Miałam to szczęście, że do tej pory w zasadzie nie miałam kontaktu ze śmiercią, pogrzebami, żałobą, itd. Jakoś to mnie omijało, albo sprowadzało się do kilku pogrzebów dalszych członków rodziny. No i traumy - dotknij chociaż ręki cioci leżącej w trumnie, pożegnaj się.
Tym razem oczywiście wpadłam w sam środek oka cyklonu funeralnego. A "niespodzianek" było w bród...
Na przykład nigdy bym się nie spodziewała, że noc przed pogrzebem własnych rodziców spędzę na rosyjskim weselu otoczona Holendrami. No bo kto dopytuje przy rezerwacji hotelu, czy akurat nie organizują wesela? Pewnie wszyscy, ale nie ja. A sala restauracyjna jedna. A ściany pokoi nie były odpowiednio wyciszone. A Rosjanie lubią się bawić. A wódka głośno śpiewa.
Takie rzeczy to tylko u mnie jak sądzę... Nie ma bezpiecznej dawki środków nasennych, żeby zagłuszyć coś takiego.
Nie wpadłabym też na to, że kilka godzin po pogrzebie będę skakać na trampolinie. Z dzieckiem i psem rodziców. Przecież zawsze skakaliśmy, a 2-latek i pies boleśnie uzmysławiają, że życie toczy się dalej i pewnych rzeczy się po prostu nie negocjuje...
Z zaskoczeń mniej egzotycznych, bardzo ciekawe jest jak zachowali się Polacy, a jak Holendrzy.
Polacy w takich chwilach są praktyczni. Wszyscy mieli dobre rady - zabierzcie z domu wszystkie dokumenty, otwórzcie sejf, samochód na parking strzeżony, szukajcie testamentu, itd.
Ktoś przyniósł zupę, ktoś wyprowadzał psa, ktoś ogarnął dom, ktoś bawił się z Brunonem, ktoś nawet wyłowił rybki z oczka i przekazał sąsiadom... Piszę "ktoś", chociaż były to bardzo konkretne osoby, którym należy się podziękowanie, ale wielu rzeczy nie ogarniałam wtedy i naprawdę nie wiem komu na przykład oddać garnek... Nawet u mnie na wsi widziałam efekty tej praktycznej pomocy - sąsiad skosił mi trawnik :)
Na pogrzeb przyjechała rodzina, przyjaciele, znajomi... Nikogo nie widziałam, chociaż było ich tak wielu.
Holendrzy natomiast uwielbiają wysyłać kartki. Na każdą okazję. Z okazji urodzin dziecka dostaliśmy kilkaset kartek. Także od osób, o których nigdy nawet nie słyszałam... Tym razem było podobnie. Wszyscy, których poznałam wysłali nam kondolencje. Niektórzy przysłali nam do domu kwiaty. Najsmutniejsze kwiaty świata, nie mogłam na nie patrzeć...
Karki, SMSy, maile... Mega zaskakujące. Nawet od klientów firmy Holendra. Ze Szwecji, USA, Kanady, Francji, UK. Od ludzi znanych i potężnych i od pracowników firm sprzątających.
Mimo odległości, na pogrzebie stawiła się cała holenderska rodzina. Niektórzy przylecieli na kilka dni, żeby przynajmniej koło mnie być, żebym się w tym czasie przedpogrzebowym nie czuła samotna na moim śląskim wygnaniu. Inni spędzili dwa dni w samochodzie w jedną stronę i przyjechali na sam pogrzeb.
Ale to, co najbardziej chyba mnie zaskoczyło, wydarzyło się gdy kilka dni temu pojechaliśmy z Holendrem na szoping dla niego. Korzystając z okazji, że akurat byliśmy w NL. Bo tak, on nadal ubiera się tylko tam, w "swoim" sklepie, w którym mają "wszystko". Sklep nie jest nawet w miasteczku, z którego pochodzi Holender. Ot, dobry sklep z męskimi szmatami w dużym mieście. Byłam tam może z 5 razy, chociaż Holender oczywiście z milion...
Wchodzimy, a obsługa zastyga. Rzuca co robiła, przeprasza obsługiwanych klientów, podchodzi do nas i składa kondolencje. Ze łzami w oczach, szczerze pytali, czy daję sobie radę po tej niewyobrażalnej tragedii...
Zaniemówiłam.
Nie, nie daliśmy im znać o wypadku. Wieści same się rozniosły.
I tak oto kilku przestylizowanych holenderskich gejów opłakiwało moich rodziców pomiędzy Gucci, Tod's i Prada. A jest to ostatnia rzecz, jakiej się spodziewałam.
Dżol. jakby co, to wiesz. my już to znamy. oraz tulę.
OdpowiedzUsuńWiem. Dziękuję :)
UsuńJola, tysiące ludzi "poznało" Twoich rodziców dzięki poprzednim blogom. To marne pocieszenie, ale chociaż już nie przeczytamy nowych historii w stylu akcji budowania karmników, przygód z policjantami i ratowania rybek to wspomnienie o nich będzie wywoływało uśmiech, a to chyba najwspanialsze co można po sobie zostawić.
OdpowiedzUsuń:-* dziękuję... naprawdę.
Usuńto samo od razu pomyslalam - tez mam duzo milych "wspomnien":-)
UsuńJestes bardzo dzielna - nawet nie wiem co napisac, mimo zem doswiadczona, bo mnie przypadly stopniowe i niepozostawiajace watpliwosci rozstania
xxx
:-*
Usuńcaly dzien trwam w zadziwieniu
Usuńz opoznieniem wrzucam tryb przesylu wsparciuchow, eh
:* Joluś.
OdpowiedzUsuńNieprzerwanie tulę.
Dziękuję.
UsuńTrzymaj sie, twarda jesteś. Masz wspaniałych ludzi obok siebie. Pozdrawiam, serdecznie.
OdpowiedzUsuńPrzedwczesny smutek bardzo boli, bo wydaje się taki niesprawiedliwy...
OdpowiedzUsuńJak sądzę, każda śmierć jest przedwczesna... :(
UsuńJola, Jola, ściskam, ale widzisz, cokolwiek by się nie działo to wokół wszystko Ciebie takie Twoje, wariackie. A dziewczyny mają rację Twoich rodziców cała masa ludzi będzie pamiętała.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło
Dziękuję :-*
UsuńBrak słów, tak zwyczajnie, czytam Cię i tylko oczy wilgotnieją..
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod Magdą - buziaki nieustające!
Dziękuję :-*
UsuńBardzo, bardzo mi przykro. Ściskam mocno. Znamy się co prawda tylko wirtualnie... ale jesteś już w moim życiu tak długo, tak wiele razy mimo złego dnia Twoje opowieści wymuszały na mnie uśmiech, tak lubiłam czytać o Twojej Mamie... Trzymaj się mocno!
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję. Myślę, że Mamina też się do Was uśmiecha skądś tam ;-)
UsuńNo bo przeciez jak nie pamietac Mamine, no jak?! Niewyobrazalne to wszystko, no i zycie dalej swoim truchcikiem za..ieprza. Scoskam ponownie, to nic ze z odleglosci no tak +- 10 tys. km, to i tak jak rzut beretem! Jolanta S.
OdpowiedzUsuńDzięki serdeczne. Z daleka, to tylko mocniejsze przybywa :)
UsuńOd przeczytania poprzedniego wpisu wysyłam ciepłe myśli... chociaż brak słów żeby je wyrazić.
OdpowiedzUsuńDziękuję, że pozwoliłaś czytelnikom blogusa troszku poznać swoich Rodziców!
Bogna
Dziękuję serdecznie, wszystkie ciepłe myśli dotarły :)
UsuńJolu, nie wiedziałam, że taka tragedia Cię dotknęła. Przyjmij ode mnie szczere wyrazy współczucia. Jest mi bardzo przykro :(
OdpowiedzUsuńDziekuje.
UsuńNajważniejsze już napisały dziewczyny we wcześniejszych komentarzach. Chcę tylko dać znać, że jestem, myślę i tulę. Oczy jakoś zawilgotniały :-**
OdpowiedzUsuńDziekuje...
UsuńPo raz siebiedernasty próbuję coś napisać....
OdpowiedzUsuńJolu przykro mi bardzo. Ślę dużo ciepłych myśli, aż mi się czoło marszczy. Prosto z serducha uściski i co tam jeszcze trzeba. BIG HUG! Monia (choakinom)
Dzięki Monia :-*
UsuńNie tak dawno, jakieś kilka tygodni temu, wjeżdżając swoim nowym, długim autem do garażu, kombinując gdzie się zatrzymać, żeby nie wjechać w półki, przypomniałam sobie jak Mamina budowała w garażu ogranicznik parkowania. Twoi Rodzice będą żyć nie tylko w Twojej pamięci ale też i naszej.
OdpowiedzUsuńJoluś, wiem, że żadne słowa nie utulą Twojego bólu. Przesyłam dużoooo ciepłych przytulasków i fluidków.
Gosia
Jestem wzruszona, że o takich pierdołach pamiętacie :-* A misiek, ogranicznik parkowania, nadal wisi w garażu rodziców...
UsuńDziękuję :-*
To szczescie w nieszczesciu ze jestes otoczona zyczliwymi ludzmi. Jeszcze raz szczerze wspolczuje .
OdpowiedzUsuńDziękuję:-*
UsuńTak, mam szczęście do ludzi.
Jolinda - ogromnie współczuję.
OdpowiedzUsuńPierwsza-lepsza z bloxa