poniedziałek, 25 listopada 2013

Zmiany, zmiany...

Odebrałam dowód młodego. Nooo... Oficjalnie został Ślązakiem. Nie dość, że zrobiłam mu tę przykrość i urodziłam go w miejscowości, której nazwy pewnie nie będzie w stanie w przyszłości poprawnie napisać, ani przeczytać, to jeszcze właśnie wymeldowałam go z Warszawy (dziecko na początku dostaje meldunek matki) i zameldowałam na wsi.
Te dowody dla tak małych dzieci to w ogóle jest dość głupia sprawa. Wzrost ma wpisany 65 cm, oczy niebieskie, a na zdjęciu jest jakiś spaślak wyretuszowany przez pana fotografa, bo przecież dziecko samo nie siedzi, więc trzeba było się pozbyć łap rodziców podtrzymujących drącego się potwora podczas robienia zdjęcia. Generalnie z twarzy podobny jest do nikogo. Zwłaszcza nie do siebie, bo zdjęcie jest sprzed miesiąca. To mógłby być dowód każdego dziecka o dowolnej płci. Wszystkie wyglądają jak pulpety, mają około 60cm i niebieskie oczy.
A dowód jest ważny 5 lat... Dzieciologiem nie jestem, ale z mojego kilkumiesięcznego doświadczenia wynika, że dziecko co chwila wygląda zupełnie inaczej. Aaaale bez dokumenty ze zdjęciem nie może podróżować...
Trochę to dziwne, ale może tylko dla mnie.

Przy okazji wizyty w urzędzie gminy, ja również postanowiłam zmienić dokumenty i się przemeldować. Płakałam podpisując papier z prośbą o skreślenie mnie z listy Warszawiaków...
Wiem, że to miasto jest paskudne, zakorkowane i drogie, ale jest też naprawdę fajne, jeśli ma się w nim przyjaciół, swoje miejsca i trochę kasy na wygodne życie.

Tęsknię...
Za zakupami spożywczymi dostarczanymi na kuchenny blat, za sushi knajpką w bloku obok, która dostarczała mi jedzenie w około 7 minut, za tym że w niedzielę po imprezie mogłam na Francuskiej wybrać kebabisko, ostrą pizzę lub kuchnię senegalską... Tęsknię za dobrą kawą na wynos, za sklepami z węgierską słoniną, za wizytami u lekarza umawianymi na konkterną godzinę, za anonimowością...

Babka w urzędzie nie chciała przejść do rzeczy, dopóki nie zeznałam od kogo kupiliśmy dom i dlaczego oraz dokąd przeprowadzili się poprzedni właściciele. Gdy tylko udało jej się to ustalić, podała cenę, którą zapłaciliśmy (no przecież było w ogłoszeniu!) i zrobiła znaczącą minę oraz wybąkała moje ulubione 'no tak, ale pani z Warszawy...' tak jakby ten fakt tłumaczył wszystkie dziwne sprawy, łącznie z potencjalnym zielonym kolorem mojej skóry lub upodobaniem do seksu ze zwierzętami...

No ale za to mam kominek i widok za oknem. I sarny i daniele. I jednego podłego lisa, który rozwala worki śmieciowe i jak zeznali sąsiedzi - zagryza pozostawione na zewnątrz buty... Rozrywek i uciech po pachy ;-)

8 komentarzy:

  1. tęsknisz za węgierską słoniną? ;D
    Ale tak czy owak - teraz masz bliżej na Węgry po tę oryginalną przekąskę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tęsknię! Wiesz jaka to dobroć? ;-) albo takie małe skwarki w ostrej papryce, jeeeezaaaa! :-) (ślinotok mam)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jola, mam lisy co noc ale do ogrodu juz nie przychodza. Bedziesz miala jakichs facetow w domu to popros by sie wysikali w ogrodzie. To naprawde pomaga. Lisy nie znosza tego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha :-))) facetow po piwie do sikania w ogrodzie namawiac nie bedzie trzeba. Sprobuje! :-)

      Usuń
  4. Tęsknij tęsknij :) jak by co daj znać to Ci kurierem wyślemy :) A Tesco do Ciebie nie dojeżdża:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tesco jest nawet niedaleko, ale jakoś nie dowożą zakupów :-(

      Usuń
  5. Wyslij petycje :) a co do sikania to damskie nie dziala. Przetestowane na angielskich lisach ale moze na polskie tez zadziala

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo tylko samce znacza teren ;-) inna sprawa, to pytanie czy ja faktycznie chce sie pozbyc lisa... On byl tu pierwszy ;-)

      Usuń