ten, nie odgryzie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to bym chciała, żeby młody gryzł. No albo chociaż rzygał fontannami na życzenie ;-)

      Usuń
  4. Mów na dzień dobry że ma Hiva od razu się odsuną

    OdpowiedzUsuń
  5. Właściwie też uważam, że nie jest dobrze, jak obcy ludzie z łapami do dziecka się pchają. Ale po zastanowieniu się muszę jednak napisać: nie przesadzajcie! Dajcie szansę dziecku na wzmacnianie odporności, a poza tym przez wieki ludzie dotykali cudze dzieci, a poza tym jeszcze cieszcie się, że macie nad tym kontrolę i zdarza się to przy Was, bo mogłoby się zdarzyć przecież, jak zdarzyło się tysiącom poprzez wieki, a i zdarza się nadal, że dziecko straciłoby rodziców i całkiem trafiłoby w obce ręce, dosłownie i w przenośni. Więc cieszcie się, że ludzie okazują Wam i Waszym dzieciom sympatię, ceńcie to i nie dziwaczcie za dużo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eva, masz rację. Generalnie :-)
      Ale już w szczegółach, czyli w życiu trudno mi to przełknąć. Ktoś, kto wygląda / pachnie tak, że bardzo nie chcę, żeby mnie dotykał, w moich oczach nie powinien dotykać mojego dziecka.
      I tak dzieciak liże wózek sklepowy (gdy nie patrzę) i ma kontakt z najróżniejszymi świństwami, ale wolę, żeby obcy ludzie go po twarzy nie głaskali, nie całowali, itd.

      Usuń
    2. Wiem, wiem, bo generalnie też tak wolę. Ale życie to nie koncert życzeń! :D

      Usuń
  6. To ja w tym miejscu złożę samokrytykę:

    A więc, też zdarza mi się mówić do obcych dzieci. Niezbyt często, ale jednak. I stanowczo, tylko mówić, a nie obmacywać.
    Poza tym mówię, tylko do dzieci które potrafią odpowiedzieć i tylko kiedy rodzice wyglądają jakby mieli za chwilę rozszarpać wrzeszczącą latorośl a chwilę potem popełnić harakiri...

    Najczęściej łamie tabu w sytuacjach krytycznych (dla mnie). Mój ból głowy + wrzeszczący 3 latek w kolejce, ewentualnie,dzieciak, leżący krzyżem pod klatką schodową i próbujący wziąć babcie strajkiem okupacyjnym, bo on nie chcę akurat wracać do domu, a ja w swojej głupocie chciała bym go minąć i wnieść zakupy, a po trupach nie przejdę.

    Tak więc zanim kogoś podziobiesz, weź pod uwagę, że nie zawsze mamy złe intencję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Milena, ale Ty nie jestes odrazajaca, wiec sie nie liczysz ;-)

      Usuń
  7. Spróbuj wysyczeć teatralnym szeptem "spierdalaj, babo" i zobacz co się stanie. Bo może zadziała, babsko się zapowietrzy i sobie pójdzie?

    OdpowiedzUsuń
  8. Boję sie, ze dostalabym parasolka ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Od razu przypomniała mi się akcja, jak Bart użył mocno niecenzuralnych słów i mało nie pobił kobiety przy centrum handlowym, która zaczęła nam zwracać uwagę, że z małym dzieckiem (3-4 miesiące) nie powinno się chodzić w takie miejsca i że za chłodno ubrany, itd, itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh. Ludzie, zwlaszcza bezdzietni, czesto wiedza najlepiej co jest dobre dla Twojego dziecka ;-)
      Wrrrr!

      Usuń