nie żałuję macierzyństwa.
nie żałuję, że zrezygnowałam z tzw. kariery.
nie żałuję swojego dawnego życia.
ale oczywiście żałuję kilku rzeczy...
żałuję na ten przykład, że nauczyłam swoje dziecko mówić "mama".
każda matka czeka na ten moment, gdy dziecko świadomie się do niej zwróci.
ja nawet nie wiem, kiedy to się stało, bo to wcale nie jest tak, że dziecko jest totalnym milczkiem, a potem nagle odzywa się czystym jak dzwon głosem: matka, gdzie moje mleko?
pomiędzy zmymłanym "maaaaa-aaaa", a "mammm" i "mama" wcale nie ma takiej wielkiej różnicy.
no ale nauczyłam gada, że reaguję na słowo "mama".
szybko okazało się, że "mama", jak to w życiu, jest używana do wszystkiego. jak się zburzy wieża z klocków MAMA, jak się rozleje sok MAMA, jak chce się jeść MAMA, jak się boi MAMA, jak bawi się z kotem i potrzebuje widowni MAMA, jak nie sięga MAMA, zbite kolano - MAMA, jak w nocy koszmar, to oczywiście MAMA!!!
a ojciec w tym czasie siedzi na kanapie i bawi się swoim telefonem, albo ostatecznie pije kawę na tarasie, bo chociaż dziecko potrafi powiedzieć "tata" w trzech językach, jakoś nigdy na ten genialny pomysł nie wpada...
a matki mają przesrane. bo nie ma matki, która na MAMA! nie staje na baczność w pełnej gotowości, no albo przynajmniej odwraca głowę i pomiędzy jedną, a drugą przełkniętą kurwą, marudzi coś o świętym spokoju, ale mimo wszystko wykonuje polecenia swojego małego szefa.
oraz nazywanie każdego faceta TATĄ jest absolutną normą, która jednak nadal generuje lekkie zażenowanie, zwłaszcza gdy wskazany palcem pan zaczyna się czerwienić...
jest jeszcze kilka innych rzeczy, których żałuję...
np. jestem sobie w stanie wyobrazić, że moje dziecko nie umie grać na flecie. grać, znaczy dmuchać z całych sił wydobywając z niego (i ze mnie) pisk. po co, się pytam PO KIEGO GRZYBA uczyłam go obsługi tego instrumentu?!?
albo po co uczyłam go, że różne luźne rzeczy chowa się do szafek?
teraz nie mogę kluczy, szklanki, kieliszka wina, butów, kanapki, niczego, zostawić na wierzchu. przejdzie obok i mi schowa. małe klejące łapki... a potem się zastanawiaj gdzie to jest, czy trwale zgubione, przepadłe, czy tylko schowane z pokrętną dziecięcą logiką...
nauczyłam go kopać w piłkę - teraz całe popołudnia muszę spędzać grając w piłkę, bo dziecku najlepiej się gra trzymając mnie za rękę...kolorowanki? oczywiście. stół, kanapa, ubranka, twarz, moje torebki... wszystko w uroczych mazajach mazakowych...
puzzle? uwielbia. patrzeć, jak ja układam, rozwalać i znów patrzeć.
nauka, powiadam Wam, jest mocno przereklamowana... i wszystko czego nauczysz swoje dziecko, obróci się przeciwko Tobie.
mam zupelni odwrotnie. niezmiennie wzrusza mnie malinowe "mama". czasem mialam wrazaenie - teraz to juz minelo, malina ma 12 lat - ze wystarczy powiedziec "mama" a polowa naglej troski, smutku, malinoweo problemu rozmywa sie w niebycie. magiczne slowo slodkie dla dziecka jak ulubiona landrynka. slowo talizman.
OdpowiedzUsuńlylowa
Ale mnie też wzrusza, jak wiem, że rzeczywiście chodzi o Mamę, o mnie. Ale jak chodzi o to, że nie potrafi innego słowa z siebie wydobyć i używa "mamy" do wszystkiego, to mniej ;) zwłaszcza, jak próbuję się zrelaksować na ten przykład ;)
UsuńKocham Cię!!!!!!!!!!!!!!!!!.
OdpowiedzUsuń:-* zwęszam, że też miałaś dość "mamowania" ;)
UsuńCiesz się każdą obecną chwilą, bo nawet się nie obejrzysz jak przestaniesz być dla swojego chłopaczka całym światem i wkrótce nie będzie chciał grać w piłkę trzymając Cię za rękę. Niestety, te chwile mijają bezpowrotnie. Ale pisz częściej bo uwielbiam Cię czytać.
OdpowiedzUsuńTak wiem, każdy z etapów bezpowrotnie mija i ma swoje plusy i minusy. Wydaje mi się, że teraz jest najfajniej. Dużo rozumie, jest mega słodki i niewinny, a jeszcze da się go przekonać do moich pomysłów :)
UsuńAle i tak "mamowanie" wkurza ;)) Coś przecież musi!
Ah. I dziękuję :) Piszę, piszę! :-*
UsuńIleż razy marzyłam, jak to będzie cudnie, gdy dzieci dorosną i pójdą z domu, ten spokój, ta cisza, ten brak "mamowania"... Dorosły. Poszły. Nie jest wcale tak cudnie. Wolałam, jak były w domu. I jak były małe...
OdpowiedzUsuńNooo.. nie mogę rozumieć z doświadczenia, ale kumam co piszesz. Już teraz sobie nie wyobrażam pustki, jaką po sobie zostawiają dzieci wylatujące z gniazda :-/
UsuńCudowny temat. Mam nadzieje, ze przeczytasz to za 15 lat I bedziesz sie wzruszac. My wszystkie marzymy o swietym spokoju a potem jakos pusto I nie tak. Moje dziecie nagle potrafi to I to beze mnie, tylko sprzatanie ciagle nie wychodzi :) sciskam
OdpowiedzUsuńHaha, sprzątanie... No tak ;)
UsuńTak tropchę po to to wszystko piszę, żeby za czas jakiś móc wrócić do tych emocji :)
Całusy!
Dokładnie!!!!
OdpowiedzUsuńMoja szefowa skończyła 13 miesięcy, "tiatia" zaczęła mówić dość wcześnie i nader często - ku radości i dumie rodziciela. Dopiero od niedawna słyszę jakieś "mmammma" - jeszcze niesprecyzowane, ale widzę, że wszystko przede mną :P
OdpowiedzUsuńNiemniej to taaakie słodkie, gdy z małych usteczek wyfrunie pierwsze upragnione "mama". :)
Niestety niezależnie od częstotliwości wypowiadanych słów adresatką niecierpliwego "aa! aa!" jestem niezmiennie ja, nie tatuś spoczywający na kanapie..
pozdrawiam słonecznie :)
Wszystkie matki maja przerabane ;-)
UsuńCalusy!
Może jeszcze wszystko przede mną, ale moje mają 23 i 17 a nie mam nic pustego, poza kontem bankowym:)
OdpowiedzUsuńkwk
A juz wyprowadzone z domu? Bo podobniez to jest moment krytyczny. Na zaleczenie konta potrzeba kolejnych kilku lat, jak zaczna same dobrze zarabiac :-)
UsuńPołowicznie - jedna na studiach w stolicy, druga jedną nogą u chłopaka, ale to raczej czyści konto:) Syn jeszcze w domu.
OdpowiedzUsuń