Dlaczegóż?
Otóż:
- Wstają o zupełnie nieludzkiej godzinie. 5 rano? Proszę bardzo! Oczy jak pięć złotych, gotowość do zabawy i skakania po rodzicach. Tłuczenia ich po głowie butelką, wkładania paluchów do oczu, gryzienia nosa... Słowem - potwór się obudził, nie śpisz i ty.
I oczywiście możesz się łudzić, że zdrzemniesz się razem z potworem w ciągu dnia. Ale potwór idzie spać koło południa, więc jesteś już po piątej kawie, bo jakoś sobie trzeba radzić z opadającymi powiekami i durnymi, nudnymi codziennymi obowiązkami związanymi z obsługą dziecka...
Więc dzieciak do łóżka, a ty zamiast spać i zbierać siły na drugą rundę starcia z potworem, walczysz z narastającymi mdłościami, bo kto to słyszał pić tyle kawy...
- Drą ryja, albo marudzą non stop. Niby jeszcze nie mówią, ale to im w niczym nie przeszkadza. Ciągle je słychać... A rozmowa z innymi dorosłymi? Zapomnij. Im głośniej mówisz, tym niemowlak głośniej gaworzy. Marzeniem każdego rodzica jest wbudowana w dziecko funkcja mute. Albo pauza...
Ale jak jest cicho, to jeszcze gorzej. Wiadomo, że coś majstruje. Goli kota, zjada naszyjnik, wycina wzorki w firankach, albo w najlepszym razie żuje wyschniętą ptasią kupę, którą znalazł przyklejoną do któregoś buta...
Moje dziecko zagryzło mi ostatnio cały kosz pomidorów. Lubi pomodory, znalazł cały kosz, spróbował każdego. Cholerny koneser... Podłoga i ubranie jak po świniobiciu... :-/
- A obrzygi?
Co jadło ostatnio moje dziecko? Banana, wafelka i popiło mlekiem. W dodatku było to dwie godziny temu, więc teren czysty - mogę założyć białą sukienkę na kolację w knajpie. Ale. Gdy tylko usiądziesz przy stoliku, dziecku się nagle odbija i co? Wymiotuje na ciebie arbuzem/pomidorem/jagodami, albo co tam jadło brudzącego przez ostatnie dwa tygodnie. Słowo daję, one mają osobny żołądek na złośliwe obrzygi...
I pacz pan, jakoś mu się to nie zdarza, gdy jestem w ciemnym stroju ogrodowym, ciekawostka, nie?
- Kupsztale to podobna kategoria. Zawsze po zmianie pieluchy... Jakieś 3,5 minuty po zmianie pieluchy. Akurat zdążysz gada ubrać, ogarnąć teren po bitwie związanej z przewijaniem, obmyjesz twarz z potu i resztek moczu dziecka i co? Wystrzały armatnie i słodkie dzieciątko umazane jest na brązowo od pasa w górę. Jak one to robią nie mam bladego pojęcia, bo sposób w jaki się brudzą przeczy prawom grawitacji...
Do zmiany jest wszystko, ciuchy, pielucha, twoje ubranie... Nawet powietrze w pomieszczeniu, w którym akurat jesteście.
- Nie zapominajmy o drobnych rzeczach. Dzieciak uwielbia kocie piłeczki, bo dzwonią, są małe i lekkie. Ok. Kupujesz identyczne. Tylko nowe, czyste, odkłaczone. Nigdy nawet na nie nie spojrzy... I to może nie jest złośliwość?
Albo wysępi od innego dziecka wafelka/owoc/chrupki. Zażera się, jakby był głodzony, jakby nigdy niczego prócz wody i suchego chleba nie jadł. Spoko, pytasz o nazwę, producenta, robisz zdjęcie opakowania. W poszukiwaniach ukochanego produktu dziecka, jedziesz na drugi koniec miasta, albo kupujesz przez internet. Kontener, bo przecież tak mu smakowało. Noooo... A potem sama ten kontener wafelków przez rok zjadasz, bo przecież nie wyrzucisz, a bachor, o przepraszam - Kochana Niewinna Perełka, nawet kijem nie chce ich tknąć.
Każda kałuża, rzeka, jezioro są powodem nieprawdopodobnej ekscytacji? Ależ oczywiście, kupimy basen! Trawa pod nim zgnije, upieprzysz się walcząc z glonami i wpadającymi do środka robalami, a mały miłośnik wody nawet palca nie zanurzy, bo jak się okaże zaraz po rozstawieniu sprzętu - kąpiel w basenie wywołuje jedynie niepohamowany niczym ryk i łzotok...
Niewinne, maleńkie istotki.
Terroryści, dyktatorzy, autoratywne potwory!!! :-)