Mamy w domu łasicę. Wydrę. Czy tam kunę domową. Jeden pies, doprawdy.
Bym nie zauważyła, ale elewacja jakoś się w kilku miejscach przyciemniła, a czyszczona i malowana była zeszłego lata...
Małpa jedna, znaczy ta kuna, wprowadziła się cichcem. Niby nic, niby tylko w odwiedziny do kotów, ale się jakoś zasiedziała...
I w sumie co jej się dziwić - też bym została, gdybym miała do wyboru łąkopola i zimną dupensję lub przytulny stryszek i kocie żarcie w garażu...
Moja kuna jest z tych luksusowych. To pewne. Ma do swojej dyspozycji łóżeczko z baldachimem, fotelik (samochodowy), dywan, kilkanaście poduch i oczywiście kilka pojemników z ubrankami. Całkiem ładnie jej tam urządziłam...
Niestety kuna zaczęła przesadzać z imprezami. Po wczorajszej znaleźliśmy trzy dachówki w ogrodzie... Może to nie to samo, co tv zrzucany z 12 piętra akademika, ale jednak wystarczająco blisko.
Żądam eksmisji i uregulowania czynszu moja panno!!!
cwana kuna:-) ja mialam kiedys takie sprytne wiewiorki. jak im zlikwidowalam dojscie do ich krolewskiego apartamentu pod dachem to wsciekle lataly po ogrodzie jakby ktos je polal wrzatkiem. w kolko, potem po scianie na dach i z dachu do ogrodu i znow w kolko!
OdpowiedzUsuńlylowa
Ty Jolka, ja się na kunach nie znam bo we mieście jedyne z czym miałam do czynienia to kolega Kunka w podstawówce ALE... na wsi bawarskiej (mnie na szczęście wtedy, o niebiosa, nie było!) moi wdarli się do kunowej (kuniej?) chaty bo coś się tam darło wniebogłosy. Okazało się że kunia mama porzuciła kuniego decybela i poszła w tango. Niestety, w legowisku, czy jak tam to zwą, znaleziona została łapa, biała. Po wstępnych oględzinach okazało się, że jest to łapa kocia. Także uważaj, bo kolegę Kaspara darzę pewnym uczuciem i wolałabym żeby nie została po nim jeno łapa słusznych rozmiarów.
OdpowiedzUsuńPodobno na swoim terytorium nie poluje. Oby.
Usuń