sobota, 14 grudnia 2013

Krety to świnie

Nasza wiejska 'posiadłość' składa się z dwóch części - pierwszej okiełznanej i wydartej naturze, na której stoi dom wraz z przylegającym ogrodem i drugiej - totalnie dzikiej łąki, na której drzewa i krzewy radzą sobie bez ingerencji człowieka, a dla przyzwoitości kosimy tam trawę raz, czy dwa razy w roku.
Czyli mała część cywilizowana i duuużo większa część dzika.

I oczywiście mamy krety. Norma... 
Tylko dlaczego te podłe zwierzęta kopią wyłącznie w moich rabatach, między kwiatami i w centralnej części trawnika?!? Mają dookoła pierdyliard hektarów, ale nie, kopią właśnie tam, gdzie im nie wolno.
Na początku mnie to nawet bawiło, ale całkiem szybko okazało się, że to wcale nie jest zabawa w zasypywanie nowych kopców, to jest wojna! I to kosztowna wojna...! Pod rabatami mam, a raczej miałam zainstalowaną folię przeciw chwastom. Absolutnie kasa wywalona w błoto (dosłownie), bo przecież Pan Krecik musiał ją poprzecinać absolutnie kurna wszędzie, co 10-20cm... Nie znam się na kreciej architekturze, ale kurna serio? Musiałam trafić na kreta lubującego się w przepychu, który musi mieć okna w swoim domu co 20cm?!?
Do tego kosiarka. Po jednym sezonie nadawała się niemal do wyrzucenia, bo gdyż zbyt często trafiała na piasek...

Czy można się ubezpieczyć od strat wyrządzonych przez kreta?!?
I jak się tego chama pozbyć skutecznie? Przecież on ewidentnie chce, żebym to ja się wyniosła... Jesteśmy więc w stanie wojny! Wojny podkopowej.

Ale najlepsze są koty... 'Mądry kot lub cwany pies potrafią złapać kreta'. Nooo... Moje koty nie są najmądrzejsze, ale są dwa! W zespole siła! Tak przynajmniej sądziłam. 

Kilka razy przyłapałam je przy świeżych kopcach. Byłam przeszczęśliwa! 
Niestety szybko okazało się, że te głupki zamiast polować na kreta, srają mu do okien!! Bo przecież fajnie jest kupsztalić do takiego przekopanego, czystego piasku...  Dwa półgłówki nie dają jednak jednego mądrego, a szkoda.
W zasadzie się nie dziwię - też bym kopała nowe okna, gdyby mi do posiadanych okien ktoś srał.

Masakra.

Po totalnym przeoraniu ogrodu, kret wziął się za dom. Dzisiaj odkryłam kilka nowych kopców tuż przy ścianach budynku. Myślę, że on coś knuje, że pod domem jest plątanina korytarzy i wystarczy kilka sprytnych ruchów krecich pazurów i wszystko się zawali... 
Luuuub, któregoś dnia, gdy będę leżała na kanapie, podłoga w salonie się uniesie i Pan Kret wpadnie obejrzeć serwis informacyjny...

Pomocy!
Naprawdę sądziłam, że po sarnach i zającach, które opieprzają wszystko co wyrośnie ładne i zielone, nic gorszego nie może mnie ogrodowo spotkać... A tu proszzz - masz babo kreta! :-/

29 komentarzy:

  1. czy kret to gryzoń ? Bo słyszałam, że gryzonia - gryzoniem. Może sobie szczura spraw? Tylko tresowanego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, krety to ssaki. Ale jeśli szczur by pomógł, to ja chętnie! :-)

      Usuń
    2. Ssak mówisz...To szczur nie pomoże. Nie ma innej rady: może spróbuj się zaprzyjaźnić ? Krecik to takie sympatyczne stworzonko przecież

      Usuń
    3. Tak. Przyjazn na wieki :-) Kret Zenobia i ja! :-)

      Usuń
  2. Oczami wyobraźni zobaczyłam wokół całego domu i rabatek co 2 metry powtykane pręty z przywiązaną doń puszką po piwie.
    Krety podobno nie lubią drgań które taka puszka uderzając o pręt powoduje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kłopot w tym, że ja też nie lubię takich prętów z puszkami ;-)

      Usuń
  3. Jola, a może by tak jak Leniuch?
    http://leniuch.blox.pl/tagi_b/217992/sposob-na-krety.html
    Piterek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Niestety mam bardzo dużą działkę, musiałabym zainwestować grube tysiące i ciągle wymieniać baterie :-/ nie wspominając już o względach estetycznych - kilkanaście / kilkadziesiąt takich urządzeń z pewnością nie wygląda apetycznie ;-)

      Usuń
  4. Oj, rozumiem, aj, współczuję…. Mam taki sam problem. Próbowałem trucizn, to suka mi się rozchorowała a krety nic. Próbowałem kołków dżwiękowo-odstraszających, ale efektów żadnych nie zauważyłem (poza tym że suka była tymi kołkami stale zainteresowana). Próbowałem rozkopać kretowiska, ale skończyło się tylko na bólu pleców. Po 10 latach wojny skapitulowałem i teraz w lecie siedzimy obydwoje z suką w ogrodzie i gapimy się na księżycowy krajobraz podwórka... Ale mój sąsiad twierdzi że krety nie lubią dzieci i jak tylko Yurika zacznie urzędować na podwórku to krety uciekna za płot do lasu (skąd przyszły). Zobaczymy. Pozdr, Andrzej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jest nadzieja w naturalnej metodzie ;-) oby! Czego i Tobie i sobie życzę :-)

      Usuń
  5. Moze to zadziala..niech ci rodzina z nl pod choinke kupi;)http://www.agradi.nl/kerbl-mollenklem-rechthoek.htm

    OdpowiedzUsuń
  6. Na moich skromnych 500m kwadratowych również kret się panoszył.Sposób dziwny acz skuteczny podpowiedziała mi fryzjerka.Trzeba ostrzyżone włosy(obojętnie-damskie czy męskie) wepchnąć do kopczyka i nie ma krecika.Nie wierzyłam, ale sprawdziłam i o dziwo działa.Jak to mówią -włos nie nos,odrośnie, co nam w sumie szkodzi z wizyty w salonie przynieść ciut kłaków?Pozdrawiam!Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brzmi dość okropnie, ale jak nic innego nie wymyślę, to może może... Tyle że z takimi metodami (śmierdzace do dziur) to się boję, że cham po prostu wykopie nowy kopiec :-/

      Usuń
  7. Moja mama próbowała dwóch podobno skutecznych rzeczy:
    - pierwszą było wrzucenie do kopców po kilka ząbków czosnku. Krety podobno nie znoszą tego zapachu. Nie wiemy jednak, czy to skuteczne, bo pies się ucieszył, że w kopcach jest kiełbasa i wszystkie rozkopał, co dało skutek leju po bombie. Kretów nie odstraszyło, a mojej mamie nie o to chodziło.
    - drugą było wrzucenie do kopców po jednym jajku, ugotowanym na twardo, z delikatnie nadłupaną skorupką. Zapachu siarkowodoru nie lubi nikt. Krety, okazuje się, też nie, przeprowadziły się w drugi koniec ogrodu. Jest szansa, że za kilka lat wylądują u sąsiadów. Mama mówi, że najlepiej sprawdzają się kilkuletnie pisanki.

    W każdym razie polecam, jako metody bezkrwawe. Krwawych nie polecam, krety są pod ścisłą ochroną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leje po bombie... :-) widzę to oczyma wyobraźni. Pasuje do tego co tu się wyprawia ;-)

      Usuń
  8. Podobno jeże. Ale jak zachęcić jeża do zamieszkania w ogrodzie to nie wiem. Jak jeż tupie, to kret się wkurwia i wybywa. Więc może i z decybelem to działa, analogicznie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeże przychodzą jak ma się ślimaki. Niby da się je załatwić, tylko jak znam swoje szczęście, zaproszę ślimaki, jeże oleją temat, ślimaki się skrzyżują z ktetami i nastąpi armagedon... ;-)

      Usuń
  9. Joluś...
    zaprzyjaźnił się z nim. Tak będzie najprościej :)
    Anja Angelina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To muszę mu nadać imię, a nawet nie wiem czy to chłop, czy kobita. Aaaale pewnie baba, chłopy nie są takie podłe ;-)

      Usuń
    2. Ślicznie :)
      Zaproś od czasu do czasu na pijaństwo i zobaczysz. Stosunki same się poprawią :)

      Usuń
  10. Wysiej czosnek ozdobny. Ładnie wygląda i na krety podobno działa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To musze zglebic temat - ile sztuk na ile metrow dziala. Nie bardzo chce miec caly ogrod w czosnku ;-)

      Usuń
    2. Wtedy to i wampir nie w wejdzie :)

      Usuń
    3. Podwójne zabezpieczenie!! :-)

      Usuń
  11. Moja Ciocia szanowna zawsze opowiada mrożące krew w żyłach historię, jak to wychodzi pewnego poranka weekendowego, tak koło 7, przed dom, patrzy, a sąsiad z podwórka obok stoi na jednej nodze nad kocem, a za plecami ma wielką siekierę. Ciocia grzecznie spytała, o co do cholery chodzi. Na co sąsiad: Zasiekam skurwysyna, niech tylko wyjdzie. Skończyło się bezkrwawo, bo nie wylazł, może mu donieśli, co się święci. P.s. Rodzice mówią, że metoda z włosami działa....

    OdpowiedzUsuń
  12. Na kreta genialny sposób: PIES. pobiega i "wytupta" krety. Moi sąsiedzi mają same gejzery- u mnie ani jednego- za to są dwa psy :]

    OdpowiedzUsuń