czy ja już wspominałam, że u mnie stałe są tylko zmiany?
otóż, jakieś dwie chwile przed tym, jak zdecydowaliśmy się na kupno pięknego, ale siedemnaście razy za drogiego mieszkania w Krakowie, odmieniło nam się iiiii... rozważamy Wrocław :)
bo gdzieś mi się wymsknęło, że jest plan na Kraków.
Krakusy zacierały ręce, kawy były planowane i inne niecne występki.
ale niekrakusy skrakowione, czyli element napływowy, zaczął mnie bombardować wiadomościami, zdjęciami, przemyśleniami i wynikami analiz powietrza w mieście. że nie. że to nie dla mnie. że cepelia. że turystycznie. że poza starym miastem, to bieda. że oni wszędzie pieszo. że na starówce ładnie, ale do mieszkania za głośno, za tłoczno, za turystycznie. że knajpy nie trzymają poziomu, bo głównie na turystów są nastawione. że z parkowaniem dramat. że nie pokocham i że mi się odciski zrobią, a paznokieć niechybnie zejdzie...
se pomyślałam - a gówno wiedzą. na warszawę moją ukochaną też większość psioczy. ja tam miałam mikroraj. że w krakowie też se taki raj zorganizuję, że blisko starówki, ale z boku, w ciszy. że knajpy MUSZĄ być dobre przecież jakieś do cholery, chociaż ze dwie. że i tak to nie na zawsze. że ładnie. że kraków!
ale dziurę w brzuchu wiercili, zdjęcia zasyłali, kazusy z życia obywatela, i tak dalej.
dobra, niech będzie, pojedziemy na weekend do Wrocławia i się zobaczy.
a wcześniej się w rynku nieruchomości rozejrzymy, bo w sumie dlaczego by nie.
no i pojechaliśmy. taki wyjazd ostatniej szansy przed podpisaniem papierów w KRK.
padało.
było zimno.
polecane sushi było zamknięte.
ale znaleźliśmy miejsce, które urzekło nas pod każdym względem.
skradło nasze serca w pierwszej sekundzie.
piękne.
z klasą.
nowe. ale i stare.
blisko centrum. i na uboczu.
jedyny problem był taki, że nie zabrałam swoich rzeczy, nie? bo bym normalnie została.
chrzanić, że stan deweloperski... nie takie rzeczy się z rodzicami w rumunii dawało przetrwać ;)
i tak o.
wydaje się, że nie ma odwrotu, bo miłość nasza do miejsca i Wrocławia jest przeogromna, nagła i płomienna.
tak się w sobie zakochaliśmy z Holendrem, tak podjęliśmy decyzję o dziecku, tak kupiłam samochód (w jakieś 15 min z podpisaniem papierów włącznie), tak działamy.
oczywiście przed nami długa droga formalności i wszystko się może zdarzyć, ale na tę chwilę - wpisuję wirtualne 71 przed moim numerem telefonu, moczę giry w Odrze (tutaj też mam Odrę przepływającą, ale jeszcze jej nie dotykałam), wyławiam z niej Decybela, pasę koty w okolicznym parku, snuję się po Rynku i robię selfie na mostach.
no jestem tam. u siebie :)
oraz planuję kuchnię. niestety znów będzie biała, bo niby jaka inna ;)
Holender już obmyśla najlepszą podłogę, meble i dodatki i gdzie będzie pokój gier.
- jaki pokój gier?
- no gier, dzieciak rośnie, zaraz będzie potrzebował konsoli, telewizora, szafy na gry...
- to w jego pokoju, przecież się zmieści.
- a tam się zmieści, potrzebujemy pokoju gier.
- -my?
- nooo... a gdzie ja będę grał, jak ty będziesz oglądała serial?
także tak.
a teraz zapytuję Was oficjalnie.
co z tym Wrocławiem? tak, czy nie? warto? lepiej niż kraków? jak się ma do wawy?
i albo mówcie teraz, albo zamilknijcie na wieki, gdyż dzień podpisu już blisko ;)
ja ..żyję w Warszawie..duży rzut beretem do poczty na Belgradzkiej;)) do Willanova trzy razy pedałami rowerowymi..więc wiem(wiesz) jak jest
OdpowiedzUsuńKrakowem byłam urzeczona..no dobra ..Starowką. widokiem Mariackiego...dało się dojść z Kopca na piechotę :chociaż taksiarz nie mógl uwierzyć..przecież TO DALEKO;))
Wrocławiem byłam porażona urzeczona..te mostki, te pobocza rzeczne,te wyspy, te kamienice, także w zaułkach..i wszedzie da się dojsc na piechotę, bossko
A najbardziej to w Pradze mi sie podobało...no...tam to można zabładzić, nawet na Starówce..i to za każdym razem!!...i na Petrinie..i nawet wrócić na piechotę;)
Haha, no ladnie :-)
UsuńPraga to jest swietny pomysl, ale poki co zdecydowalismy sie trzymac blisko slaska. Nastepny krok w tamtym, praskim kierunku :-)
ale ale.knajpiano turystycznie:.w w Wawie knajpy na szlaku turystycznym droooogie massakra,lokalnie wiadomo-co kto lubi w Krakowie żarcie pyszne, boskie, realtywnie tanie, co strzał to wspominam,ale miescowi raczej preferuują "obiadu u jadzi" w Wrocku pod niemcow drogawo, w Pradze...no V Cipu taka gęś,że hej(ale to tambylcow miejsce, no i szybko u nich duuupka rośnie )
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale strzela mnie jak czytam starówka w Krakowie. W Krakowie jest Stare Miasto, a Starówka to jest w Warszawie! Takie podstawy jakbyś chciała się przenieść do grodu Kraka na dłużej trzeba znać, bo zaraz Ci wytkną, że warszawka pachniesz.
OdpowiedzUsuńWybierając między Wrocławiem a Krakowem zdecydowanie mówię Kraków. I to nie dlatego, że tu mieszkam dziesięć lat, ale dlatego, że codziennie odkrywam to miasto na nowo. Nienawidzę Rynku, kocham Kazimierz, Huta mnie czaruje, nawet na Kurdwanowie jest coś urokliwego. A Wrocław to dla mnie tylko Rynek i mostki i nic więcej.
:) Ok, dzięki za info, postaram się zapamiętać, chociaż pewnie jeszcze nie raz mi się wymsknie.
UsuńALE:
W sumie dlaczego tak jest? Starówka, przynajmniej w moim rozumieniu, to po prostu Stare Miasto, tylko w skrócie. Nie jest przypisane do Wawy, Lublina, czy Poznania. Dlaczego jest obraźliwa dla Krakowa? Jest na to jakieś wytłumaczenie? :)
Jest pare zasad które należy zaakceptować bez pytania.
UsuńW Krakowie Stare Miasto nie Starówka, borówki nie jagody, wychodzisz na pole nie na dwór. Na pytanie czemu tak, powiedziałabym, ze kompleksy maja, ale im nie mów, bo wszyscy Krakusi jakich znam są uroczy, nawet jak się czepiają słówek ;)
Ha, wszyscy moi znajomi z Krakowa też są super git :) Tylko mówią "czy" zamiast trzy ;) Wariaty Południowe i tyle ;)
UsuńMój Chłop, który jest rodowitym Krakusem mówi, że Stare Miasto to jest to, co było zawsze. A Starówka to odbudowane na nowo po wojnie czy innych kataklizmach. I dlatego Wawa ma Starówkę, a Krak Stare Miasto. :)
UsuńZauważ jeszcze, jak Krakusy akcentują słowo 'boisko', wymawiają jak 'wojsko'. :) Masa jest takich regionalizmów, a jak zacznie się z nimi dyskusje to tak się zapierają przy swoim, że aż śmiesznie się tego słucha. :)
Dzięki, no jest to JAKIEŚ wytłumaczenie ;-)
Usuń... komentarz Judyty powinien być dla Ciebie wskazówką, Jola. Tylko Wrocław, inaczej będziesz mieszkała wśród samych takich Judyt... Kraków byłby może i do zniesienia, gdyby nie te Krakusy z ich pseudo inteligencką mentalnością, które i tak prędzej czy później "wytkną ci że warszawką pachniesz". Dla jasności - nie jestem z Warszawy ani z Wrocławia. I na szczęście nie z Krakowa.
OdpowiedzUsuńpopieram! jestem ze Śląska (z Gliwic, chyba niedaleko od Gliwic mieszka teraz Jolinda), od 12 lat mieszkam w Warszawie (czyli kierunek ruchu odwrotny od jolindowego), w Krakowie pomieszkiwałam, Wrocław znam tylko turystycznie, ale powiem jedno -- jeśli nie Warszawa (choć kocham moje rodzinne strony, to jednak zadowolona jestem z mieszkania w Wawie), to na pewno Wrocław, a nie Kraków.
UsuńKomentarz Judyty (do której nic nie mam ;)) też by mnie w tym utwierdził, Jolu :)
Ewa
Bo Kraków to miasto artystów i tutaj każdy jest artystą. :)
UsuńHahaha :) czyżbym wdepnęła pytając Was o opinię? :))) Bossssko, lubię podnosić ciśnienie! :)
OdpowiedzUsuńNo a ja nie czaje. Skoro chcecie wyprowadzic sie z R., to po co Krakow, Wroclaw czy inny Grodek? Nie mozecie po prostu wrocic do umilowanej Wawy?
OdpowiedzUsuńNo nie mozemy. Znaczy mozemy, ale nam to z kilku wzgledow nie pasuje, za daleko od Śląska...
UsuńAha, ok. To w doradzaniu nie pomoge, bo ja z Suwalk. :D
Usuńja bym chyba wolala mieszkac z kretami i na wsi niz w prowincjonalnym miescie, ale gdyby juz to wolalbym krakow.
OdpowiedzUsuńzobacz tu: http://www.biztok.pl/gospodarka/gdzie-najlepiej-pracowac-polska-coraz-bardziej-atrakcyjna_s20565
(wiele lat mieszkalam w monachium, 4 miejsce w tym rankingu, wiec wiem jak to jest mieszkac na prowincji)
lylowa
A mieszkalas kiedys na wsi? Wiesz, z mojej obecnej perspektywy ani Wro, ani Krk nie sa prowincjonalne :-) to bedzie i tak gigantyczna zmiana przyblizajaca mnie do cywilizacji ;-)
Usuńno wlasnie teraz mieszkam na wsi nad jeziorem. i znad jeziora monachium stalo sie prawdziwa metropolia. w centrum bywam czesciej niz... kiedy mieszkalam. nawet ratusz mi sie teraz podoba.
Usuńlylowa
No to mnie rozumiesz... :-) ciag do miasta jest, ale i umilowanie ciszy, przestrzeni i wolnosci. Nie dogodzisz ;-)
UsuńCóż jak Ci się nie spodoba we Wrocławiu zawsze możesz się przeprowadzić :)
OdpowiedzUsuńWracaj do Warszawy obok mojego domu otworzyli takie sushi że z kapci wyrywa a do tego do Centrum 20 minut, pod nosem kino, las, place zabaw :)
Za daleko do fabryki Holendra, a chcemy sie czasami widywac i razem dziecko wychowywac. Dla super oferty pracy rozwazalam te opcje, ale bez czegos takiego po prostu nie warto... :-/
Usuńto myślicie o wrocku, a Holender dojazdy do fabryki? w okolice Raciborza?
OdpowiedzUsuńsię chłopak najeździ ;)
Ewa
I tak i nie. Nie wszystko nadaje się na bloga ;)
UsuńAle on jest z rodzaju kowbojowatych, lubi se pojeździć ;)
Kilka lat temu zakochałam się we Wrocku, Kraków - sraków nigdy nir zrobił na mnie większego wrażenia... gdybym mogła spakowałabym się do jednej walizki i osiedliłabym się we Wrocku... Tam czas inaczej płynie, i ludzie jacyś tacy bardziej uśmiechnięci :D
OdpowiedzUsuń:) ja też się zakochałam, ale nie za pierwszym razem, gdy rozważałam osiedlenie się tam. za pierwszym razem był kwas. ale to było, gdy jeszcze mieszkałam w wawie i się rozglądaliśmy. wtedy nie siadło. teraz bardzo :)
UsuńTak! Wrocław tętni życiem, ale nie pędzi. Ma smaczki i zakamarki,fajnych ludzi, świetne knajpy i zaplecze kulturalne. Od małych knajp ze świetnymi koncertami (Stary Klasztor) po fantastyczne festiwale jak Jazztopad i Brave, no i jeszcze teatr Pieśń Kozła- obłęd mówię Ci. Mogłabym jeszcze wymieniać a skończyłabym na grupce przyjaciół z tego miasta. Poznałam ich u siebie na Podlasiu, ale dzięki nim zapałałam miłością do Wrocka i jak obieram kierunek Pd-zach to jadę i do tych Ludzi i do tego miasta- i to jest JEDYNY taki przypadek w moim życiu :) także tak. WrocLOVE i basta! :)
OdpowiedzUsuńdzięki :-*
Usuńa i a i..bilety lotnicze wawa wroc 9 zeta..leca właśnie jutro-tak do na sushi do wawy spoko mogłabyś brykac..nawet codziennie;)
OdpowiedzUsuńhahaha, świetny argument! :) dzięki!
UsuńA ja juz cie widzialam w Krakowie i zajmowalam sie kotami ... Ale wal tam, gdzie serce wali ;-) Dagmara.
OdpowiedzUsuńDopoki papiery nie podpisane, wszystko moze sie zdarzyc ;-)
UsuńLubie oba miasta, w obu mam znajomych, przyjaciol i ulubione míejsca...ale chyba zdecydowalabym sie na Wroclaw, jakos tak centralnie i blisko wszedzie;)
OdpowiedzUsuńTessa
Szala ciagle po stronie WRO :-)
UsuńWrocław chyba bardziej przpomina Warszawę - większy luz (mam na myśli np. ludzi i atmosferę). Kraków jest bardzo konserwatywny (co mnie akurat przeszkadza:)
OdpowiedzUsuńkwk
No wszyscy tak mówią, że konserwa. Ale czy nie jest tak, że przecież dobiera się własnych znajomych i jak się nie chce z konserwami zadawać, to wcale nie trzeba? ;)
UsuńAle póki co - WRO :)
No, ale skąd weźmiesz tych luzackich znajomych?:) Zresztą nawet jak znajdziesz, to jednak choćby w pracy, na ulicy, w knajpie itp. stykasz się z tą konserwą:)
Usuńkwk
Prawdę rzekłaś :)
Usuń>>co z tym Wrocławiem? tak, czy nie? warto? lepiej niż kraków? jak się ma do wawy?
OdpowiedzUsuńTak! Warto! Lepiej! Na ostatni pytanie niestety nie zna odpowiedzi :)
Moje serce zostalo we Wroclawiu, jak bede tam tez cialem to moze jakas kawa? ;)
Jak juz sie przeprowadze, jesli, to oczywiscie! :-)
UsuńJolinda, jak się przeprowadzisz do Wro, to Ci tytuł bloga zostanie aktualny:) Dwa w jednym:)
OdpowiedzUsuńA poza tym, to się cieszę że Cię znalazłam po latach, byłam wielbicielką blogusa i nawet nie wiedziałam jak mi go brakowało:)
Haha, to prawda. Przewazajacy argument na korzysc WRO! ;-) chociaz wro to dolnyslask, aaaale nie trzeba byc drobiazgowym ;-)
UsuńWitaj znow :-)
Wrocek jest świetnym miastem i bardzo atrakcyjny nie tylko dla prszybyszów, ale również mieszkańców - bo zawsze coś się dzieje, bardzo dobra decyzja.
OdpowiedzUsuń