Dwa lata temu rzuciłam pracę, sprzedałam ukochane mieszkanie, spakowałam zabawki, dwa miejskie koteły i pokaźny już brzuch z niewyklutym jeszcze Decybelem i przyjechałam na Śląsk.
A wszystko po to, żeby wraz z moim facetem, rozpocząć misję Rodzicielstwo.
Przez całe swoje dorosłe życie sądziłam, że nie będę miała dzieci, że to nie dla mnie. No bo skoro wywołują u mnie wyłącznie przewracanie oczami i ból głowy, to może nie powinnam się pchać w ten temat.
Ale po różnych zakrętach, górach i dolinach, nagle i wtem wiedziałam, że tak, no chcę mieć dziecko. A najlepiej jutro... ;)
"Życzliwe" ciocie, które namawiają niedzieciatych na dziecko, a wiem to aż za dobrze ze swojego wieloletniego doświadczenia, ciągle powtarzają, że jasne, wiele się zmienia, ale masz maaaasę czasu, żeby się na to przygotować.
Otóż ciocie gówno wiedzą. Znaczy pewnie wiedzą doskonale, ale jest to wiedza z ich świata, nie z mojego...
Tak, jesteś w ciąży te 9 miesięcy (ale przekonasz się, że to znacznie krócej niż sądziłaś, zwłaszcza że początek ciąży liczy się wcale nie od dnia poczęcia), ale w ciąży masakrycznie dużo się dzieje. A przecież prócz ciąży chcesz mieć jeszcze swoje normalne życie, nie?
Wszystko zaczyna się od testu ciążowego. I w sumie nie jest ważne, czy czekasz na dziecko z utęsknieniem, czy w zasadzie nie pamiętasz po prostu, co robiłaś w piątek te kilka tygodni temu, ale impreza była dobra... ;) Test prawdę ci powie, a kolana się ugną. Gwarantuję.
Potem są badania. Przeróżne. Frikałtujesz, bo skoro badają cię na tylu polach, to przecież na którymś możesz nie zdać, prawda? Jesteś tylko człowiekiem, nie?
Badania, wizyty lekarskie, oglądanie setek odcinków "Porodówki" / "Położnych", które przyprawiają cię o mdłości, ale oglądasz celem przygotowania się, co cię czeka w szpitalu. Nijak się to ma do rzeczywistości i gdzieś tam w głębi duszy o tym wiesz, ale lepsze to, niż czytanie internetu, albo pytanie znajomych...
Potem ten moment, gdy dowiadujesz się i płci dziecka. Wybieracie imię. A później ten moment, gdy dowiadujesz się o prawdziwej płci dziecka i jeszcze raz wybieracie imię... To masakryczne skupienie się na swoim ciele, na pierwszych pół-symptomach zbliżającego się porodu. To odliczanie dni. Cotygodniowy rytuał sprawdzania, co też nienarodzony potworek ogarnia od teraz. Słyszy? Ma czkawkę? Wyhodował wątrobę? Wow...
A potem szpital, porodówka. Pierwsze spotkania z dzieckiem, pierwsze spotkanie ojca z dzieckiem, pierwszy raz twój partner w nowej, ważniejszej dla ciebie roli - ojca twojego dziecka, a nie tylko faceta. Ty pierwszy raz ogarniająca żale i smuteczki dziecka. To uczucie niezastąpioności, które uskrzydla i przytłacza z nieprawdopodobną siłą. Jednocześnie.
Pierwsza kąpiel, pierwsza pielucha, pierwsza noc we troje.
Pierwsza choroba, pierwszy ząb, pierwsze słowa, pierwsze kroki...
To wszystko jest nieprawdopodobnie naturalne, ale i koszmarnie trudne. Wzruszające, ale okupione wkurwem, niedospaniem, lękiem i wyrzeczeniami.
Dzieci są cudowne (te własne), ale i wkurzające. Rozmiękczają kolana i serce w sekundę, to prawda, ale też gotują cię do białości wielokrotnie w ciągu dnia.
Czy zrobiłabym to jeszcze raz, gdybym mogła cofnąć czas? Jasne.
Czy narzekałabym i klęła tak samo? Oczywiście.
A piszę to wszystko dlatego, że dzisiaj (polski) Dzień Matki.
I tutaj użyję swego matczynego autorytetu ;)
Otóż NIKT, kto nie ma dziecka, nie ma bladego pojęcia, jak ciężką pracą jest macierzyństwo, rodzicielstwo.
Śmiem twierdzić, że w 99% przypadków to kobieta ponosi większość trudów związanych z posiadaniem dziecka, nawet jeśli ojciec nie jest z tych w dupie mających. Zapewniam was też, że po dorobieniu się własnych dzieci, inaczej się patrzy na swoją Mamę.
Zadzwońcie do niej, powiedzcie, że ją kochacie. Bo ona kocha was nad życie, nawet jak ty ją / ona was wkurwia, albo jesteście skłóceni od lat.
Dzisiaj w sieci widziałam coś w punkt trafiającego:
Dla świata jesteś tylko matką dziecka. Dla dziecka, jesteś całym światem.
Po ostatnim zdaniu wymiękłam. Spojrzałam na synka i wylałam morze łez :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam. Albo proszę ;))
UsuńJa kiedyś w sieci widziałam coś w punkt trafiającego:
OdpowiedzUsuńMamo, dziękuję ci, że jestem.
Też ładne :)
UsuńBecze!!!!!!!!!!!!!! Ja niestety do swojej nie zadzwonię :( od kiedy mam męża dzwonię do Teściowej :)
OdpowiedzUsuń:-* fajnie, że masz Teściową, do której chcesz w tym temacie dzwonić :-)
UsuńOd lat czytam Cię z nieustannym zdziwieniem, że potrafisz tak trafnie opisywać życie. Zawsze celne, uważne obserwacje codzienności - a najfajniejsze jest to, że świetnie się w nich odnajduję. Potwierdzam, że macierzyństwo to polaryzacja - upojenie i wkurw do białości, codzienne uskrzydlanie i depresja.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci morza wytrwałości/miłości :)
Ilona
Dziękuję za dobre slowo i ze ze mna jestes :-*
UsuńWszystkiego dobrego!
Buziaczki za wpis....
OdpowiedzUsuńA mnie urzekło to..
OdpowiedzUsuń"Każda matka mówi, że jej dziecko jest najpiękniejsze...
Ale tylko moja mama ma rację"
:) i żebyście nie mieli wątpliwości w tych internetach - MOJA osobista MAMA ma rację ;)
NIc dodac nic ujac, cala prawda. Ja przy Twojej publicznosci to stara jestem (wiekiem przede wszystkim, ale i lektura blogusa tez), dodam tylko, ze z wnukami to jest podobnie tylko jeszce lepiej, hahaha. Slowa "swoimi przede wszystkim" sa w kazdym przypadku kluczowe :)
OdpowiedzUsuńBaaaardzo serdecznie pozdrawiam, Jolanta Szewczyk
Swoje to wiadomo, nawet baki tak nie smierdza ;-)))
UsuńCalusy!
chyba touche, chociaż jestem dopiero na etapie powiększającego się brzucha ;) a podejście wcześniej miałam identyczne jak Ty, więc dziękuję Ci za ubranie myśli albo lepiej moich przeczuć w słowa!
OdpowiedzUsuńi cieszę się, że Cię odnalazłam po latach detoxu od blogusa :D
bogninka
Haha, witaj! :-)
UsuńTrzymam kciuki za brzuch i za Ciebie :-) dasz rade, pamietaj! :-)
Dobrze prawi, polać Jej! ;-)
OdpowiedzUsuń:-)))
UsuńDobrze prawi, polać Jej! ;-)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńLadny tekst, i kolysanka dla wszystkich rodzicow, coby rownowage do przywrocic:
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=ip2f1eA_OOo
Dzieki :-))))
UsuńHelo! Ech, wszystko sie zgadza.. :)
OdpowiedzUsuńJol