poniedziałek, 25 listopada 2013

Ponglish

Wszyscy mi mówią, jakież to wielkie szczęście ma dziecko moje płci męskiej, że jest w rodzinie mieszanej. To znaczy nie mieszanej z kotami, albo mieszanej płci, bo to mówią tylko kociarze i niektórzy Holendrzy, ale że mieszanej narodowości. Że będzie mówiło trzema, a może i pięcioma językami... Bo polski, holenderski i angielski złapie w domu, a niemiecki i francuski pewnie włożą mu do głowy w szkole w NL, bo holendrzy są dobrzy w nauczaniu. Plan zaś zakłada, że decybela poślemy do szkoły w Holandii, a że oni tam zaczynają szkołę od czwartego roku życia dziecka, to już liczę dni. Jak dla mnie to nawet nie musimy się przeprowadzać, przecież może mieszkać (i truć im dupę oraz szargać nerwy) z dziadkami... ;-)

No. Więc pięć języków. Taaa...
Doświadczenie nabyte drogą obserwacji jednak mówi, że dzieci owszem rozumieją język ojczysty rodziców, ale porozumiewają się najchętniej językiem kumpli ze szkoły, bo z kumplami się gada, a starych to trzeba słuchać... Nuda.
Dodatkowo ja z Holendrem używamy ponglisha zamiast angielskiego. On mieszka już w PL tyle lat, że musiał nauczyć się tych polskich słów, które są mu potrzebne w pracy, a których nie ma w zasobie angielskich słów przeciętnego Polaka.
Ostatnio przybiegł krzycząc: Koparka is on fire, so the guy is not coming, sooo there won't be any wiata this winter, because ziemia will freeze before he will find zastępstwo.
Czekaliśmy na koparkę, ale ta po drodze się zapaliła...

W słowniku mamy też smołkowana, czyli smoked (w tym wypadku znaczy podpalana/czerniona/wędzona), nożne fingers (bo w polskim nie ma osobnego słowa na palce u stóp), lampka czerwone i dużo powiedzeń o krowach, które są idiotycznymi bezpośrednimi tłumaczeniami na angielski niderlandzkich idiomów...

A jakie są Wasze doświadczenia? Da się wychować dzieciaki multijęzykowe bez gigantycznych poświęceń i turbożelaznej dyscypliny? Bo jak znam siebie, to ni jedno ni drugie nie wchodzi w grę... 

Czy to w ogóle ma sens? Jestem przekonana, że już całkiem niedługo znajomość wielu języków nie będzie aż tak istotna jak kiedyś. Zaraz wynajdą przecież tłumacza doskonałego, no albo ponglish zdominuje wszechświat... ;-)

25 komentarzy:

  1. Z doświadczeń (czytelniczych, hłe hłe) polecam lekturę Kaczki (http://la-terra-del-pudding.blogspot.com/), acz na razie i ona jest na etapie rozterek, czy to się uda,a jej potomka mówi sobie tylko znanym narzeczem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wcięło mi poprzedni komentarz. Ale spróbuje raz jeszcze.
    Moi znajomi rozwiązali problem tak, że ona mówiła do decybela tylko i wyłącznie po polsku, a on tylko i wyłącznie po francusku. Ze sobą rozmawiali jak im akurat wygodnie było.
    Jak już młody zaczął gadać to od razu w dwóch językach: do właściwego rodzica we właściwym języku.Fakt, że nieco później zaczął gadać, może z powodu komplikacji językowych. Więc takie młode to niegłupie są.
    pozdr, Strega

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo. Tylko u nas jest tak, że ja nie rozumiem niderlandzkiego, a Holender szybkiego mówionego polskiego, więc nie będziemy rozumieli co zostało powiedziane / ustalone / zabronione. Jak znam życie, decybel będzie to wykorzystywał...

      Usuń
    2. A w takim razie to na bank wykorzysta. W tym decybele są jeszcze sprytniejsze ;-)

      Usuń
    3. Cóż za szansa, Ty będziesz musiała nauczyć się niderlandzkiego, Holender polskiego, a dzieciak 3 na raz. Wykorzystuj:P

      Usuń
    4. Taki jest wstepny plan :-)

      Usuń
  3. Raz że, tak jak piszecie, decybele mogą (a więc i będą) wykorzystywać wszelkie nieporozumienia, więc lepiej mieć wszystko ustalone w jednym języku.

    Po drugie to ja osobiście mam mały teoretyczny problem z tą wielojęzykowatościa: moja żona włada tylko japońskim i angielskim, a ja tylko polskim i angielskim. Jeśli nasz osobisty decybel zacznie mówić we wszystki trzech językach, to jednej trzeciej tego co mówi ja nie będę rozumiał…. Akurat może sie zdarzyć że będzie to wołanie o pomoc - którego nie zrozumiem, bo ja ani w ząb po japońsku.

    Jak na razie to trzymamy regułę że język kraju w którym żyjemy jest językiem domowym. Mam nadzieję że nie przeprowadzimy się do Japoni czy też innych Chin.

    Pozdrowienia, Andrzej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andrzeju, a nie chcecie, żeby Yurika mówiła także po japońsku i polsku? Dogada się z dziadkami?

      Usuń
    2. Oczywiście byłoby miło gdyby Yurika poruzumiewała się we wszystkich trzech językach - pewnie kiedyś tak będzie. Ale na razie ani ja ani moja żona nie chcemy mieć dodatkowych utrudnień w komunikacji z dzieckiem. Chcemy mieć pewność że będziemy rozumieć córkę w sytuacjach alarmowych/trudnych. Człowiek w szoku zwykle używa jezyka który jest dla niego pierwszym językiem. Np jak jestem w stresie to polskie słowa same mi sie do ust pchają.

      Pewnie przesadzam, ale stary jestem i wolę gdy rzeczy są prostsze. Jeden język do czasu pójscia do szkoły, a potem zobaczymy.

      A dziadkowie, no cóż, dsziadkowie są na mnie obrażeni. Moi rodzice to "Zosia po polsku ma mówic i basta", a co japońscy dziadkowie mówią to nie wiem bo nie rozumiem. Ale Yurika Zofia jest naszą córką i my jesteśmy za wszystkie błędy wychowawcze odpowiedzialni…
      Pozdr, A.

      Usuń
    3. Andrzeju, ale dzieci wielojezyczne nie maja "pierwszego jezyka", natomiast kazde z rodzicow przypisuja do konkretnego jezyka, i w takim sie z tym rodzicem komunikuja, mysle, ze rowniez w sytuacjach alarmowych. Poza tym, co by bylo, gdybys Ty albo Twoja partnerka krzyczeli o pomoc w jezyku ojczystym, a dziecko czy partner by tego nie zrozumieli? ;)

      Usuń
  4. pewnie, że się da:-). Moja córka jest polką, zięć holendrem i mieszkają w Anglii. Wnuki mają, starszy 5 lat, młodszy 3 lata. Córka z dziećmi rozmawia po polsku, zięć po holendersku (zależy im , żeby znały ojczyste języki rodziców). Rodzice między sobą rozmawiają po angielsku, chłopaki śmigają w trzech językach aż miło.. :-) Przestawiają się automatycznie, Starszy wnuk czyta nawet w trzech językach, najgorzej jednak czyta po polsku, najtrudniej mu to przychodzi.
    Muszę stwierdzić, że jestem pełna podziwu dla tych dzieciaków . No, ale z drugiej strony zdolne po babci..., polskiej babci hehehe.
    Wracając do preferencji żywieniowych holendrów to muszę stwierdzić, że mój zięć wkindala wszystko co polskie i przez nas ugotowane ze smakiem i zadowoleniem. Pozdrawiam :-))

    kokola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jest nadzieja! :-) a corka zna holenderski? Nie boja sie, ze w pewnym momencie, jesli dziecko wybierze ktorys jezyk za ulubiony, nie beda go rozumieli?

      Usuń
    2. Polką i Holendrem oraz Holendrów, polska babciu.

      Usuń
  5. nie, córka nie zna holenderskiego, parę słów tylko. Dzieci muszą mówić po angielsku , ponieważ tam mieszkają i tam chodzą do szkoły, przedszkola więc będą rozumiani przez oboje rodziców. Chyba, że się smarkacze uprą złośliwie :-)i będą mówić albo po polsku albo po holendersku to siłą rzeczy jeden z rodziców będzie miał problemy ze zrozumieniem. No i między sobą mogą np. przy mamie mówić tylko po holendersku albo przy tacie po polsku i wtedy ... chciałabym przy tym być hehehe

    kokola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola, czym się martwisz? Przecież wkuwasz niderlandzki, więc będziesz znała wszystkie języki potomka. Akurat tu nie ma problemu. Z obserwacji znajomych wynika tylko, że dzieciaki wielojęzyczne rzeczywiście nieco później zaczynają mówić i przez dłuższy czas mieszają słowa i struktury gramatyczne. I w tym miejscu wygrywają matki zachowujące olimpijski spokój, a przegrywają te, które wpadają w panikę i domagają się, żeby dziecko mówiło tylko jednym językiem, za to poprawnie. Wtedy jest trauma. A jak spokojnościowo dasz małemu wykoncypować różnice pomiędzy jednym, drugim i trzecim narzeczem, to generalnie problemów nie ma. Z punktu widzenia malucha byłoby najlepiej, gdybyście do siebie mówili wyłącznie po angielsku bez polskich wstawek, ale to Twojego niderlandzkiego raczej nie ulepszy... :)

      Usuń
    2. O! Pola mądrze prawi :-)

      kokola

      Usuń
    3. No no :-) wszystko pieknie, ale ja poki co po holendersku ni hu hu ;-) czas sie brac za tego byka :-/

      Usuń
  6. Konsultuje z kolezanka psycholozka:
    "ostatecznie zawsze któryś język jest dominujący - tj. taki, w którym dziecko myśli i którego najchętniej używa czy który najlepiej zna, ale to nie przekreśla dobrej znajomości pozostałych; no i najczęściej to rzeczywiście jest język kolegów ;)
    dzieci wielojęzyczne uczą się mówić później, częściej się początkowo mylą, ale ostatecznie jest ok
    polecanym sposobem jest to, co się tam pojawiło - żeby jeden rodzic zawsze mówił do dziecka w jednym, a drugi w drugim (swoim) języku
    nie zawsze jest sens uczenia dziecka np. angielskiego, jesli rodzice mieszkają w anglojęzycznym kraju, a dla żadnego z nich nie jest to język ojczysty - dziecko bardzo szybko nauczy się jezyka od kolegów/w przedszkolu/szkole i to bez naleciałości czy błędów, jakie popełnialiby jego rodzice mówiąc do nich"

    Wiesz, jesli dziecko bedzie chcialo zebys go nie rozumiala to zacznie mowic po swojemu. W Irlandii dzieci ucza sie irlandzkiego w szkole, rodzice czesto nie mowia po irlandzku, i oczywiscie ze dzieciaki to wykorzystuja, ale przeciez rownie dobrze moze mowic slangiem, sama mowisz slangiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. W Szwecji jest tak jak pisze moja przedmówczyni - Magda.
    Mam znajomą parę polsko-szwedzką. Mama Polka mówi do córki wyłącznie po polsku, tata Szwed - po szwedzku. Mała, ma 5 lat , mówi biegle i zrozumiale w obu językach. Na początku mieszała, używała np. polskiego czasownika w szwedzkim systemie czasu przeszłego.
    Z kolei moja wnuczka, 3,5 roku, miała na co dzień polski+szwedzki i angielski. Z tym, że angielskiego słuchała wyłącznie w gdy mama rozmawiała ze swoim chłopakiem albo niektórymi znajomymi. Szwedzki był w przedszkolu i wśród znajomych nie-Polaków, polski w domu z mamą i dziadkami. Nie mówiła praktycznie do trzeciego roku życia. Potem pojechała na długie wakacje do Polski ...i język jej się rozwiązał.Teraz gada w obu językach. Jeszcze miesza formy gramatyczne, ale powoli się to układa.
    Córka się trochę bała, że mała nie nauczy się szwedzkiego poprawnie jeśli będzie go miała tylko w szkole. Ale właśnie to ma sens. Bo żadne z nas raczej nie opanuje języka tak, by mówić kompletnie bez akcentu. Gdyby Zuzia łapała szwedzki od nas mówiłaby też z akcentem. Łapiąc szwedzki od szwedów - ma większą szansę na to, że będzie mówić jak Szwed. Dowodem tego jest całą rzesza Szwedów w pierwszym pokoleniu. W domu mówią językami całego świata, na zewnątrz doskonałym szwedzkim.
    Tak że spokojnie: Decybel złapie ten Holenderski w szkole. A Tobie trzeba tylko konsekwencji, żeby mówić do niego tylko Polsku ( no chyba, że w towarzystwie, gdzie nikt poza wami tego nie rozumie).Plus częste kontakty z rodziną w Polsce. Oraz w miarę możliwości: nauka języka ojczystego jako przedmiot szkolny. To podobno sprawia, że dziecko nie czuje się gorsze, bo w domu mówi innymi językiem niż jego koledzy i nie wstydzi się tego.
    A że będzie ci pyskował w niezrozumiałym języku...Twoja babcia też pewnie czasem nie rozumiała co do niej mówisz, choć niby obie tym samym językiem. Będzie dobrze

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak mi się przypomniało to się dopiszę :) Podobno prawdziwa dwujęzyczność nie istnieje, w końcu któryś język zaczyna dominować. I pewnie okaże się, że będzie to język kraju w którym zamieszkacie. Póki decybele są małe to pewnie sprawdza się wariant mama w jednym języku, tata w drugim (pytanie w jakim będziecie z nim wspólnie rozmawiać? w Ponglish? ;). A jak dorastają i dochodzi własne towarzystwo, szkoła i częstsze kontakty z rodziną w kraju zamieszkania to ten język w końcu zaczyna dominować. Bawarczyk ma dwie kuzynki. Mama Niemka, tata Irlandczyk. Obie dorosłe kobiety, obie choć utrzymujące ożywiony i b. częsty kontakt z niemiecką rodziną mieszkały całe życie w Irlandii. Po niemiecku mówią dość poprawnie, zdecydowanie nie jest to ich język ojczysty, zdecydowanie pierwszym językiem jest angielski. A wszystkie te przykłady o których pisałam na FB to potwierdzają - póki decybele były małe mówiły w kilku językach biegle, później jeden zaczynał dominować. Zawsze język kraju zamieszkania. No ale to dowody anegdotyczne :) Czym się.

    OdpowiedzUsuń
  9. nie wiem o co chodzi z tym pozniejszym mowieniem. moja corka jest niemiecko-polska. zaczela mowic wczesnie i dotad nie przestala. teraz jest w 5 klasie, sama sie nauczyla angielskiego, jest najlepsza z laciny i nie moze sie doczekac francuskiego. nowy jezyk to iles tam nowych slow a co to jest dla kogos, ktos od dziecka trenuje i widzi kazda rzecz w dwojnasob: puuppe - lalka, milch-mleko itp...

    a w ogole to fajny blog!!!

    lylowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki! :-)
      Mlody jest na etapie gugania, ale brzmi bardzo multi jezykowo ;-)))

      Usuń