środa, 18 grudnia 2013

Przedświąteczny meksyk

Wybrałam się do sklepu wczoraj. 17-go grudnia. W południe, czyli liczyłam, że spotkam na miejscu emerytów i inne matki z decybelami.
Błąd, wielbłąd...
Niech ktoś mi proszę wytłumaczy o co chodzi z tą gorączką zakupów przed świętami? Zakupów spożywczych, bo prezenty rozumiem, ale przecież ich się nie kupuje w hipermarkecie. A może o czymś nie wiem?
Dlaczego nagle ludzie potrzebują 5x więcej jedzenia? Normalnie głodują, a w święta wreszcie jedzą do woli? A może w święta jedzą więcej? No ale ile razy więcej, bo przecież nie 5x więcej...?!?

Stanęłam, o głupia ja, w kolejce do stoiska rybnego, bo chciałam rybę na kolację. Wczorajszą kolację, a nie na żadne święta. Stoję w tej kilkunastoosobowej (!!!) kolejce i nie mogę się nadziwić co się dzieje. Skąd taka nagła potrzeba spożywania ryb w narodzie... Gdy wreszcie nadeszła moja kolej, okazało się, że to była kolejka wyłącznie po żywe karpie! Arghhh.....
Karpia nie lubię, a kupowanie żywego i przetrzymywanie w wannie napawa mnie obrzydzeniem.
Stanęłam więc jeszcze raz w kolejce, z drugiej strony stoiska. No i tam też cuda... Nawet świętami nie jestem sobie w stanie wytłumaczyć po co ludziom 3 łososie w całości. Albo 5 płatów wielkości dużego kota. Będą jeść tylko łososia przez najbliższe dwa tygodnie? Mają 7 dzieci, 21 wnucząt i wszyscy wpadają na przedświąteczną fiestę? No bo przecież świeża ryba kupiona wczoraj, w święta nie będzie już świeża, tak?

Rozumiem, że niektórzy muszą kupić więcej, bo będą gościć rodzinę, czy znajomych. Ale wtedy ta rodzina, czy znajomi nie muszą już tyle kupować, bo będą się stołować u kogoś, tak? Równowaga jest mimo świąt zachowana. A przynajmniej powinna być zachowana w teorii...

Arma-kurwa-gedon.

A do tego Pepiki. Dopóki się tutaj nie przeprowadziłam, do głowy by mi nie przyszło, że Czesi mogą przyjeżdżać na shopping do PL. Po co, przecież to my do nich przez tyle lat jeździliśmy... No ale teraz u nas podobnież taniej i lepszej jakości jedzenie. No może.
Tak czy siak - ich też było od zarąbania, jakby nagle granicę otworzono... A przecież z tego co wiem, to nie jest to naród bardzo religijny, święta celebrować powinni przy abstncie, albo becherovce... ;-)

Nooo. I teraz jest tylko jedna kwestia - jak dotrwać na tym, co kupiłam wczoraj do świąt, bo do sklepu nawet woda święcona mnie nie przepędzi. Za skarby świata tam nie pojadę...
A mogłam kurna kupić 5x więcej, jak wszyscy! ;-) 

7 komentarzy:

  1. Poczekaj jeszcze chwilę, Jola. Mając dwójkę dzieci i perspektywę wycieczki do Reala czy innego Tesco z mojego zadupia- drżę z oczekiwania.

    To nic, że pokłócimy się z szanownym jakieś pińcet razy. To nic, że wkurw mnie weźmie, kiedy ktoś setny raz wjedzie mi wózkiem w odwłok- ALE za to będziemy sami ( no, z milionem innych dorosłych i nieodrosłych od ziemi), bez dzieci. Bez starszej, która wyłudza ciekoladki i bez młodszej, która weszła w etap ryczenia na widok obcych.
    Będzie okazja oko podmalować przed wyjściem, ubrać coś bardziej wyjściowego, niż dżinso-leginso-dresy ( rzecz jasna w niespieralny rzucik marchewkowy- I've been there). Prawie jak randka..

    Pozdrawiam śląskie zadupie z pomorskiego zadupia
    Paskuda

    OdpowiedzUsuń
  2. Alko masz? Musisz mieć.
    A jak masz to dotrwasz :)
    Anja Angelina

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja najbardziej nie rozumiem szału zakupowego przed zielonymi swiatkami, bo przecież jedna niedziela bez zakupów to kataklizm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie, to wyglada tak, jakby juz nigdy nie mieli otworzyc sklepow... Przedziwne.

      Usuń
  4. Ja najbardziej nie rozumiem szału zakupowego przed zielonymi swiatkami, bo przecież jedna niedziela bez zakupów to kataklizm

    OdpowiedzUsuń