Dzisiaj mija 10 lat od śmierci Jana Pawła II.
Przypada też pewnie kilka innych rocznic, mniej lub bardziej osobistych. Urodziny, zgony, imieniny, jakieś wojny lub rozejmy, podpisanie Umowy Kredytowej Zmieniającej Życie, kupno samochodu, pierwsza praca, itd.
No ale dla ogromu Polaków, 02.04 zawsze już będzie związany ze śmiercią JPII.
Ja bym nawet nie zauważyła, bo polskich programów informacyjnych nie oglądam od lat, a portale omijam. Naprawdę, da się żyć bez tego codziennego i stałego zalewu negatywnych newsów. Katastrofy, podatki, przekręty, chamstwo, polityka, układy... Syf. Generalnie polecam odcięcie się. To co ważne i tak do mnie dociera.
Nie zauważyłabym, gdyby nie Facebook. Bo ktoś wrzucił fotę ze zniczami stojącymi na ul. JPII...
I nagle wszystko wróciło...
No ale dla ogromu Polaków, 02.04 zawsze już będzie związany ze śmiercią JPII.
Ja bym nawet nie zauważyła, bo polskich programów informacyjnych nie oglądam od lat, a portale omijam. Naprawdę, da się żyć bez tego codziennego i stałego zalewu negatywnych newsów. Katastrofy, podatki, przekręty, chamstwo, polityka, układy... Syf. Generalnie polecam odcięcie się. To co ważne i tak do mnie dociera.
Nie zauważyłabym, gdyby nie Facebook. Bo ktoś wrzucił fotę ze zniczami stojącymi na ul. JPII...
I nagle wszystko wróciło...
Bo dla mnie mija 10 lat odkąd poznałam smak hejtu internetowego.
Byłam hejtowana przed Kuźniarem, Dodą, czy Terlikowski... Byłam hejtowana zanim to stało się modne :)
Jakieś 10 lat temu, czyli tuż po śmierci JPII, napisałam na blogu, na moim starym blogu rzecz jasna, że wkurzają mnie korki, jakie na autostradach w Italii tworzą rodacy jadący na pogrzeb. Czy też może o tym, że leją na koła autobusów na parkingach, bo skąpią euraska na toaletę. Czy też może wspomniałam, że wstyd mi za te pijane mordy, które niby to jadą się umartwiać, ale przecież każda okazja jest dobra, żeby się urwać z pracy i upodlić z kolegami na kilkudniowej wycieczce, bo tak to właśnie wyglądało... Byłam tam. Wracałam z nart.
Coś takiego.
I wtedy się zaczęło...
Pisałam przez SMSy. Czy ktoś to jeszcze pamięta? Roaming był tak drogi, że absolutnie nie miałam odwagi odpalać internetu w komórce. Zresztą pewnie nie dałoby się dodać wpisu przez to urządzenie, z którego wtedy korzystałam... No więc pisałam te SMSy, krótkie wpisy na bloga, że mnie wkurzają rodacy, że to obleśniackie, że nie rozumiem, itd. Nie bardzo wiedząc, jaka jest reakcja po drugiej stronie. Czy ktoś to czyta i jak to czyta. I czy coś pisze w komentarzach...
A potem wreszcie dotarłam do domu i odpaliłam bloga i skrzynkę mailową. I się nakryłam nogami...
A byłam głodna. Głodna, więc zła. Głodna, bo wszystkie sklepy pozamykane, gdyż żałoba. Zła bo głodna. A komentarze do moich wpisów mi nie pomogły...
Setki głosów, że jestem bezczelna, głupia, durna, pusta, bez serca, głupia i głupsza... Oraz żebym się zamknęła i pozwoliła cierpieć innym, pogrążonym w żałobie po stracie TATUSIA.
Tak, jakbym zmuszała do wchodzenia na mojego bloga.
Tak, jakbym w jakikolwiek sposób zabraniała cierpieć, zalewać się łzami, palić świeczki.
Wkrótce się okazało, że absolutnie nie mogę znaleźć języka porozumienia z osobami, które kilkanaście godzin na dobę były indoktrynowane przez TVN24, czy inne media, które prześcigały się w podgrzewaniu emocji.
Nie było mnie w Polsce, gdy JPII umarł, jeździłam wtedy na nartach, chłonęłam włoskie słońce i jakoś daleko mi było od zastanawiania się nad tym, "co dalej, skoro ON NIE ŻYJE??".
A w PL histeria. Znicze pod zdjęciem, reklamą taką stojącą okładki gazety z twarzą JPII. Kina zamknięte, sklepy zamknięte, baseny zamknięte... Tylko stacje benzynowe działały, za to z flagami opuszczonymi i z zakazem życzenia klientom "miłego dnia".
Ja tego w ogóle nie ogarniałam.
Uważałam i nadal uważam, że to była pomyłka. Że to było sztuczne. Że Wisła się z Legią nie pogodzą na dłużej niż tydzień, że ci wszyscy nawróceni nie przestaną kraść, oszukiwać, gwałcić i zabijać tylko dlatego, że ktoś, kogo ewidentnie uważali za swojego OJCA (ooooczywiście), umarł.
Tak, jasne, rozumiałam że umarł ktoś, kogo miliony uważały za największego Polaka i też w jakiś sposób tę śmierć przeżyłam. Ale histeria i to tarzanie się w "nieukojonym bólu" to była wyłącznie sprawka mediów, coś śmierdzącego na kilometr...
Agora, właścicielka platformy na której prowadziłam bloga, zdecydowała się w którymś momencie wrzucić na główną stronę Gazeta.pl linka do mojego bloga. Jako głosu kogoś, kogo ta śmierć nie rzuciła na kolana.
Dzięki temu, przez to, mój blog zyskał nieprawdopodobnie szerokie i zróżnicowane grono czytaczy.
To było straszne.
To było piękne.
Wieszaliście na mnie psy, wyzywaliście od kurew i pierdolniętych cip. Tak, mówię do was, katolicy nieutuleni w żalu. Myślę, że tylko religijny hejt może być tak wyraźnie odczuwalnym opluwaniem. Z zieloną flegmą między słowami.
Nie sądziłam, że jestem tak kontrowersyjna... Nigdy nie byłam, nigdy być nie chciałam.
A jednak...
Dziesięć lat temu.
A boli, czy też może wkurza, jakby to wczoraj było...
Co ciekawe, usłyszałam wiele "przepraszam".
Nie, nie zmyślam..!
Przez wiele lat od tamtej pory pojawiały się maile, że kurcze, no miałaś rację, że Legia z Wisłą znów drą koty, że nie ma zjednoczenia i że znów komuś pod kościołem zajumano rower. I że sorki, ale byłam wzburzony/-a, bo media, bo wszyscy, bo pisałaś coś niepopularnego, ale teraz widzę, że nie obrażałaś, ani nikogo nie chciałaś urazić.
No.
To było ok... ale oczywiście takich głosów było trochę. A wiadro gówna w wentylatorze ogromne.
10 lat...
Dziesięć lat temu poznałam cienie i blaski publicznego pisania.
Dziesięć lat temu zostałam Prawdziwą Blogerką, z hejterami, trolami i fanami.
Dziesięć lat trzeba uczcić :)
Wasze zdrowie Czytacze!
Jakieś 10 lat temu, czyli tuż po śmierci JPII, napisałam na blogu, na moim starym blogu rzecz jasna, że wkurzają mnie korki, jakie na autostradach w Italii tworzą rodacy jadący na pogrzeb. Czy też może o tym, że leją na koła autobusów na parkingach, bo skąpią euraska na toaletę. Czy też może wspomniałam, że wstyd mi za te pijane mordy, które niby to jadą się umartwiać, ale przecież każda okazja jest dobra, żeby się urwać z pracy i upodlić z kolegami na kilkudniowej wycieczce, bo tak to właśnie wyglądało... Byłam tam. Wracałam z nart.
Coś takiego.
I wtedy się zaczęło...
Pisałam przez SMSy. Czy ktoś to jeszcze pamięta? Roaming był tak drogi, że absolutnie nie miałam odwagi odpalać internetu w komórce. Zresztą pewnie nie dałoby się dodać wpisu przez to urządzenie, z którego wtedy korzystałam... No więc pisałam te SMSy, krótkie wpisy na bloga, że mnie wkurzają rodacy, że to obleśniackie, że nie rozumiem, itd. Nie bardzo wiedząc, jaka jest reakcja po drugiej stronie. Czy ktoś to czyta i jak to czyta. I czy coś pisze w komentarzach...
A potem wreszcie dotarłam do domu i odpaliłam bloga i skrzynkę mailową. I się nakryłam nogami...
A byłam głodna. Głodna, więc zła. Głodna, bo wszystkie sklepy pozamykane, gdyż żałoba. Zła bo głodna. A komentarze do moich wpisów mi nie pomogły...
Setki głosów, że jestem bezczelna, głupia, durna, pusta, bez serca, głupia i głupsza... Oraz żebym się zamknęła i pozwoliła cierpieć innym, pogrążonym w żałobie po stracie TATUSIA.
Tak, jakbym zmuszała do wchodzenia na mojego bloga.
Tak, jakbym w jakikolwiek sposób zabraniała cierpieć, zalewać się łzami, palić świeczki.
Wkrótce się okazało, że absolutnie nie mogę znaleźć języka porozumienia z osobami, które kilkanaście godzin na dobę były indoktrynowane przez TVN24, czy inne media, które prześcigały się w podgrzewaniu emocji.
Nie było mnie w Polsce, gdy JPII umarł, jeździłam wtedy na nartach, chłonęłam włoskie słońce i jakoś daleko mi było od zastanawiania się nad tym, "co dalej, skoro ON NIE ŻYJE??".
A w PL histeria. Znicze pod zdjęciem, reklamą taką stojącą okładki gazety z twarzą JPII. Kina zamknięte, sklepy zamknięte, baseny zamknięte... Tylko stacje benzynowe działały, za to z flagami opuszczonymi i z zakazem życzenia klientom "miłego dnia".
Ja tego w ogóle nie ogarniałam.
Uważałam i nadal uważam, że to była pomyłka. Że to było sztuczne. Że Wisła się z Legią nie pogodzą na dłużej niż tydzień, że ci wszyscy nawróceni nie przestaną kraść, oszukiwać, gwałcić i zabijać tylko dlatego, że ktoś, kogo ewidentnie uważali za swojego OJCA (ooooczywiście), umarł.
Tak, jasne, rozumiałam że umarł ktoś, kogo miliony uważały za największego Polaka i też w jakiś sposób tę śmierć przeżyłam. Ale histeria i to tarzanie się w "nieukojonym bólu" to była wyłącznie sprawka mediów, coś śmierdzącego na kilometr...
Agora, właścicielka platformy na której prowadziłam bloga, zdecydowała się w którymś momencie wrzucić na główną stronę Gazeta.pl linka do mojego bloga. Jako głosu kogoś, kogo ta śmierć nie rzuciła na kolana.
Dzięki temu, przez to, mój blog zyskał nieprawdopodobnie szerokie i zróżnicowane grono czytaczy.
To było straszne.
To było piękne.
Wieszaliście na mnie psy, wyzywaliście od kurew i pierdolniętych cip. Tak, mówię do was, katolicy nieutuleni w żalu. Myślę, że tylko religijny hejt może być tak wyraźnie odczuwalnym opluwaniem. Z zieloną flegmą między słowami.
Nie sądziłam, że jestem tak kontrowersyjna... Nigdy nie byłam, nigdy być nie chciałam.
A jednak...
Dziesięć lat temu.
A boli, czy też może wkurza, jakby to wczoraj było...
Co ciekawe, usłyszałam wiele "przepraszam".
Nie, nie zmyślam..!
Przez wiele lat od tamtej pory pojawiały się maile, że kurcze, no miałaś rację, że Legia z Wisłą znów drą koty, że nie ma zjednoczenia i że znów komuś pod kościołem zajumano rower. I że sorki, ale byłam wzburzony/-a, bo media, bo wszyscy, bo pisałaś coś niepopularnego, ale teraz widzę, że nie obrażałaś, ani nikogo nie chciałaś urazić.
No.
To było ok... ale oczywiście takich głosów było trochę. A wiadro gówna w wentylatorze ogromne.
10 lat...
Dziesięć lat temu poznałam cienie i blaski publicznego pisania.
Dziesięć lat temu zostałam Prawdziwą Blogerką, z hejterami, trolami i fanami.
Dziesięć lat trzeba uczcić :)
Wasze zdrowie Czytacze!
Nie pamiętam twojego wpisu na ten temat, generalnie pewno bym się z tobą zgodziła, zastanawiam się dlaczego mnie publiczne nieutulone żale nie były potrzebne a innym tak. Pamiętam, że ta zbiorowa histeria mnie też odrzuciła, tym bardziej, że JPII był baaardzo jak dla mnie kontrowersyjny i jakiś taki niemiłosierny w swoim podejściu do homoseksualistów, aborcji i paru innych obyczajowych kwestii. Oraz, jak się później wydało przymykał oczy na wykorzystywanie dzieci przez katolickich księży w Irlandii i dawał zgodę na zamiatanie niewygodnych kwestii pod dywan. Jak widać ja też jestem hejterem najwyraźniej;)
OdpowiedzUsuńPamiętam. Pewnie dlatego, że też byłam w podróży. W bardzo ważnej podróży.
OdpowiedzUsuńPamiętam Twój wpis o korkach...
Uruska
Zdrowie internetu i zdrowie Jolki. Czytacze jak byli tak są.
OdpowiedzUsuńChyba zmienię temat doktoratu na: Jolka - tor testowy dla hejterów blogerów - studium przypadku w czasach gdy zamiast "gdzie jest krzyż?" wołano "gdzie moje wino i arbuzy?" :D ^^
OdpowiedzUsuńMoże Cię pocieszę (a może nie), nie tylko Ty miałaś, masz takie odczucia do tej sytuacji. I też musiałam się zmierzyć z różnymi atakami po wypowiedzeniu swojej opinii w tej kwestii.
OdpowiedzUsuń"Religia jest jak penis, można być z niej dumnym, ale pokazywać jej publicznie i narzucać innym, zdecydowanie nie trzeba."
OdpowiedzUsuń:)
Taki ten nasz katolicyzm obrzedowo-odpustowy. A centra handlowe dzis pelne:) Trzymaj sie Jolka, wpisu nie pamietam, ale dziesiec lat temu myslalam to samo.
OdpowiedzUsuńkocham cię.goha
OdpowiedzUsuń:-*
UsuńMądry tekst. Lubię Cię czytać.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Lubię takie komentarze ;-)
UsuńAmen;)
OdpowiedzUsuńtessa
pamiętam to:)
OdpowiedzUsuńWitam starą czytaczkę zatem :)
UsuńFajnie, że pamiętacie!
Ja, niestety, wtedy Twego bloga nie znałam, nie czytałam. A trzymałabym Twoją stronę, bo uważam, że śmierć papieża nie powinna powodować zamykania sklepów, i innych durnych zmian. I też myślę, że wcale nie był on taki święty i sprawiedliwy. A jak usłyszałam, że są świadkowie jego cudów, to ze śmiechu mało nie pękłam :]
OdpowiedzUsuńPoza tym tydzień przed papieżem, w Wielki Piątek, zmarł mój Tata. I to było dla mnie wielkie przeżycie.
Owszem, śmierć papieża wywołała i u mnie łzy. Jednak szybko okazało się, że nie ma co łez lać, bo... no właśnie... pedofile w kościele mieli się dobrze.
Przykro mi z powodu Taty... :-(
UsuńI dokladnie, to jest rodzaj tragedii, ktora jest dla mnie zrozumiala... Bo to nie rozpaczali fanatyczni katolicy, tylko ludzie zmanipulowani przez media :-/
Dżol, jak bardzo Cię rozumiem 💙
OdpowiedzUsuńNa końcu było serduszko, a nie kwadraciki ;-)
Usuń<3
Na komórce wyświetla mi się serduszko, a w kompie znaki zapytania. Dziękuję za jedno i drugie! ;)
UsuńI że rozumiesz.
ooo tak- pamiętam ten wpis. Kubeł zimnej wody na histeryczno - dewocyjną żałobę.
OdpowiedzUsuńDobrze, że jesteś i piszesz :)
llona - popers2
Dziękuję :-* dzięki takim komentarzom wiem, że było warto przyjąć ten kubeł obelg :-)
Usuń