Nasza wiejska 'posiadłość' składa się z dwóch części - pierwszej okiełznanej i wydartej naturze, na której stoi dom wraz z przylegającym ogrodem i drugiej - totalnie dzikiej łąki, na której drzewa i krzewy radzą sobie bez ingerencji człowieka, a dla przyzwoitości kosimy tam trawę raz, czy dwa razy w roku.
Czyli mała część cywilizowana i duuużo większa część dzika.
I oczywiście mamy krety. Norma...
Tylko dlaczego te podłe zwierzęta kopią wyłącznie w moich rabatach, między kwiatami i w centralnej części trawnika?!? Mają dookoła pierdyliard hektarów, ale nie, kopią właśnie tam, gdzie im nie wolno.
Na początku mnie to nawet bawiło, ale całkiem szybko okazało się, że to wcale nie jest zabawa w zasypywanie nowych kopców, to jest wojna! I to kosztowna wojna...! Pod rabatami mam, a raczej miałam zainstalowaną folię przeciw chwastom. Absolutnie kasa wywalona w błoto (dosłownie), bo przecież Pan Krecik musiał ją poprzecinać absolutnie kurna wszędzie, co 10-20cm... Nie znam się na kreciej architekturze, ale kurna serio? Musiałam trafić na kreta lubującego się w przepychu, który musi mieć okna w swoim domu co 20cm?!?
Do tego kosiarka. Po jednym sezonie nadawała się niemal do wyrzucenia, bo gdyż zbyt często trafiała na piasek...
Czy można się ubezpieczyć od strat wyrządzonych przez kreta?!?
I jak się tego chama pozbyć skutecznie? Przecież on ewidentnie chce, żebym to ja się wyniosła... Jesteśmy więc w stanie wojny! Wojny podkopowej.
Ale najlepsze są koty... 'Mądry kot lub cwany pies potrafią złapać kreta'. Nooo... Moje koty nie są najmądrzejsze, ale są dwa! W zespole siła! Tak przynajmniej sądziłam.
Kilka razy przyłapałam je przy świeżych kopcach. Byłam przeszczęśliwa!
Niestety szybko okazało się, że te głupki zamiast polować na kreta, srają mu do okien!! Bo przecież fajnie jest kupsztalić do takiego przekopanego, czystego piasku... Dwa półgłówki nie dają jednak jednego mądrego, a szkoda.
W zasadzie się nie dziwię - też bym kopała nowe okna, gdyby mi do posiadanych okien ktoś srał.
Masakra.
Po totalnym przeoraniu ogrodu, kret wziął się za dom. Dzisiaj odkryłam kilka nowych kopców tuż przy ścianach budynku. Myślę, że on coś knuje, że pod domem jest plątanina korytarzy i wystarczy kilka sprytnych ruchów krecich pazurów i wszystko się zawali...
Luuuub, któregoś dnia, gdy będę leżała na kanapie, podłoga w salonie się uniesie i Pan Kret wpadnie obejrzeć serwis informacyjny...
Pomocy!
Naprawdę sądziłam, że po sarnach i zającach, które opieprzają wszystko co wyrośnie ładne i zielone, nic gorszego nie może mnie ogrodowo spotkać... A tu proszzz - masz babo kreta! :-/