niedziela, 29 marca 2015

W podróży

Weekend miałam spędzić w Warszawie, bo w poniedziałek miałam zeznawać w sądzie. Ale jak to u mnie, nawet sąd wczuł się w klimat zmieniania planów i nie traktowania ich zbyt serio i uwaga - odwołał swoje zawezwanie mnie na rozprawę...
A szkoda. Liczyłam, że spotkam te wszystkie Persony, z którymi wspólnie zostałam oskarżona o zmowę, kartel i spisek przeciwko konsumentom, ponieważ prowadziliśmy międzyoperatorski projekt, którego efekty UOKiK uznał za na tyle niebezpieczne, że trzymano nas w separacji, pod obserwacją uzbrojonych funkcjonariuszy policji, podczas gdy rekfirowano nasze laptopy i przeszukiwano biurka :-)
Się stęskniłam za przygodami, które oferował mi mój były pracodawca. I piszę to zupełnie serio.
No ale. Świadków było pierdyliard, więc lasce mieszkającej z kozami pod czeską granicą, oderwanej od biznesu, podziękowano... ;-)

W związku z tym, w 17,5 min spakowałam siebie i Decybela, pożegnałam koty i zajęłam miejscówkę w samochodzie Holendra, bo ten się właśnie do Niderlandów wybierał.
Bo dlaczegoby nie.
W byciu luksusową kurą domową najbardziej luksusowa jest właśnie ta wolność :-) nie muszę wystawiać wniosków urlopowych i martwić się nieskończonymi projektami, biorę portfel i pieluchy i ciao!

Mieliśmy posiedzieć chwilę w Holandii, ale co za niespodzianka, jest zimno i pada, więc wybraliśmy się do Belgii.
Nad morze. 

W Belgii prócz deszczu dostaliśmy w bonusie silny wiatr, więc pewnie nawet nie wyjdziemy z samochodu... ;-)
A piszę pewnie, bo nadal jesteśmy w drodze.



Natomiast piszę ten post, gdyż dzieciak mój, półtoraroczniak, właśnie odwiedza dziesiąty kraj w swoim życiu!
Jest to dla mnie niesamowite.
No i rozumie, bo jeszcze nie mówi, w trzech językach.
Świat się mocno skurczył.

Czujecie się obywatelami Świata? Bo nasze dzieci, mam na myśli dzieci naszego pokolenia, na bank będą się tak czuły :-)

8 komentarzy:

  1. oj czują się czują :-) Młody jest odkąd skończył 3 lata targany przez nas po całej Europie i potem jak coś opowiada to słuchacze się zastanawiają czy przypadkiem nie zmyśla ;-)
    koledzy kiedyś chcieli mu wlać jak opowiadał, że jeździł na sankach w St. Moritz a na nartach w Davos a sylwestra spędzał w Liechtenstainie ;-) aż Pani się mnie spytała czy to prawda :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym mu wlała, bo zazdroszczę! ;-)) świetnie :-)

      Usuń
  2. A co tam zachowam się jak na Polaka przystało, nienawidzę Cię!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świata nie, ale Europy to jak najbardziej. To chyba jedyna tożsamość, jaką mam. Podróży po Europie nie traktuję już jak zagranicznych, ot, trzeba przeturlać się z miasta do miasta, nic specjalnego. Codziennie mówię w trzech językach (jak trzeba to się czwarty wygrzebie z tzw odmętów), płacę tymi samymi banknotami (no, chyba że akurat mnie do wawy wywieje), jadam w zasadzie wszędzie to samo, za "domem" nie tęsknię. Za twarogiem też nie bo nie lubię ;)
    Także tak, czuję się obywatelką Europy. Opcja patriotyczna może już schodzić na zawał ;)
    Niesamowite, jak bardzo zmienił się ten kawałek świata w ciągu ostatnich 25 lat. Ciekawa jestem kim będziemy i jaką tożsamość będziemy mieli za kolejne ćwierć wieku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niezła z Ciebie aferzysta ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mam wyjscia, majac 2 obywatelstwa i tez mowiac 3 jezykami na codzien;)
    Ale tak naprawde, to faktycznie dopiero te teraz urodzone pokolenia beda kosmopolityczne.
    Choc mialam okazje poznac zasciankowych 16-18 latkow z heskich wsi;)
    Tessa

    OdpowiedzUsuń
  6. chłe chłe..zasłyszane z branży: mała Zosia zwalnia się na miesiąc z przedszkola, bo jedzie "na wieś nad mozie" mama musiała wyjaśnic ..no tak..korzystamy z agroturystyki...w Brazylii;)) faktycznie tak było, -wczasy pod orzechem brasil

    OdpowiedzUsuń