czwartek, 1 stycznia 2015

podsumowanie 2014

z góry bardzo przepraszam za ten osobisty wpis, ale akurat ufo nie ląduje mi w ogrodzie, dzieciak nie sra na fioletowo, a koty odpuściły sobie wspinaczkę po zasłonach i choince. jak to mówią - nuda jak w polskim filmie. więc będzie małe podsumowanko.

na starym blogasku, z tego co pamiętam, każdego roku zapisywałam ileż to przeprowadzek i zmian pracy zaliczyłam w danym roku.
w 2014 to jakaś bida, bo od kilkunastu miesięcy udało mi się NIE zmienić miejsca zamieszkania.
ale jakby policzyć przeprowadzki od mojego dnia zero, tooo... mieszkam obecnie w 12 miejscu! jak to nie jest cygańska krew, to już sama nie wiem co.
no a z pracą to wiadomo. nadal czeszę owce, ale tyłkens już mnie świerzbi i walizka ze szpilkami i korpouniformem spakowana stoi ;-)



a wracając.
to był wyjątkowo trudny i wyjątkowo piękny rok.
rok, który poświęciłam na wychowanie dziecka, na codzienne budowanie rodziny i oswajanie ciągle nowej śląsko-dzieciowej-bezpracowej rzeczywistości. rok w którym tęskniłam za bliskimi, ale i zyskałam nowych przyjaciół. rok w którym stoczyłam milion walk z bezwględnym potworem macierzyństwa. rok w którym pławiłam się w luksusie mieszkania poza miastem. rok bez biura i korków. rok bez sobotnich wizyt u Maminy.
rok miłości i kłótni na noże. rok z wrzeszczącą kulą u nogi, ale też rok uskrzydlony rechotem małego człowieka.
rok cudów i porażek.
z cudów - zaczęłam regularnie biegać. z porażek - już skończyłam ;-)

ilość unicestwionych kretowisk: pierdyliard
ilość przesiedlonych kretów: wielkie wściekłe ZERO
ilość zaprzyjaźnionych saren: 5
stan zakocenia: 2, bez zmian
ilość podróży: ogromna, acz azją nie zapachniało nawet raz
ilość siwych włosów: niepokojąco duża  
ilość przeprowadzek: 0


zdarzyło się wszystko. albo i nic. wiadomo.

dziękuję Wam, że byliście ze mną :-)
najlepszości!

oh. oraz bardzo się cieszę, że trafiacie do mnie z googla po wpisaniu "zima na wsi masakra".
potwierdzam - nadal na śnieg za oknem reaguję szybką okurwą... ;)

15 komentarzy:

  1. Zima na wsi to nie przekleństwo. to spokój. Mnie też zasypało, ale nawet do kosmetyczki nie chce mie sie jechać w takie zimno.
    Piec trzyma (albo nie) temperatura na piecu, a palenie miałem , jest zakazującym doświadczeniem....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noo, palenie mialem to musi byc hardcore. Tutaj jeszcze pala mułem, co w ogole nigdy by mi do glowy nie przyszlo...

      Usuń
  2. My palimy pelletem, ale jak się skończy to nie wiem, co będzie, bo przestało nas na niego stać :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzielna z Ciebie dziewczyna - udowodniłaś, że świetnie potrafisz być zarówno korpopańcią jak i np. ranczerem walczącym z kretami, o wychowywaniu dziecka nie wspominając :)
    A że czas noworoczny, to życzę Ci wszystkiego cudownego - żebyś zawsze czuła się na swoim miejscu i we właściwym czasie, spełniona i szczęśliwa, nie tylko w 2015 - pozdrawiam!
    Ilona

    OdpowiedzUsuń
  4. Noo, troche przesadzilas, bo do radzenia sobie swietnie troche mi brakuje. Ale dziekuje serdecznie! Wszystkiego dobrego dla Ciebie rowniez! :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku! I zeby blog ten dalej sie rozwijal i zeby rodzina Ci sie rozwijala i zeby krety slag trafil i w ogole wszystkiego dobrego.

    A jesli chodzi o ogrzewania I zime to spiesze doniesc ze w Twojej ukochanej Azji pod tym wzgledem sucks. Siedze u tesciow w Tottori, spadlo nam 10cm sniegu, temperatura poleciala w dol do zera, a oni: kleska zywiolowa! Ogrzewania nie ma, wiec wyciagaja tradycyjne piecyki naftowe i smrodza nafta.... Yurika zaczadzona I smierdzaca a ja caly przerazony. Sake bypomogla, ale do sklepu nie mozna, no bo kleska zywiolowa.
    Pozdrowienia z Kraju Kwitnacej Nafty, Andrzej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :-) a myslalam, ze Japonczycy na zime sa przygotowani. Snieg to taka rzadkosc tam? A braku dostepu do alko szczerze wspolczuje. Calusy dla Ciebie, Yuriki i calej rodziny. Next tajmem zabierz i poczestuj ich polska wodka! :-)

      Usuń
    2. "Przygotowanie do zimy" pewnie zalezy od rejonu, w koncu tu jest spora roznica miedzy polnoca a poludniem kraju. Tu gdzie jestem to zima wyraznie jest lagodna zwykle, bo domy maja cienkie sciany, zadnej izolacji, zadnego ogrzewania. Tylko Te cholerne przenosne piecyki. Zreszta, kleska juz przeszla, mamy powyzej10C, slonce i zadnego sniegu. Jest sake jest sushi, da sie zyc.

      A gdybym mial polska wodke, to wcale bym jej tu nie przywozil. Czy Ty sadzisz ze to Tak latwo o ten skarb w mojej Omaha? Za miesiac bede u Czechow to wlasnie planuje zakupy polskich trunkow (A bede prawie ze przy dolnoslaskiej granicy, w Hejnicach. Ale nie w Polsce ��)
      Pozdrowienia, Andrzej

      Usuń
    3. No nie żartuj, że nie macie tam polskiej wódki! To jak sobie radzą te miliony emigrantów?!? Dziki kraj, słwo daję ;)
      może to jakaś nisza i jest biznes do zrobienia? :)

      A co do Hejnic, już miałam kawę proponować, ale mapsy mówią, że to 4h jazdy z mojej wioski... :-/ Mam nadzieję, że Czesi nie zawiodą i wódka będzie :)

      Usuń
    4. Co sie odwlecze to nie uciecze (a propos kawy). Jeszcze bedzie okazja aby Y-Z mogla spotkac sie z Brunonem.... Pozdr, A.

      Usuń
  6. Tak jakoś z tymi kretami mi się skojarzyło...
    "dzisiaj całe praktyki w ciemni przesiedziałam. praktycznie :) wyszłam i poczułam się całkiem bezradna. nic nie widziałam. obijałam się o wszystko, a moimi oczami stały się łapki na czas ponownego oswojenia ze światłem. już wiem, co czują krety, gdy są na powierzchni. biedne zwierzątka... obiecuję, że jak jakiegoś upoluję, to będę wynosić go w czarnym pudełku na łąkę. nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo musi im być źle w białym wiaderku. bo krety przychodzą wyjadać nasze dżdżownice kalifornijskie, które zatrudniamy do produkcji kompostu. czarne cwaniaki :)"
    Zgadnij kto to napisał? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, jakas mloda, niedoswiadczona zyciowo wariatka ;-)
      :-*

      Usuń
  7. Pozdrowienia z Dublina i najlepszego w 2015!

    OdpowiedzUsuń