sobota, 17 stycznia 2015

Dzieci i ich orszak


Jak planowałam dziecko, a planowałam, mimo że u mnie proces ten trwał wyjątkowo krótko po dłuuuuugim okresie 'żadnych bachorów!', to sobie postanawiałam.
Różne głupie rzeczy.
Że na przykład w ciąży nie utyję zanadto. Albo że nie będę piła czerwonego wina, odstawię sushi i wołowe carpaccio.
A jak się dziecko urodzi, to nie będę panikować, frustrować się i chodzić po ścianach, bo przecież na bank da się przez pierwszy rok zadzieciowienia przejść na luzie.
Wymyśliłam sobie także, że nie wpuszczę do domu plastikowego badziewia zabawkowego...
Hahahahahaha! oraz HAHAHAHAHAHAHA!
Że tak powiem.

W sumie trzymałam się dzielnie dość długo, broniłam naszego szarego domu jak fortecy przed zalewem kolorowego plastiku i przekolorowych dziecięcych akcesoriów. Mimo iż kusiło, nie robiłam zakupów w Ikea i nie kupowałam pościeli w przecudowne ZIELONE króliczki, dywanu w CZERWONE robaczki i stołeczków PASTELOWYCH, zasłonek NIEBIESKICH i pudełek W KROPKI. Mimo, że wszystko to jest bardzo piękne i wierzę, że dla niektórych taka nawałnica kolorów i faktur, to jest właśnie to, czego chcą dla swojego dziecka, bo rozwój, bo kolory, bo radośnie, itd.
No ja tak nie lubię, więc dlaczego miałabym serwować swojemu potomkowi coś co mnie drażni.

Było ciężko, ale udało mi się zorganizować małemu pokój w neutralnych barwach z dużą domieszką pięknego-szarego ;) Bo piękny-szary będzie mnie już chyba do końca życia prześladował i wszystko, co urządzam bazuje na szarości.
Drewniane meble, szara reszta.
No ale potem zaczęliśmy dostawać prezenty. Ok, kocyki od których dostawałam oczopląsu wędrowały do szafy i tyle. Ale z zabawkami to już tak łatwo nie jest, bo jak dziecko dostanie, to niestety pamięta i do szafy tak łatwo schować nie da.
Na tej zasadzie zebraliśmy dwa kosze plastikowego badziewia, cztery jeździki, krowę do skakania i całe mnóstwo klocków. Oraz małego TIRa pluszaków.
I słowo daję - ja sama nie kupiłam NICZEGO z tych rzeczy. Nie dlatego, że jestem wyrodną matką (chociaż oczywiście jestem), ale dlatego, że bardzo mało jest ładnych, szarych, zabawek, a jak już są, to kosztują tyle, co buty od Gucci, więc wiadomo że rozsądniej jest kupić buty, z których matka się ucieszy, niż zabawkę, która po 5 minutach od rozpakowania wyląduje na zabawkowym śmietnisku, na tej hałdzie plastikowego dziadostwa.
Tak.

Bo tak mnie właśnie naszło dzisiaj podczas kąpieli małego. Jak próbowałam do wanny pełnej zabawek wlać trochę wody i się nie mieściła ;) Naszło mnie, że zdecydowanie za rzadko powtarzałam swojej rodzinie i przyjaciołom jak bardzo ich cenię i żeby do kurwy nędzy nie przynosili mi do domu tego pieprzonego plastiku!

Przepraszam, uniosłam się, ale to wszystko przez to, że dzisiaj po raz pierwszy Brunosław raczył był się zesrać do wanny wypełnionej tymi wszystkimi kubeczkami, kaczkami, żółwikami, pingwinkami i rybkami.

I tak to tu zostawię, niech Wam się śni po nocach. Dobranoc.




18 komentarzy:

  1. Kocham Cię.
    Wspominałam? :)

    P.S. Gówniana sprawa trochę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troche, troche... Troche to mi wina w butelce tylko zostalo ;-) a trauma na zawsze! ;-)
      :-*

      Usuń
  2. Ja co prawda potomstwa, jak doskonale wiesz, nie posiadam, ale niech pocieszy cię fakt, że mój kotosław, kiedy ma wyjątkowo spektakularną sraczkę, wali obok kuwety iżby nie zabrudzić żwirku. Solidaryzuję się zatem w bólu. A nawet bulu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pacz, nawet na kotach nie mozna polegac ;-) gady nie koty!

      Usuń
  3. Mojej gwieździe ta sztuka na szczęście się nie udała... Ale za to jak rozpoczynaliśmy odpieluszanie to młodej udało się usmarować kupą siebie i nocnik na zewnątrz mimo na nim zasiadania. Środek pozostał nietknięty... :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli też waliła poza kuwetę... ;) Solidarność międzygatunkowa potworów...

      Usuń
    2. Lama, a pamietasz jak Pruma myslala, ze jest malutka, wchodzila do kuwety, tylko ze byla duzutka i dupa jej wystawala ;-)
      Wszystko to samo, jeden pies / kot / decybel ;-)

      Usuń
  4. Ty mi futer nie prowokuj ;) Wystarczy mi tak jedna blondi, która się dziś okropecznie nudzi.

    OdpowiedzUsuń
  5. oj tam oj tam. Po co ta histeria fajniej jest jak słodki szczeniaczek "zesra" się na lego ( nie duplo) rozsypane na podłodze i klocków nie możesz wyrzucić bo bez nich nie powstanie pojazd kosmiczny bez którego moje dziecko nie przeżyje ani minuty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rrrany, czyli jest kolejny level tej masakry ;-)

      Usuń
  6. "Ładne szare zabawki":)) - jesteś niesamowita! I co zrobiłaś? Umyłaś czy wyrzuciłaś zabaweczki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nastapila szybka akcja ratunkowa zabawek, a potem ich mycie :-/
      Ale zeby dziecko trzeba bylo po kapieli myc, to juz skandal! ;-)

      Usuń
  7. Etam, trzeba się przyzwyczaić:)

    OdpowiedzUsuń
  8. A wiesz jak głośno kręci się w pralce lego (tym razem duplo) nastawine samo tylko na wirowanie? Jak nie wiesz to poproś syna żeby to uczynił :/

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytam i jestem przerażona, gdyż będąc twentysomething jestem przekonana, że dzieci mieć nie chcę i matką nigdy nie zostanę. A tutaj przykład, że coś mi się niestety w mózgu może poprzestawiać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety. Kazdego moze dopasc. Z zaskoczki ;-)

      Usuń