środa, 11 grudnia 2013

Macierzyństwo bez lukru

Nigdy nie byłam fanką dzieci i w zasadzie większość swojego dorosłego życia spędziłam w przekonaniu, że dzieci mieć nie będę. No ale wystarczyło kilka rewolucji w moim życiu i zdanie co do posiadania potomstwa zmieniłam, a ponieważ nie wymyślono innej metody tworzenia małych decybeli - zostałam inkubatorem.
Nie czytałam poradników dla przyszłych matek, ani nawet artykułów na ten temat w prasie kobiecej. Uważam to za swój ogromny sukces. Powiecie - co to za sukces nie czytać. Ale musicie wiedzieć, że gdy zapadła decyzja o dziecku, pracowałam w wydawnictwie publikującym między innymi jakieś makabryczne ilości prasy kobiecej i moim zawodowym, codziennym obowiązkiem było przeglądanie tych magazynów. Bardziej lub mniej szmatławych. Raz w miesiącu trafiała też na moje biurko gazeta skierowana wyłącznie do młodych, masochistycznych matek. Nikt inny przecież nie chciałby czytać kilkudziesięciu stron o papkach, wysypkach, smoczkach i pieluchach. A udręczone przez niemowlęta matki lubią się najwyraźniej jeszcze bardziej udręczać...
No w każdym razie robiłam wszystko, żeby nie czytać, nie oglądać i nie nasiąkać powszechną paranoją na temat bycia w ciąży i uroków czekającego mnie macierzyństwa. Jasne, chodziłam na badania, (niemal) porzuciłam alkohol, a sushi i carpaccio jadłam okazjonalnie i tylko w miejscach, co do których miałam zaufanie, ale starałam się nie zwariować.

I może dlatego macierzyństwo, a później dzierżenie wyklutego potomka w ramionach nigdy nie jawiło mi się jako sama różowości, łakocie i witaminy i rzeczony lukier.
I słusznie, gdyż macierzyństwo to krew, pot i łzy. I morze alkoholu, żeby to jakoś przetrwać i zresetować się przed snem i kolejnym jakże ekscytującym i IDENTYCZNYM dniem wypełnionym krwią, potem i łzami...

Nie wiem, jak sobie dają radę matki cycem karmiące, ale proponuję dla każdej medal. Oraz bezpłatnà lobotomię na życzenie, jeśli po wszystkim będą chciały te czarujące wspomnienia usunąć z mózgu.

Macierzyństwo bez lukru. 
A cóż to za palant wymyślił to określenie?!? To tak jakby mówić 'Obóz przetrwania bez lukru', albo ja wiem... 'Przewlekła biegunka bez lukru'. 
No raczej, że macierzyństwo jest bez lukru. Ono nawet nie jest lekko słodkie... Jest cierpkie, kwaśne, bolesne i przereklamowane... Co nie znaczy, że nie może smakować ;-)

Bo co jest słodkiego w pchaniu po domu wózka z małym terrorystą w środku przez kilka godzin dziennie? Pchaniu jedną ręką, bo drugą ręką wleczesz za sobą odkurzacz, gdyż błocko z kół nie koresponduje z moją wizją parkietu i chodzeniu boso po domu. Wolę zestaw wózek & odkurzacz niż taszczenie potwora na ręku & zakwasy. I takie właśnie jest to wytrawne macierzyństwo - wybierasz mniejsze zło.
I tak do zarąbania... Wózek, odkurzacz. 178 kółek wokół komina, zmiana pieluchy, butla, kieliszek wina, 178 kółek wokół komina, pielucha, butla, spacer. Bo przecież trzeba przywieźć nowe błocko...
To jest może komiczne i nie do ogarnięcia przez kogoś, kto nie ma dzieci, ale z pewnością nie zawiera lukru.

Nie ma też niczego słodkiego w tym, że młody dyktator nie sypia. Te słodkie dzieci, które śpią od jednego karmienia do drugiego, to chyba tylko w zoo, filmach s-f i reklamach występują. Mój decybel przez cały dzień śpi może z godzinę. Niestety nie ciągiem, a po kilka minut po każdej butli... A jak nie śpi i jest sam, to bardzo jasno (i głośno) komunikuje swoje oburzenie, mimo że przecież gad jeszcze nie mówi. 
Szczęście w nieszczęściu jest takie, że po całym dniu maltretowania, oboje przesypiamy całe noce. Od 20 do 8 rano. Zresztą, gdyby nie chciał spać również w nocy, to dawałabym mu wódki, słowo. Jakieś granice przyzwoitości muszą przecież być... 

Po chwili namysłu doszłam do wniosku, że całkiem możliwe, że ten diabeł wcielony wcale w nocy nie śpi, tylko że ja jestem tak zmęczona, że go zwyczajnie nie słyszę.
To niezbyt dobrze. Bo to oznacza, że gdyby nagle dom stanął w płomieniach, przyjechała na sygnale straż i nawet koty darłyby ryje najgłośniej jak potrafią (oj a potrafią!), a obok spadłby z hukiem meteoryt, to ja bym spała dalej...

22 komentarze:

  1. Poczekaj, zaraz urośnie i z w miarę łatwego bobasa przemieni się w buniucznego dwulatka ze wszystkim na NIE. Czasem mnie korci, żeby powiedzieć młodej " a nie, to nie, pocałuj się w dupę" :):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha :-) ja swojemu z pewnością będę tak mówić bo już teraz kurew i innych upiększników nie umiem zatrzymać w gardle ;-)

      Usuń
  2. Jola, fajny czas sie wyswietla przy komentarzach ;-) Pacific Time Zone? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie wiem, nie ogarniam. Moze system czyta w moich udreczonych myslach? ;-)

      Usuń
  3. No kurwy trzeba powstrzymywać, bo potem Ci decybel zrobi tak, jak młoda (2.8)- z okazji imienin babci ( blond główka, anielskie oblicze, tiulowa sukieneczka) oddańczy przed gośćmi własną choreografię, podśpiewując przy tym " kufa maaaać, kuuufa mać, kufa kufa mać" - na melodię jingle bells. I nie można zganić, że w przedszkolu usłyszała, bo jeszcze nie chodzi...
    To pisałam ja- pasqudka- matka frustratka dwóch córek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-)))) ja mysle ze to musialo sie wszystkim bardziej podobac niz oryginalny tekst ;-)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Ale za to jaka kreatywna :)) Weź tu zachowaj powagę i nie wybuchnij śmiechem :))

      Usuń
  4. Jolu, czytam i padam ze śmiechu ....
    Jesteś wspaniałą Mamusią :)
    (wiem... wiem....)

    OdpowiedzUsuń
  5. chcialam uprzejmie doniesc oraz przypomnieśc (wraz z wnioskiem o medal znaczysie), ze karmienei cycem wiąże się z powtarzalną stymulacj a sutów co nei jest nieprzyjemnym oraz omamia człowiekaz cyckiem oksytocyną co sprzyja /nie piciu/. pzdr

    roro

    p.s. moze jakis wozek domowy akak 'czysty' do przerzucania towaru po zakonczeniu spaceru?

    OdpowiedzUsuń
  6. na pocieszenie mogę ci powiedzieć, że zazwyczaj potwory wyrastają na fajnych ludzi. Często im bardziej dawał się we znaki we wczesnej fazie rozwojowej tym mniej później. Zdecydowanie dobre rozwiązanie bo wrzeszczącego niemowlaka zatkasz butelką, cyckiem, smoczkiem, zabawką...Wrzeszczącego, trzaskającego drzwiami, produkującego decybele z głośnika nastolatka - już nie tak łatwo, zwłaszcza, ze często przerasta matkę o głowę

    OdpowiedzUsuń
  7. Zazdroszczę przespanych nocy. Calusy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie nie wiem jak to zrobilam, ale chamidlo spi dobrze ;-) aaaaale moze to tylko zasluga butli... I odrobiny wodki w wieczornej porcji mleka ;-)

      Usuń
    2. Ja również zazdroszczę. Ja dwa lata karmiłam cycem i przez te dwa lata ilość nocnych karmień wahała się pomiędzy 3 a 5 razy :D Pierwszą noc od urodzenia dziecka przespałam gdy Ono miało 2 lata, a nastąpiło to tydzień po odstawieniu cycka.

      Usuń
    3. Nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić... Masakra!

      Usuń
  8. J
    A co sprawilo ze podjełaś decyzje o dziecku w ogole? Bo to jest strasznie ciekawe :) Jak sie zmienia zdanie w tego typu sprawach z nie na tak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, to trzeba kilka rewolucji, a potem juz samo przychodzi ;-)

      Usuń
  9. No właśnie muszę lecieć do monopolowego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha :-) jestem zdania, że matki powinny mieć zniżkę na alkohol, tak jak emeryci na leki :-)

      Usuń